G. Wiśniewski o pomyśle utworzenia Ministerstwa Energetyki

G. Wiśniewski o pomyśle utworzenia Ministerstwa Energetyki
Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej

Utworzenie po wyborach  Ministerstwa Energetyki (Energii?) zapowiadają wszystkie kluczowe partie mające zainteresowanie gospodarką. Mówi o tym od wielu miesięcy wicepremier Piechociński(PSL) i minister Grabowski (PO), który zgłasza wątpliwości co do łączenia w jednym resorcie spraw klimatu i energii  oraz kandydaci PiS na ministrów gospodarczych, Paweł Szałamacha (przyszłe ministerstwo gospodarki?) i Piotr Naimski (przyszłe ministerstwo energetyki?) – pisze na blogu „Odnawialny” Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Przedmiotem sporu  jest tylko zakres kompetencji nowego ministra  jeśli chodzi o kwestie klimatyczne i nadzór właścicielski nad państwową energetyką.  Czy brak w tych zapowiedziach informacji o miejscu OZE w ew. nowej strukturze rządowej oznacza, że nie ma tu sporu politycznego, czy też że nie ma wiedzy, a może nawet świadomości wagi usytuowania problematyki OZE w nowym ministerstwie?

Ministerstwo ds. energetyki  w strukturze rządu to bardziej wschodnia koncepcja niż zachodnia. Ministerstwo ds. energetyki jest np. w Rosji, na Białorusi, było też w PRL (jako ministerstwo ds. energetyki i górnictwa lub energetyki i energii atomowej…) i  w Chinach,  itd.). Ale warto  podkreślić, że ministerstwa ds. energetyki jest obecnie w USA – słynne DoE, z tym. że jest ono niezwykle silnie nakierowane na rozwój (podlega mu cała siec instytutów gospodarczych ds. nowych koncepcji i technologii energetycznych, w tym narodowy instytut ds. OZE – NREL są w USA, współpracę międzynarodową, a nie na zarządzanie energetyką. W Indiach i kilku mniejszych krajach rozwijających, np. Sri Lanka, Libia są ministerstwa odnawialnych źródeł energii (w Indiach słynny MNER i rządowa agencja ds. OZE), a w Australii w strukturze ministerstwo środowiska i klimatu działa rządowa agencja odnawialnych źródeł energii (ARENA).

REKLAMA

W UE ministerstwo ds. energetyki jest obecnie tylko na Litwie, a w Wielkiej Brytanii funkcjonuje jako odrębne ministerstwo ds. Energii i Klimatu (DECC). W pozostałych krajach energetyka (energia) to przede wszystkim domena resortów gospodarki (Rumunia, Bułgaria, Słowacja, Czechy, Chorwacja, Estonia, Łotwa, ale też Włochy i od niedawna Niemcy) lub resortu środowiska i zasobów naturalnych (np. Francja, Belgia, Holandia, Szwecja).

Poza usytuowaniem w strukturach rządowych, resorty odpowiedzialne za energetykę i OZE różnią się tym, czy bardziej nastawione są na rozwój i innowacje (kraje zachodnie i rozwijające się) czy na zarządzanie państwową, tradycyjną energetyka (Europa Środkowa i Wschodnia). Polskie ministerstwo gospodarki (MG), odpowiedzialne za energetykę i OZE,  nie ma obecnie bezpośredniego nadzoru właścicielskiego nad państwową energetyką (za to za zasadniczo odpowiada ministerstwo skarbu), ale trudno jest nazwać je „ministerstwem rozwoju”, gdyż zazwyczaj koncentruje się na gaszeniu pożarów i ochronie (razem z ministerstwem skarbu) interesów rozwiniętych, a nawet tradycyjnych, czy wręcz schyłkowych   gałęzi gospodarki, w tym tradycyjnej energetyki węglowej. Nie sprawdziło się w funkcjach „prorozwojowych”,  tym jako kontynuator zlikwidowanego w 2005 roku rządowego centrum studiów strategicznych (RCSS) oraz instytucji odpowiedzialnej za rozwój energetyki odnawialnej. Politykę klimatyczną, za którą MG  nie odpowiada (przynajmniej formalnie to domena ministerstwa środowiska – MŚ)  traktuje wyłącznie jako zagrożenie (a nie szansę), ma ograniczony wpływ na kształtowanie polityki rozwoju (to rola ministerstwa infrastruktury i rozwoju -MIR) i działanie funduszy spójności i ekologicznych, które pełnią i przynajmniej do 2020 roku powinny pełnić ważną rolę w polityce innowacji i polityce rozwoju w energetyce.

