G. Wiśniewski: OZE i energetyka rzutują na pozycję Polski
Rozwój OZE w Polsce związany jest nierozerwalnie z członkostwem w Unii Europejskiej, ale i obecność w UE bez OZE miałaby też ograniczony sens i przynajmniej w tym zakresie warto szukać narodowego konsensusu. Nawet jak nie brakuje kreatorów mitów dotyczących nadmiernych unijnych wymagań dotyczących „krzywizny banana”, to w sposób trwały ponad 80 proc. Polaków popiera UE i trudno taki poziom poparcia uzyskać krajowym instytucjom. Tak samo wysoko kształtuje się poparcie Polaków dla OZE, w szczególności energetyki słonecznej i wiatrowej (niezmiennie powyżej 80 proc.). I nie zmienią tego „odkrywcze” stwierdzenia zwolenników powrotu do czasów minionych, że „słońce nie zawsze świeci”, a czasami „wiatr nie wieje” – pisze Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Unia Europejska dzięki innowacjom umie sobie z takimi wyzwaniami radzić, a Polacy szybko się uczą. Ale postępująca utrata silnej pozycji Polski w zakresie OZE zaczyna wpływać znacznie szerzej na jakość polskiego członkostwa w zmotywowanej pro-rozwojowo UE i siłę Polski w instytucjach unijnych.
Dzięki OZE nasza energetyka odróżnia się od azjatyckiej, tak jak dzięki obecności w Unii Europejskiej potwierdzamy naszą przynależność do cywilizacji zachodu i (powoli) oddalamy się z od bloku wschodniego gdzie znaczyliśmy tym więcej im więcej węgla wydobywaliśmy.
Udziały energii z OZE są indeksem cywilizacyjnym, wskaźnikiem innowacyjności i zrównoważonego rozwoju potwierdzającym, w jakim kierunku jako kraj podążamy. Staną się elementem rozliczeń 15-lecia obecności Polski w UE i kanwą dyskusji o przyszłości w kampanii do Parlamentu Europejskiego (PE).
Byłoby błędem, gdyby dyskusja nie uwzględniła rzeczowego kontekstu historycznego, unikała uczciwych rozliczeń naszego członkostwa w obszarze „energia” i gdyby nie dostrzeżona została ciągłość procesów i projekcja obecnie podejmowanych działań w zakresie energii i OZE na przyszłość i znaczenie naszego członkostwo w UE.
Unia Europejska od dawana buduje trwałe podstawy do rozwoju OZE. W 1996 roku Komisja Europejska zainicjowała przyjęcie „Planu działań dla wykorzystania odnawialnych źródeł energii w Europie” (tzw. Deklaracja Madrycka). W grudniu 1997 roku Komisja przyjęła Białą Księgę „Energia dla przyszłości: odnawialne źródła energii” z celem uzyskania w 2010 roku 12 proc. udziału energii odnawialnej (przy 6 proc. w 1995 roku) w krajach UE-15.
Dyrektywa o promocji energii elektrycznej z OZE, ostatecznie przyjęta w 2001 roku (2001/77/WE), wyznaczała nie tylko cel w zakresie 12 proc. udziału energii z OZE w zużyciu energii elektrycznej w UE-15, ale też indywidualne cele dla każdego kraju członkowskiego, w tym państw akcesyjnych.
Ponadto w 2003 roku Unia Europejska przyjęła dyrektywę w sprawie wspierania zużycia w transporcie biopaliw lub innych paliw odnawialnych (2003/30/WE), wyznaczając 6 proc. cel udziału OZE, w tym zwłaszcza biopaliw (wówczas głównie pochodzenia rolniczego), w zużyciu w transporcie.
Celem Polski w ramach „Narodowej Strategii Integracji” (1997), było wprowadzenie do polskiego prawa zaleceń innej Białej Księgi UE z 1995 roku, dotyczącej Jednolitego Rynku Energii.
Zliberalizowana w latach 90-tych struktura krajowego sektora energetycznego i fakt że Polska miała, już od 1997 roku, stosunkowo nową i dobra ustawę Prawo energetyczne, będzie gwarancją, że Polska nie powinna mieć zasadniczych trudności w przystosowaniu regulacji wewnętrznych w procesach harmonizacji prawa z UE i uzyskania 7,5 proc. energii elektrycznej z OZE w 2010 roku, co prawie nam się zresztą udało. Największe zasługi we wprowadzaniu postsocjalistycznej energetyki do UE miał rząd Jerzego Buzka.
Ale z czasem nastąpiło odejście od dążenia do wolnego lub co najmniej jednolitego rynku, którego ramy wyznaczył „drugi pakiet energetyczny UE”. Transformacja polskiej energetyki w kierunku modelu zachodniego zaczęła „kuleć” od 2006 roku wraz z przejęciem przez rząd „Programu dla elektroenergetyki”, który z czasem zmienił podstawowe założenia krajowego rynku energii (ułatwił powrót do elementów systemu postsowieckiego).
Wyrazem tego stało się tworzenie państwowego monopolu w energetyce i centralizacja zarządzania przeprowadzona pod hasłem „konsolidacji sektora energetycznego”.
W wyniku szybko przeprowadzonej konsolidacji (2006-2007) powstały cztery pionowo zintegrowane grupy energetyczne (PGE, Tauron, Enea, Energa). Przez kilka lat funkcjonowały one na rynku energii elektrycznej z innymi dużymi podmiotami zagranicznymi (EDF, GDF, RWE, Dong, Iberdrola) oraz krajowymi. Z czasem ubywało firm zagranicznych i zwiększał się poziom koncentracji na rynku krajowym.
Centralizacja nie spełniła zakładanej roli w postaci zwiększenia poziomu inwestycji i zmniejszenia kosztów oraz otwarcia możliwości ekspansji międzynarodowej. W takim otoczeniu, podobnie jak w Rosji, trudno o masowy rozwój rozproszonych OZE.
Skonsolidowane, państwowe spółki energetyczne kontynuowały inwestycje w węglowe zasoby wytwórcze (w tym zakup zasobów węglowych od pozbywających się ich koncernów zagranicznych, np. Vattenfall, EDF) i w sektorze wydobycia węgla, a w szczególności w ostatnich latach spowolniły lub zatrzymały inwestycje w OZE. Doprowadziło to w 2018 roku do najwyższego wzrostu cen hurtowych energii elektrycznej w Polsce od początku procesu integracji z Unią Europejską.
W ostatnich trzech latach wszystkie spółki energetyczne, znajdujące się w zarządzie Skarbu Państwa, straciły na wartości ponad 16 mld zł, co ogranicza ich przyszłe możliwości inwestycyjne.
Polska elektroenergetyka nie potrafiła skorzystać na tworzeniu jednolitego europejskiego rynku energii elektrycznej i straciła na zbyt powolnej reakcji na unijną politykę klimatyczno-energetyczną.
Dalszy fragment wpisu Grzegorza Wiśniewskiego na blogu „Odnawialny”.
Grzegorz Wiśniewski