Nowe prawo może zablokować rozwój projektów fotowoltaicznych

Nowe prawo może zablokować rozwój projektów fotowoltaicznych
Enel

W styczniu do prekonsultacji został skierowany projekt zmiany ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Jak wskazano w jego uzasadnieniu „zaproponowane zmiany mają na celu uproszczenie, ujednolicenie i przyspieszenie procedur planistycznych”. W tym samym uzasadnieniu, podobnie zresztą jak w Ocenie Skutków Regulacji ani razu nie pada słowo „fotowoltaika” czy „energia słoneczna”. Jest to co najmniej dziwne, gdyż zaproponowane w projekcie ustawy zmianygdyby weszły w życiespowodowałyby nie tylko drastyczne utrudnienie, ale w wielu przypadkach wręcz trwałe zablokowanie procesu rozwoju projektów farm słonecznych pisze Paweł Konieczny z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Słonecznej.

Skutkiem wprowadzenia regulacji opracowanej przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii byłaby zapaść całej branży fotowoltaiki przemysłowej w Polsce, zbliżona do zapaści branży wiatrowej spowodowanej tzw. ustawą 10h.

Do tak dramatycznych skutków doprowadziłoby przyjęcie proponowanej zasady, zgodnie z którą urządzenia wytwarzających energię elektryczną z odnawialnych źródeł o mocy zainstalowanej większej niż 500 kW mogłyby być realizowane wyłącznie w oparciu o plany miejscowe. Wyjątkiem byłyby jedynie wolnostojące farmy słoneczne o mocy zainstalowanej nie większej niż 1000 kW, ale tylko wtedy, gdyby byłyby zlokalizowane na gruntach rolnych stanowiących użytki rolne klas V, VI, VIz i nieużytkach.

REKLAMA

Warto wskazać, że obecnie farmy słoneczne każdej mocy mogą być realizowane na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, o ile są zlokalizowane na gruntach rolnych stanowiących użytki rolne klas IV, V, VI, VIz i nieużytkach oraz oczywiście na danym terenie nie obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.

W tym kontekście szczególnie niebezpieczne są dwie zmiany: ograniczenie możliwości wydawania warunków zabudowy dla instalacji o mocy do 1 MW oraz wyłączenie możliwości wydawania warunków zabudowy dla instalacji, które mają być zlokalizowane na gruntach klasy IV.

Odnosząc się do mocy, warto przypomnieć, że zgodnie z ustawą o odnawialnych źródłach energii elektrownie słoneczne o mocy do 1 MW to małe instalacje, obecnie w praktyce zajmujące często poniżej hektara powierzchni (oczywiście rozumianej jako teren ogrodzony inwestycji, powierzchnia rzutu pionowy paneli jest wielokrotnie mniejsza). W tym kontekście wprowadzenie tak niskiego ograniczenia mocy jest całkowicie niezrozumiałe.

Jeszcze bardziej niezrozumiałe jest wyłączenie możliwości wydawania warunków zabudowy dla instalacji, które mają być zlokalizowane na gruntach klasy IV. Jest to klasa gruntu występująca w Polsce powszechnie, określana jako średniej jakości. Grunty o tak niskiej klasie nie są nawet chronione w ustawie o ochronie gruntów rolnych i leśnych.

Podsumowując, wydaje się, że autorzy tej propozycji nie zdają sobie sprawy, jak wygląda proces rozwoju projektów OZE w Polsce i patrzą na niego wycinkowo, jedynie przez pryzmat jednego z etapów, w tym wypadku planistycznego. Tymczasem obecnie największym problemem dalszego rozwoju farm słonecznych jest coraz częstszy brak możliwości ich przyłączenia do sieci elektroenergetycznej.

REKLAMA

Trzeba pamiętać, że możliwość ta może zostać zweryfikowana przez Operatora Systemu Dystrybucyjnego dopiero po przeprowadzeniu postępowania środowiskowego oraz planistycznego.

Obecnie w ramach postępowania środowiskowego często konieczne jest sporządzenia raportu środowiskowego, a cała procedura może trwać nawet około dwóch lat.

Jeśli dodamy do tego kolejne 2-3 lata na gminny proces planistyczny, który – po pierwsze wcale nie musi zostać przez gminę uruchomiony (chociażby z tego powodu, że powinien być finansowany ze środków gminy, a zazwyczaj nie są one skłonne do ponoszenia wydatków, które dozwolą na realizację inwestycji prywatnych), a po drugie – biorąc pod uwagę skomplikowaną procedurę uchwalania miejscowych planów – do momentu złożenia wniosku o weryfikację czy instalację można podłączyć do sieci, minie co najmniej 4-5 lat.

Liczba ryzyk (środowiskowe, planistyczne, przyłączeniowe), jakie ponosi inwestor, przekroczy tym samym wartość krytyczną i w konsekwencji doprowadzi do praktycznego zastoju przygotowania kolejnych projektów farm słonecznych.

Na koniec trzeba jeszcze zadać sobie pytanie, czy tak drastyczne utrudnienie rozwoju kolejnych odnawialnych źródeł energii jest rozsądne z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju w kontekście konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Sytuacja w tym kraju jasno pokazała, że w razie wojny elektrownie konwencjonalne stają się jednym z głównych celów ofensywy przeciwnika. Ich przejęcie lub zniszczenie może mieć katastrofalne skutki zarówno w okresie działań wojennych, jak i po ich zakończeniu.

Przecież o wiele łatwiej jest zniszczyć kilkanaście ogromnych elektrowni konwencjonalnych niż tysiące małych, lokalnych źródeł wytwórczych. Wydaje się, że warto, aby Ministerstwo Rozwoju i Technologii wzięło pod uwagę ten pierwszorzędny w kontekście bezpieczeństwa Polski czynnik i wycofało się z tej niezrozumiałej – zwłaszcza w dzisiejszej sytuacji – zmiany.

Paweł Konieczny, Polskie Stowarzyszenie Energetyki Słonecznej

© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.