REKLAMA

Zgłaszane dotychczas przez partie propozycje usytuowania ME w strukturze rządu oraz zakresu jego kompetencji, nie eliminują ww. problemów. Zapowiadana likwidacja ministerstwa skarbu  i przeniesienie  spółek energetycznych pod nadzór ME (a innych, bardziej rentownych spółek państwowych – do przeszłego ministerstwo gospodarki), każą stawiać pytanie czy ME będzie coraz bardziej zajmować się masą upadłościową górnictwa węglowego i problemami tracącej światową konkurencyjność polskiej elektroenergetyki oraz coraz bardziej  bezskutecznymi (skazanymi z góry na porażkę) próbami powstrzymania unijnej i światowej polityki klimatycznej, czy też rozwojem nowoczesnej, otwartej na konkurencyjne zewnętrzną energetyki. Odrzucenie koncepcji rozwoju energetyki na rzecz etatyzmu byłoby szczególnie niebezpieczne dla energetyki odnawialnej, dla innowacji (te, wbrew zapowiedziom i dotychczasowemu sutemu finansowaniu ze środków na naukę, nie powstają w tradycyjnych spółkach energetycznych, ale w MŚP nastawionych na niszowe i przełomowe technologie)  i dla dalszego rozwoju kraju.

Od momentu decyzji z 2003 roku o przekazaniu przez MŚ odpowiedzialności  za OZE do MG ciężko przyjmowały się w nowym resorcie gospodarczym. Odrobinę nadziei na wypełnienie przez MG funkcji rozwojowych, choćby w zakresie OZE  stworzył dyrektor (wcześniej wicedyrektor) departamentu energetyki (DE) w latach 2005-2009 – Zbigniew Kamieński. Nieoczkiwane usunięcie go ze stanowiska cofnęło pozycję i znaczenie OZE w Polsce o kilka lat i kolejne lata były też stracone dla tworzenia trwałych i stabilnych podstaw rozwoju OZE. Wcześniej zawiodła też koncepcja powołania w MŚ pełnomocna rządu ds. OZE.  Sytuację szerzej analizowałem już wcześniej, postulując w 2011 roku powołanie departamentu energetyki odnawialnej.

Taki departament faktycznie powstał. W  2012 roku w strukturze MG, na wniosek wicepremiera Pawlaka i decyzją premiera Tuska (decyzją z 9-02-2012) powstał Departament Energii Odnawialnej (DEO).  To ten departament, pod kierunkiem dyr. Janusza Pilitowskiego, mając bezpośrednie wsparcie ministra (to było niezwykle ważne), przygotował do tej pory najlepszy projekt ustawy o OZE, z lipca 2012 roku. Utworzenie departamentu i  dobrze wykonane jego pierwsze zadanie (projekt ustawy)  wzbudziły nadzieję na rozwój OZE i nowoczesnej energetyki.  Jednak ma krótko. Może dlatego,  że projekt regulacji był spójny i zrozumiały dla wszystkich (chodziło o rozwój) i naprawdę dobry dla OZE? Projekt wspierał nie tylko promocję energii elektrycznej z OZE, rozproszonej i prosumenckiej, ale też ciepła i był przyjazny dla odbiorców energii bo dawał szansę na ewolucyjne ale prawdzie szybkie urynkowienie OZE w oparciu o potencjał krajowego innowacyjnego przemysłu

Jednak już w 2013 roku DEO i całe MG – formalnie odpowiedzialne za OZE, stało o się bezwolnym wykonawcą abstrakcyjnej koncepcji ustawy o OZE wymyślonej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM), przez osoby nie mające wówczas niestety zbyt dużego pojęcia o energetyce. To KPRM ze wsparciem – lobbingiem – Rady Gospodarczej przy premierze i  lobbingiem ze strony Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej (silny, partykularny interes), rozwinął koncepcję ustawy, która z niewielkimi zmianami (poprawka prosumencka) została uchwalona w lutym br.

Dalszy fragment wpisu Grzegorza Wiśniewskiego na blogu „Odnawialny” (link)

Grzegorz Wiśniewski