G. Wiśniewski: symptom dobrej zmiany w energetyce prosumenckiej

G. Wiśniewski: symptom dobrej zmiany w energetyce prosumenckiej
Grzegorz Wiśniewski. Fot. MMC Conferences

Włączenie przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii do rozwoju prosumpcji państwowych banków, które z definicji powinny realizować polityki państwowe, to krok w dobrym kierunku, ale potrzebne są dodatkowe zabezpieczenia pisze Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Po czterech latach lekceważenia prosumentów, okresie, w którym tylko samorządowe województwa wykorzystujące fundusze strukturalne UE podtrzymały trwanie „energetyki obywatelskiej” (cudzysłów jest tu znamienny), państwo polskie zmienia politykę.

Zwiastunem zmian stała się wprowadzona z początkiem roku ulga podatkowa na zakup i montaż pomp ciepła, kolektorów słonecznych i mikroinstalacji fotowoltaicznych (PV), która sama w sobie jeszcze istotnej zmiany na rynku nie czyni.

REKLAMA

Na tej bazie, z początkiem maja, z inspiracji Ministerstwa Przedsiębiorczość i Technologii, pojawił się nowy  instrument w postaci „Ekopożyczki BKO BP” na instalacje PV dla Kowalskiego.

Ekopożyczka jest znamienna, nie jest lewarowana dopłatami lub kredytami NFOŚiGW, EBOiR czy EBI, ani gwarancjami państwowymi. To pierwszy, komercyjny produkt dla prosumentów, z założenia masowy, gdyż bank państwowy – największy w Polsce – ma niemal 1200 oddziałów, a dostęp do produktu jest prosty i otwarty. Produkt konkurencyjny przygotował też inny państwowy BOŚ Bank.

Sukces produktu flagowego i konkurencyjnego zależy od opłacalności inwestycji prosumenckich, a ta zależy od regulacji stanowionych przez Ministerstwo Energii (ME). Dlatego komercjalizacja produktu bankowego  i całej energetyki prosumenckiej zależą od trzeciej strony odpowiadającej za politykę energetyczną, która w tym zakresie reprezentuje państwo, ale jakby inaczej.

Co prawda już w 2015 roku PiS miało na sztandarach (w programie z 2014 r.) wypisane hasło zapewnienia wsparcia dla tzw. energetyki obywatelskiej (prosumpcji) i zadanie to już wtedy przypisane zostało ME, utworzonemu w grudniu 2015 r., ale później coś poszło nie tak.

Pierwszą istotną zmianą ustawową przygotowaną przez ME było uniemożliwienie wejścia w życie przepisów ustawy o odnawialnych źródłach energii z lutego 2015 r., które zapowiadały rozwój energetyki prosumenckiej w oparciu o egalitarny mechanizm (sprawiedliwy i dostępny dla biednych) taryf gwarantowanych na energię z mikroinstalacji OZE.

A przecież ustawę o OZE (wraz z taryfami gwarantowanymi) uchwalono w Sejmie 20 lutego 2015 r. dzięki posłom PiS. W czerwcu 2016 r. na wniosek ME Sejm zastąpił system wsparcia dla biedniejszych prosumentów systemem opustów „opłacalnym” jedynie dla bogatych hobbystów. Przy okazji wiceminister ME wytknął im, że są niczym „kolekcjonerzy znaczków” i powinni działać „pro publico bono”.

Do tej pory prosumenci (bez dotacji RPO) tracili na swoich inwestycjach, narażali się na zaskakujące zmiany w taryfach na energię elektryczną, które zmniejszały atrakcyjność inwestycji w mikroinstalacje OZE, ale (tak jak właściciele farm wiatrowych) realizowali politykę państwa, które ma swoje zobowiązania, jeśli chodzi o udziały energii z OZE w 2020 roku.

REKLAMA

Czy w dobie spadku kosztów technologii PV i wzrostu cen hurtowych energii (choć jeszcze nie taryf dla gospodarstw domowych) Ekopożyczka PKO BP, wsparta ulgą w PIT od dochodu do wysokości 53 tys. zł, okażą się wystarczające, aby nie narażać gospodarstw domowych na ryzyko zmniejszania dochodów rozporządzalnych?

Czy stanie się to przełomem, a polityki państwa (społeczna, gospodarcza, ekologiczna i energetyczna) będą przynajmniej w obszarze energetyki prosumenckiej spójne, to się dopiero okaże. Gwarantem wydaje się Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii i banki państwowe.

Pomysł przyspieszania i umasowienia rozwoju energetyki prosumenckiej poprzez instrumenty podatkowe i finansowe w swojej istocie jest dobry. Ekopożyczka PKO BP jest dostępna do wysokości 50 tys. zł (nawet do 100 proc. wielkości inwestycji) co wystarcza na zakup instalacji o mocy 10 kW, a oprocentowanie w wysokości 4,99 proc. i prowizja na udzielenie pożyczki w wysokości 0,99 proc. są dobrane tak, jakby ryzyko bankowe było niskie (dość atrakcyjne oprocentowanie), a produkt miał charakter masowy (stosunkowo niska prowizja).  

Dotychczasowe oferty bankowe dla prosumentów były znacznie gorsze: oprocentowanie 4-6 proc. (WIBOR plus marża) i podobnej wysokości prowizja. Z ubezpieczeniem kredytu należało się liczyć z rzeczywistą roczną stopą oprocentowania RRSO na poziomie 9-12 proc. (obecnie ok. 5 proc.).

W fotowoltaice, podobnie jak w energetyce wiatrowej, która ma niskie koszty eksploatacyjne, choć nie zerowe, o czym często się zapomina, koszty kapitału są kluczowe. W systemie opustów wzrost prowizji z 1 proc. do 5 proc. podnosi koszt produkcji energii w mikroinstalacji PV o 3 proc.

Wzrost oprocentowania kredytu o 1 proc. podnosi koszt produkcji energii o 7 proc. Nowy produkt bankowy, w stosunku do dotychczasowych, zmniejsza koszt LCOE (rozłożony na 20 lat) wytwarzania energii w mikroinstalacji o 10 proc. 

Na rynku energii obniżenie kosztów o 10 proc. to olbrzymia zmiana i poprawa konkurencyjności. Ale czy jest wystarczająca dla banku i jego klienta, który myśli o pożyczce na 10 lat, ma prawnie zagwarantowany (choć zależny od taryf i ich struktury) system opustów na 15 lat, a potem ma przez kolejne 10 lat działać sam na regulowanym rynku energii?

Czy nie pojawi się kolejny polityk i powie, żeby znowu ukarać prosumentów (jak „kułaków” czy zbędnych hobbystów), gdyż zagrażają państwowemu monopolowi? Jest co najmniej kilka elementów ryzyka, które ograniczyć może tylko spójna, stabilna polityka państwa, która w krajach UE zapewnia m.in. spójność z polityką energetyczną i klimatyczną UE.

Lind do dalszej części wpisu na blogu „Odnawialny”.

Grzegorz Wiśniewski