OZE daje korzyści gospodarce [wywiad]

OZE daje korzyści gospodarce [wywiad]
Jan Rączka, prezes NFOŚiGW/ foto: NFOŚiGW

– Niektóre grupy interesów wiedzą, czego nie chcą od OZE i jak na razie skutecznie to egzekwują – mówi Jan Rączka, prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Katarzyna Teodorczuk, Chronmyklimat.plOd stycznia 2010 r. na poprawę efektywności energetycznej mogą być przeznaczane wpływy z opłaty zastępczej uzyskiwanej przez URE od dystrybutorów elektryczności, którzy nie dopełnili obowiązku minimalnych dostaw energii elektrycznej z OZE i kogeneracji. Czy środki te nie powinny być przeznaczone na rozwój OZE?{więcej}

Jan Rączka, prezes Zarządu NFOŚiGW: W polityce klimatycznej zachowana jest pewna sekwencja racjonalnych działań. Nie ulega wątpliwości, że efektywność energetyczna jest bardziej pożądanym kierunkiem działań niż OZE. Należy pamiętać, że podstawowym instrumentem wsparcia dla źródeł odnawialnych są zielone certyfikaty. W pewnym sensie dotacje inwestycyjne z opłaty zastępczej dublują wsparcie państwa. Jestem przekonany, że główne bariery rozwoju OZE w Polsce leżą poza ich finansowaniem. To raczej bariery administracyjne i techniczne oraz wysokie ryzyko przygotowywanych inwestycji stoją na przeszkodzie dynamicznego rozwoju tego sektora.

REKLAMA

Uważam, choć być może jest to pogląd kontrowersyjny, że opłaty zastępcze URE za niedopełnienie obowiązku dostaw elektryczności z OZE powinny być przeznaczane na oszczędzanie elektryczności. Osiągnięcie udziału OZE w dostawach można zrealizować na dwa sposoby – albo poprzez rozwijanie za wszelką cenę OZE (czyli licznika w tym wskaźniku), albo – co podkreślam, zmniejszając ilości zużywanej elektryczności (czyli mianownika w tym wskaźniku). Byłaby to ogromna korzyść dla środowiska (mniejsze emisje), dla gospodarki (wzrost konkurencyjności przedsiębiorstw, niższe koszty utrzymania sektora publicznego), jak i dla systemu energetycznego (wzrost bezpieczeństwa energetycznego poprzez obciążenia systemu w szczycie dobowym).

NFOŚiGW realizuje wiele programów nakierowanych na zarządzanie energią w budynkach użyteczności publicznej. Ok. 500 z nich to państwowe jednostki budżetowe, które mogą ubiegać się o dofinansowanie ok. 100%. Czy 100-procentowe pokrycie nakładów inwestycyjnych ma jakieś uzasadnienie?

– W najbliższych 3-4 latach zmodernizowanych zostanie ok. 2500 budynków użyteczności publicznej przy udziale NFOŚiGW, który finansuje te inwestycje z różnych środków (unijnych, mechanizmu EOG, przychodów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 w ramach protokołu z Kioto, opłaty zastępczej URE). To ogromne przedsięwzięcie organizacyjne i wielki wysiłek finansowy. Zamierzamy zaprosić do współpracy wojewódzkie fundusze, żeby część z projektów była wdrażana lokalnie.

Moim zdaniem 30% dotacje są wystarczające. Potwierdzeniem jest ogromne zainteresowanie w ostatnim konkursie, dla którego nabór zakończył się 21 lipca 2011 roku. Zebraliśmy 231 wniosków, obejmujących 998 budynków, wymagających nakładów inwestycyjnych na łączną kwotę ponad 1100 mln zł. Budżet konkursu został początkowo określony na 50 mln zł, a zapotrzebowanie na dotacje przekroczyło 300 mln zł. Teraz zastanawiamy się, jak przesunąć środki, by dotacjami wesprzeć większą liczbę wnioskodawców.

