Wątpliwości wokół niemieckiego rynku mocy
Reuters podał, powołując się na opinie prawników w niemieckim parlamencie, że przygotowany przez Niemcy program rynku rezerwowych mocy w elektroenergetyce może być trudny do obrony pod kątem zgodności jego zasad z prawem Unii Europejskiej.
Nowy plan Berlina zakłada przesunięcie od 2017 r. części opalanych węglem elektrowni do rezerwy. Ich właściciele mieliby otrzymywać wynagrodzenie w zamian za utrzymywanie swoich bloków w gotowości do wznowienia produkcji, na wypadek niedoboru energii na rynku. W sumie ma chodzić o potencjał rzędu 2,7 GW.
W niemieckim systemie energetycznym coraz większą rolę odgrywają odnawialne źródła energii, a ich udział w miksie energetycznym Niemiec sięga już prawie 30%. Utrzymanie rezerwy w postaci konwencjonalnych elektrowni byłoby odpowiedzią na ewentualne fluktuacje w produkcji zielonej energii.
Jak informuje Reuters, taki plan może jednak wymagać notyfikacji Komisji Europejskiej pod kątem oceny zgodności subsydiów z unijnymi zasadami pomocy publicznej, a Berlinowi może być trudno uzasadnić konieczność wprowadzenia państwowych dopłat w ramach rynku mocy, którego beneficjentami byłyby RWE czy E.ON.
Unijna komisarz ds. konkurencji Margarethe Vestager podkreślała już wielokrotnie, że będzie przyglądać się pomocy państw UE dla sektora energetycznego i zasadności subsydiowania koncernów energetycznych w zakresie rynku mocy.
Plany utworzenia niemieckiego rynku mocy to pokłosie forsowanego w ostatnich miesiącach przez niemieckiego ministra gospodarki Sigmara Gabriela wprowadzenia opłat od emisji CO2 dla najbardziej emisyjnych elektrowni węglowych. Plan Gabriela załamał się jednak wobec opozycji w koalicji rządzącej.
Jako alternatywę wybrano skierowanie przestarzałych elektrowni węglowych do rezerwy i płacenie operatorom za utrzymywanie ich w gotowości do wznowienia produkcji energii, gdyby zabrakło jej w niemieckim systemie energetycznym.
gramwzielone.pl