"Energetyka wiatrowa stała się chłopcem do bicia w kampanii wyborczej"

"Energetyka wiatrowa stała się chłopcem do bicia w kampanii wyborczej"
SCA Svenska Cellulosa Aktiebolaget, flickr cc-by-2.0

{więcej}Zdaniem przedstawicieli branży wiatrowej, w toku kampani wyborczej do Parlamentu Europejskiego, politycy (głównie PiS) prześcigają się w oszczerstwach na temat energetyki wiatrowej, podpierając się przy tym nieistniejącymi analizami. Jak pisze Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, energetyka wiatrowa stała się chłopcem do bicia w kampanii wyborczej.

Zdaniem przedstawicieli sektora energetyki wiatrowej, politycy PiS oraz ich zaprzyjaźnieni, „niezależni” eksperci wysuwają teorie dotyczące lokalizacji elektrowni wiatrowych, które oparte są na nieistniejących analizach. Wszystko to dla osiągnięcia chwilowych korzyści wyborczych – twierdzą przedstawiciele branży wiatrowej.

W ich opinii, aby zyskać poparcie wyborcze wśród mieszkańców wsi, PiS forsuje projekt tzw. ustawy antywiatrakowej, która oznacza w praktyce zakaz budowy elektrowni wiatrowych w Polsce. 

REKLAMA

PiS postanowił rozpocząć walkę z wiatrakami. Półtora roku temu w Sejmie został złożony projekt nowelizacji prawa budowlanego i ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym autorstwa partii Jarosława Kaczyńskiego. Możemy w nim przeczytać m.in., że odległość elektrowni wiatrowych o mocy powyżej 500 kW od zabudowań i terenów leśnych powinna wynosić minimum 3 km. Natomiast firmy, które już postawiły elektrownie wiatrowe w złym miejscu, miałyby je przestawić do 2017 roku.

W uzasadnieniu projektu ustawy posłowie PiS napisali: elektrownie wiatrowe emitują hałas, wibracje i niesłyszalne dla ucha infradźwięki. Oddziaływują one również negatywnie na populację awifauny i chiropterofauny, niszczą siedliska i generalnie degradują środowisko. Planowanie tych instalacji zbyt blisko domów i zabudowań powoduje dyskomfort życia człowieka, spadek cen nieruchomości oraz pogorszenie walorów widokowo-krajobrazowych i kulturowych.

Jak mówią przedstawiciele branży wiatrowej, takiego wymogu nie ma w żadnym kraju w Europie. Po wyeliminowaniu parków narodowych, otulin i obszaru „Natura 2000″ okazuje się, że nie ma takiego miejsca w Polsce, gdzie można byłoby wtedy postawić turbinę. Nawet odległość 1 km oznaczałaby wyrzucenie do kosza znacznej większości projektów wiatrowych, w tym realizowanych przez spółki Skarbu Państwa.

REKLAMA

Obecne, projekt ustawy autorstwa PiS jest już po drugim czytaniu w Sejmie.

Jak informuje „Rzeczpospolita”, inwestycje związane z energią wiatrową już dziś muszą spełnić wiele norm, w tym kryteria z rozporządzenia ministra środowiska z 14 czerwca 2007 r. w sprawie dopuszczalnych poziomów hałasu, których zachowanie wpływa bezpośrednio na zachowanie stosownych odległości od zabudowań.

Oprócz odległości i hałasu z nią związanego, najczęściej przytaczanym przez polityków argumentem przeciwko budowie elektrowni wiatrowych jest ich oddziaływanie na zdrowie. Jak informuje resort zdrowia do tej pory w Polsce nie przeprowadzono kompleksowych badań na ten temat. Natomiast, jak mówią przedstawiciele branży wiatrowej, jest dostępnych wiele opracowań przygotowanych przez renomowane instytuty badawcze i niezależne instytucje, świadczących o tym, że elektrownie wiatrowe nie grożą żadnymi groźnymi powikłaniami zdrowotnymi.

Przykładem może być raport „Energia, zrównoważony rozwój i zdrowie” Światowej Organizacji Zdrowia, która już w 2004 roku stwierdziła, że energetyka wiatrowa – w porównaniu z innymi technologiami produkcji prądu – ma najmniejszy wpływ na zdrowie i środowisko. W opracowaniach realizowanych na zlecenie rządów USA, Kanady czy Australii udowodniono, że słyszalne lub podsłyszalne dźwięki emitowane przez turbiny wiatrowe nie mają negatywnego wpływu na zdrowie. O infradźwiękach generowanych przez wiatraki sporo napisali też polscy naukowcy – wskazując, że są one nieszkodliwe.

Czytaj także: „Wiatraki nie są szkodliwe. Stały się ofiarą przeplatających się interesów”

gramwzielone.pl/ za Rzeczpospolita