Na zarządzanie energią w państwowych jednostkach budżetowych (czyli podmiotach finansowanych bezpośrednio z budżetu państwa) inny pogląd ma Ministerstwo Finansów. Środki NFOŚiGW traktuje jako środki budżetowe (po części słusznie, bo plan finansowy NFOŚiGW stanowi załącznik do ustawy budżetowej). Dlatego nie widzi potrzeby sięgania do dwóch kieszeni w sprawie jednej inwestycji. Czyli w przypadku 30% dotacji z NFOŚiGW, resztę musiałby dołożyć budżet państwa. Od strony organizacyjnej byłaby to dodatkowa mitręga a budżet musi radzić sobie z innymi problemami.

Reasumując, 30% poziom dotacji wydaje się właściwy, (zresztą EkoFundusz przez wiele lat udzielał z powodzeniem dotacji właśnie na takim poziomie), bo zarządzanie energią w budynkach użyteczności publicznej przekłada się na oszczędności w kosztach energii, co pozwala na spłatę pożyczki. Państwowe jednostki budżetowe nie mogą ubiegać się o pożyczki, i dlatego będą w 100% finansowane z budżetu państwa. Jak wynika z ustaleń międzyresortowych, to finansowanie w całości spada na NFOŚiGW. Mamy zatem uzasadnienie dla 30% i dla 100% dofinansowania.

Czy w przypadku samorządów, 30% dotacji nie jest przypadkiem zachęcaniem do zadłużania? Czy fundusze ochrony środowiska nie powinny oferować wszystkim tylko 100-­procentowych dotacji?

– Odwołując się do wcześniejszej wypowiedzi dodam, że przyznając mniejsze dotacje, jesteśmy w stanie wesprzeć większą liczbę inwestycji i osiągnąć większy efekt ekologiczny. Samorządy gminne nie muszą się zadłużać. Jeżeli nie chcą pożyczek i kredytów, to mogą dokładać ze środków własnych. Udział własny w kosztach inwestycji – podobnie jak np. w autocasco – tworzy zachętę dla wnioskodawcy, przeciwdziałając nadmiernemu rozszerzaniu zakresu inwestycji. Zjawisko to występuje w sektorze wodno-ściekowym, który jest – w mojej ocenie – zbyt hojnie dotowany ze środków unijnych (efekt ten wynika również z tzw. luki finansowej, która uzasadnia tym większy poziom dotacji, im większy jest zakres zadania).

W czasach globalnego kryzysu gospodarczego szczególną uwagę zwracamy na efektywność kosztową dofinansowywanych przedsięwzięć. Wspieranie dotacjami inwestycji ekologicznych, przyciąga kapitał komercyjny do ochrony środowiska, stymulując jednocześnie rynek usług budowlanych oraz zwiększając zatrudnienie.

Czy w przypadku dotacji na termomodernizację przewidziana jest modernizacja zarówno obiektów odbiorcy, jak i sieci przesyłowej i źródła? Termomodernizacja samych budynków daje efekt dość mizerny.

– To nawiązanie do dobrej praktyki stosowanej przez Eko Fundusz. Takie podejście jest najlepsze. W nowej perspektywie finansowej UE znajdzie się przestrzeń do kompleksowej regeneracji całych dzielnic czy nawet miast. Zajmuje się tym już program JESSICA. Szefa tego programu zaprosiliśmy do podzielenia się doświadczeniami w ramach Forum Energia-Efekt-Środowisko. Spotkanie odbędzie się 2 grudnia 2012 roku w siedzibie Funduszu.

Odpowiadając wprost – to, co jest możliwe w małej skali (tzn. w wykonaniu EkoFunduszu, który koncentrował się na lokalnych, w zasadzie osiedlowych systemach grzewczych), nie zawsze jest do powtórzenia w dużej skali.

Jakie jest zainteresowanie menedżerów programem priorytetowym NFOŚiGW, skierowanym do największych przedsiębiorstw produkcyjnych i usługowych? Pula środków jest dość duża. W ramach programu można skorzystać z dotacji na audyty energetyczne (40 mln zł) oraz z finansowania pożyczkowego inwestycji na rzecz energooszczędności (780 mln zł)?

