„Obecne przepisy dot. farm wiatrowych są bardzo precyzyjne” [wywiad]

„Obecne przepisy dot. farm wiatrowych są bardzo precyzyjne” [wywiad]
Fot. Conergy

Jeśli posłowie PiS zagłosują w trzecim czytaniu we wrześniu przeciw projektowi nowelizacji ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, będzie to totalnym paradoksem, który wskaże, że ich moratorium jest tylko elementem kampanii politycznej mówi w II części wywiadu dla Gramwzielone.pl dr Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).

Link do I części wywiadu na temat obecnych i przyszłych zasad dopłat dla producentów zielonej energii

Grammwzielone.pl: W Sejmie trwają pracę nad nowelizacją ustawy o planowaniu przestrzennym, która może wprowadzić obowiązek realizacji OZE o mocy powyżej 40 kW wyłącznie na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Czy branża wiatrowa traktuje tą nowelizacje jako zagrożenie? Pojawiają się głosy, że ta nowelizacja może uderzyć w mniejszych inwestorów, a najmniej odczują ją inwestorzy wiatrowi, którzy są przygotowani na koszty związane z przygotowaniem MPZP.

REKLAMA

Dr Arkadiusz Sekściński, PSEW: – Założeniem ustawodawcy było ograniczenie możliwości lokalizacji dużych OZE w oparciu o decyzje o warunkach zabudowy i spowodowanie, by powstawały one w oparciu o miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. To w końcu te dokumenty są uchwalane przez radę gminy (lub miasta) i dają mieszkańcom możliwość zgłaszania swoich uwag i wpływu na szczegółowe określenie, co ma się znajdować w ich sąsiedztwie.

Kryterium dużej instalacji OZE określono na poziomie 40 kW. To oczywiście niewielka moc, co oznacza, że zlokalizowanie np. mikrobiogazowni o wielkości np. 300 kW czy np. kilkudziesięciu paneli fotowoltaicznych może już wymagać zmiany w miejscowym planie. Obawiam się też, że gminy nie będą miały środków na te zmiany w MPZP, ale dobrze się stało że zaproponowano poprawkę, by podmiot posiadający tytuł do gruntu (czyli np. inwestor) mógł oficjalnie inicjować i wspierać prace nad MPZP.

Jak wiele projektów wiatrowych powstawało dotychczas na podstawie decyzji o warunkach zabudowy i jakie to rozwiązanie może mieć dla inwestora wady i zalety?

– Zaletą inwestycji, które powstają na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, jest silne umocowanie prawne. W planie dany teren ma przypisaną sobie konkretną funkcję – np. zabudowa mieszkaniowa z usługami, tereny przemysłowe, tereny leśne – z określeniem konkretnie, co się dopuszcza na tym obszarze, a co nie. Poza tym, mieszkańcy są informowani o tym, że przystąpiono do uchwalania MPZP i mogą brać udział w konsultacjach tzn. zgłaszać swoje uwagi. Trudno określić, ile dokładnie projektów wiatrowych do tej pory zostało zlokalizowanych w oparciu o MPZP, ale to podejście jest coraz częściej spotykane i inwestorzy są na nie otwarci. Tyle, że miejscowy plan uchwala gmina, co często zajmuje bardzo długi czas. Do tej pory w Polsce ledwie 30% obszarów zostało pokrytych MPZP, a więc nie ma co się dziwić, że wiele inwestycji wciąż musi być lokalizowanych w oparciu o warunki zabudowy.

REKLAMA

Jak na koszt i harmonogram inwestycji wiatrowej wpływa w praktyce konieczność przygotowania od podstaw miejscowego planu zagospodarowania dla terenu, który nie ma żadnych przepisów planistycznych?

– Instytut Jagielloński w opracowaniu na temat skutków wdrożenia tzw. ustawy krajobrazowej, na podstawie publicznie dostępnych danych oszacował, że średni koszt sporządzania MPZP na obszarze 1 ha to 3 981 zł. Ale to nie koszt, lecz sama procedura uchwalania zmian w miejscowym planie jest często wyzwaniem. Ten proces może trwać nawet kilka lat. Szczególnie wtedy, gdy pojawiają się protesty, a grupy choćby kilku osób skutecznie blokują prace planistyczne. Dzisiaj proces rozwijania projektu wiatrowego zajmuje nawet 5-6 lat, i to prace planistyczne pochłaniają lwią część tego czasu. Ale są one niezbędne, by inwestycja była maksymalnie przyjazna otoczeniu.

PiS przedstawiał wcześniej swoje rozwiązania w zakresie przepisów planistycznych, które miały na celu wprowadzenie wymogu minimum 3-kilometrowej odległości farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych i lasów. Czy zatem aktualnie procedowaną w Sejmie nowelizację branża wiatrowa może traktować jako mniejsze zło? Czy inwestorzy z sektora wiatrowego mogą obawiać się propozycji PiS dotyczących m.in. wprowadzenia moratorium na budowę farm wiatrowych, mając na uwadze zbliżające się wybory parlamentarne?

– Przyjęcie moratorium, którego domaga się PiS, wstrzymałoby nie tylko nowe projekty, ale także projekty znajdujące się na zaawansowanym etapie realizacji. To byłby koniec energetyki wiatrowej w Polsce. Argumenty PiS, zgodnie z którymi obecnie w Polsce brakuje przepisów, które wystarczająco regulowałyby budowę farm wiatrowych to polityczna manipulacja. Przepisy w zakresie lokalizacji elektrowni wiatrowych funkcjonują i są bardzo precyzyjne. Każda elektrownia jest instalowana w oparciu o miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego lub decyzję o warunkach. Na tej podstawie inwestor musi jeszcze uzyskać pozwolenie na budowę. Dodatkowo niezbędna jest pozytywna decyzja środowiskowa oraz umowa przyłączeniowa, określająca zasady przyłączenia do sieci.

Jeśli posłowie PiS zagłosują w trzecim czytaniu we wrześniu przeciw projektowi nowelizacji ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, będzie to totalnym paradoksem, który wskaże, że ich moratorium jest tylko elementem kampanii politycznej.

gramwzielone.pl