Amerykanie pracują nad gigantyczną turbiną o mocy 50 MW
Celem projektu realizowanego pod auspicjami amerykańskiego Departamentu Energii jest budowa największej na świecie turbiny wiatrowej, której moc wyniesie aż 50 MW. To ponad 6 więcej, niż największe, testowane obecnie turbiny.
W budowie największej na świecie turbiny wiatrowej uczestniczą m.in. amerykańskie uczelnie University of Virginia, University of Illinois, University of Colorado, a także federalny National Renewable Energy Laboratory (NREL).
W projekt są ponadto zaangażowani najwięksi producenci turbin wiatrowych – duński Vestas, amerykański General Electric i niemiecki Siemens.
Aby zbudować elektrownię wiatrową o mocy 50 MW, jej konstruktorzy muszą zmierzyć się z problemem wytrzymałości ogromnych łopat turbiny, których długość powinna wynieść około 200 metrów. Dla porównania, najdłuższe łopaty, które testuje się w turbinach o mocy 8 MW, mają ok. 80 metrów.
Autorzy projektu gigantycznej turbiny chcą rozwiązać ten problem poprzez zbudowanie łopat, które będą ustawione nie jak budowane obecnie turbiny – frontem do wiatru, ale odwrotnie, co umożliwi ich „zwijanie” w przypadku nadmiernej prędkości wiatru. Jak informuje amerykański Departament Energii, inspiracją dla takiej koncepcji są drzewa palmowe i to jak zachowują się one podczas silnych wiatrów.
Dzięki takiemu mechanizmowi, turbiny o mocy 50 MW mogłyby pracować w regionach narażonych na huragany.
Takie rozwiązanie ma ponadto znacząco zmniejszyć koszty budowy łopat, które w tradycyjnych turbinach muszą być znacznie bardziej wytrzymałe, a do ich konstrukcji są potrzebne droższe materiały
Nowa turbina miałaby znaleźć zastosowanie głównie w morskich farmach wiatrowych. – USA posiada ogromny potencjał offshore, jednak instalacje na morzu są drogie i potrzebne są większe turbiny, aby produkować energię po niższych kosztach – komentuje Todd Griffith z Sandia National Laboratories, który odpowiada za projekt nowych łopat. – Konwencjonalne łopaty są drogie w produkcji, instalacji i utrzymaniu w przypadku turbin, których moc wyniosłaby 10-15 MW. Musiałyby być sztywne, aby wyeliminować ryzyko awarii. Takie sztywne łopaty byłyby ciężkie, a ich masa byłaby ściśle związana z kosztem – dodaje.
W przeciwieństwie do nich, nowe łopaty, nad którymi pracuje Todd Griffith, można by produkować w segmentach. To zmniejszyłoby koszty produkcji i transportu.
Fot. Sandia National Laboratories.
gramwzielone.pl