– Zainteresowanie jest duże, osiągnięte efekty jeszcze nie. W dużych przedsiębiorstwach procesy decyzyjne są rozłożone – przynajmniej w sprawie programu inwestycyjnego – na lata a nie miesiące. Oceniliśmy już 8 wniosków na audyty energetyczne, kolejne 8 oczekuje na rozpatrzenie. W opracowaniu mamy 3 wnioski na pożyczki inwestycyjne. Zachęcające są prognozowane oszczędności z projektów inwestycyjnych. Myśleliśmy, że osiągnięcie 8-10% oszczędności w obszarze inwestycji będzie wyzwaniem dla wnioskodawców. Okazuje się, że oczekiwane oszczędności będą wyższe, raczej w przedziale 12-16%. Na tej podstawie spodziewamy się większego efektu ekologicznego jak również bardzo wysokiej (być może najwyższej spośród programów priorytetowych NFOŚiGW nakierowanych na efektywność energetyczną) efektywności kosztowej.

REKLAMA

Proponuję teraz przejść do wsparcia OZE. Zainteresowanie dopłatami do dużych projektów związanych z OZE (o wartości powyżej 10 mln zł) jest  zdaje się niższe od oczekiwanego.  Czy  wprowadzony niedawno system promes polepsza sytuację?

– Zupełne nieporozumienie. Zainteresowanie jest bardzo duże! Problem w tym, że jest bardzo mało inwestycji dojrzałych do dofinansowania. W każdym konkursie do dofinansowania kwalifikuje się 1 wniosek na 8! Nie dlatego, że jesteśmy wybredni, po prostu wnioskodawcy nie mają podstawowych dokumentów, np. pozwolenia na budowę.

Z tego względu Fundusz wprowadził udogodnienie dla inwestorów i udziela promes, żeby dać wsparcie na wcześniejszym etapie przygotowania inwestycji. Wnioskodawcy mają 12 miesięcy na złożenie kompletu dokumentów. Po 4 miesiącach od przydzielenia 80 promes nikt z zainteresowanych nie złożył dokumentów potrzebnych do zamiany promesy w pożyczkę! To potwierdza moją tezę – finansowanie OZE nie jest odpowiedzialne za problemy tej rozwijającej się branży.

Z ponad 1 mld zł promes przyznanych w tym roku przez NFOŚiW na dofinansowanie dużych przedsięwzięć w zakresie odnawialnych źródeł energii ani złotówka nie zostanie przeznaczona na fotowoltaikę…

– Nasz program priorytetowy nie obejmuje fotowoltaiki, ponieważ ma ona sens raczej w przypadku mniejszych instalacji. Gdyby jednak nawet obejmował, to i tak nie wpłynąłby żaden wniosek, pomimo bardzo atrakcyjnej struktury pożyczek, umożliwiającej nawet 50% umorzenie w przypadku ujemnego NPV z inwestycji. Umorzenie służy zrekompensowaniu ujemnego NPV, żeby inwestor wyszedł lekko na plus. Udzielając pożyczki na maksimum 75% kosztów kwalifikowanych, i umarzając 50%, ekwiwalent dotacji netto znajdzie się między 30 a 37,5% (w zależności od kiedy nastąpi umorzenie). Przy takim poziomie ekwiwalentu dotacji netto nie domknie się montaż finansowy żadnej instalacji fotowoltaicznej na terenie Polski.

Podczas zebrania Rady Nadzorczej w dn. 23 listopada br. zostanie złożona analiza opłacalności fotowoltaiki. Obecnie na świecie mamy nadwyżkę mocy produkcyjnych dla instalacji fotowoltaicznych. W ostatnich latach ceny paneli fotowoltaicznych systematycznie spadają. Ze względu na umiarkowane warunki nasłonecznienia w Polsce, fotowoltaika cały czas jest nierentowna. Jednak za 3-4 lata sytuacja się zmieni (przewidywany spadek cen paneli o kolejne 50%). Wówczas Polska powinna udzielić mocnego wsparcia, które weźmie pod uwagę specyfikę tego sektora. Rekomenduję taryfy stałe (z ang. feed-in-tariffs).

Czy nie pomógłby system różnicujący sposoby dofinansowania do różnych źródeł odnawialnych. Eksploatacja instalacji fotowoltaicznej jest tania, ale koszty inwestycji są bardzo wysokie. W ogólnym rozrachunku ilość energii, jaką można w Polsce  z nich uzyskać, jest niższa niż w przypadku energii wiatrowej lub biogazowi.

– Zamiast zastanawiać się, czego przedstawiciele różnych sektorów OZE oczekują od państwa, lepiej rozważać, jakie efekty chce uzyskać społeczeństwo i gospodarka z zastosowania OZE. To pierwsze myślenie łatwo wpada w argumentację podsuwaną przez lobbystów. To drugie jest na razie w Polsce nieobecne, a jeśli to w wersji negatywnej – niektóre grupy interesów wiedzą, czego nie chcą od OZE i jak na razie skutecznie to egzekwują.

Oczekuję, że OZE wpisze się nie tylko w rozwiązywanie problemów ekologicznych, ale też gospodarczych i systemowych (mam tu na myśli system energetyczny). Instalacje OZE są zbyt drogie, żeby społeczeństwo mogło zrezygnować z dodatkowych korzyści, jakie może dać rozwój tego sektora. Mam na myśli zaspokojenie popytu na elektryczność w szczycie dobowym (dzięki temu unikniemy budowy dodatkowych mocy szczytowych i obniżymy ryzyko black-outu), czy też podniesienie jakości elektryczności oraz niezawodności dostaw na terenach źle zurbanizowanych (poprzez ustawienie niewielkiego, lokalnego źródła).

Jak rozwija się program dopłat do kolektorów słonecznych dla indywidualnych użytkowników?

– Dane są imponujące. W ciągu 18 miesięcy banki zebrały ponad 14 tys. wniosków. W tym roku wypłacimy ponad 70 mln zł dopłat, więcej niż zakładaliśmy. Jest to jedyny instrument w obszarze OZE, który idzie szybciej niż planowaliśmy. Polski sektor kolektorów słonecznych do podgrzewania wody w tym momencie rozwija się w bodaj najszybciej w Europie. Jest już zainstalowane ok. 800 MW mocy cieplnej (łącznie, na przestrzeni lat). Nie ma wątpliwości, że program NFOŚiGW walnie przyczynił się do tego wyniku (przynajmniej w bieżącym roku).

Dużym wyzwaniem dla Narodowego Funduszu jest zaoferowanie odpowiednich zachęt finansowych małym i średnim przedsiębiorstwom. Większość z nich narzeka na ogromne komplikacje i niepewność związaną ze składaniem wniosków. Czy zasadne byłoby zaangażowanie urzędników, którzy pomagaliby w opracowaniu przystępnych wniosków i ich wypełnianiu? Być może odbiorcom wystarczą mniejsze, ale łatwiej dostępne dotacje.

– Wzorem w finansowaniu małych i średnich przedsiębiorstw jest program Polseff, który realizuje EBOiR za pośrednictwem trzech banków komercyjnych w Polsce. W strukturze tego projektu działają konsultanci, którzy pomagają strukturyzować inwestycje. NFOŚiGW nie ma doświadczeń w tym względzie. Osobiście nie widzę powodu, żeby wprowadzać na rynek konkurencyjny instrument.

Chciałabym zapytać jeszcze o program GIS. Jaka jest swoboda kształtowania programów wykorzystujących środki GIS?

– Jest to wynik negocjacji z kontrahentami z zagranicy. Swoboda jest niewielka.

Czy Fundusz jest gotowy do obsługi środków na gospodarkę niskoemisyjną z aukcji uprawnień do emisji CO2, w kolejnym okresie zobowiązań?

– Środki z aukcji uprawnień do emisji CO2 będą szły do budżetu państwa, a nie do NFOŚiGW. Jest to wynik – między innymi – interpretacji dyrektywy, która została zaprezentowana przez Ministerstwo Finansów. Osobiście nie zgadzam się z tą interpretacją, ale sprawa nie leży w gestii NFOŚiGW.

źródło: Chronmyklimat.pl