Olga

http://wyborcza.pl/1,138504,18814365,w-zyciu-wszystko-jest-mozliwe-tylko-trzeba-o-to-walczyc.html#BoxGWImg

foto (Piotr Schmidt)

Czasami mieliśmy wrażenie, że walimy głową w ścianę. Wydawało mi się, że dla potencjalnych inwestorów jestem wymądrzającą się smarkulą, a moi wspólnicy – fanatykami, którzy biegają ze szkiełkami po mieście. Zupełnie inaczej było z panem Sawadą – o poszukiwaniach inwestora i o tym, jak z pomocą perowskitów zrewolucjonizować światową energetykę opowiada Olga Malinkiewicz.

Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

REKLAMA

Joanna Ćwiek: Co takiego jest w pani start-upie, że na podpisanie umowy z japońskim inwestorem przychodzi wicepremier?

Nasza firma Saule Technologies zajmuje się badaniem perowskitów. To związek występujący w przyrodzie, który można bardzo łatwo i tanio wyprodukować w laboratorium. To genialny materiał, który absorbuje energię słoneczną i przekształca ją w energię elektryczną. Dodatkowo można nim pokryć zwykłą folię i wydrukować wszystko na drukarce. Jest to rozwiązanie, które zapewnia bezpieczeństwo energetyczne i jest przyjazne dla środowiska. Problem jednak w tym, że nad tymi rozwiązaniami trzeba jeszcze trochę popracować w laboratorium, ale w otoczeniu przemysłu, bo to on będzie odbiorcą naszego produktu. Inwestor z dużym doświadczeniem biznesowym z relacjami z największymi firmami na rynku japońskim jest dla nas najlepszym partnerem biznesowym, dlatego właśnie wybraliśmy jego ofertę. Spadł nam więc niejako z nieba.

Dlaczego? Na co chcecie wydać pieniądze od niego?

Teraz będzie nas stać na laboratorium z prawdziwego zdarzenia, na zakup sprzętu, którego do tej pory bardzo nam brakowało. Kluczowa w naszej pracy jest np. drukarka, bo chcemy te rozwiązania drukować na folii. Ale nie mamy swojej, więc pracujemy na pożyczonej. Potrzebujemy także pieniędzy na inny sprzęt oraz same próbki.

Wsparcie ze strony pana Sawady to także szansa na szybszą komercjalizację naszych badań, a także większe prawdopodobieństwo, że wyniki te trafią do produkcji. Zwłaszcza że dzięki kontaktom biznesowym naszego inwestora będzie nam łatwiej wejść na międzynarodowe rynki.

Podpisana właśnie umowa cieszy mnie tym bardziej, że zbiegła się z dotacją przyznaną nam przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Wygraliśmy tę bitwę, ale przed nami wojna o to, kto będzie pierwszy na świecie z komercyjnym wykorzystaniem perowskitów.

Rzeczywiście był taki problem ze znalezieniem inwestora w Polsce?

Ogromny. Przez rok razem z moimi wspólnikami Piotrem Krychem i Arturem Kupczunasem mieliśmy wrażenie, że walimy głową w ścianę. Wydawało mi się, że dla potencjalnych inwestorów jestem wymądrzającą się smarkulą, a moi wspólnicy – fanatykami, którzy biegają ze szkiełkami po mieście.

Ostatni rok był z tego powodu bardzo nerwowy. W tego typu pracach kto pierwszy, ten lepszy. Nad podobnymi jak nasze rozwiązaniami pracują także naukowcy z Oksfordu i my cały czas się z nimi ścigamy. Teraz pojawiła się wreszcie szansa, że ten wyścig możemy wygrać.

Wielokrotnie w wywiadach podkreślała pani, że zależałoby pani najbardziej na tym, by w te rozwiązania zainwestował polski rząd lub przynajmniej inwestor z naszego kraju. Tymczasem pojawił się Japończyk.

Nie udało się znaleźć polskiego inwestora. Ludzie, z którymi rozmawialiśmy, byli co prawda zachwyceni naszymi rozwiązaniami, ale nie chcieli się zaangażować w to przedsięwzięcie głębiej. Oczekiwali od nas prototypu, którego nie mieliśmy, a nie chcieli wyłożyć środków na jego wyprodukowanie. Za bardzo się bali ryzyka. Nie brali pod uwagę, że mogą być technologicznymi liderami i to od nich świat będzie kupował te rozwiązania.

REKLAMA

Wiele osób szukało także ekspertów, którzy by się wypowiedzieli na ten temat. Ale pojawiali się tacy, którzy nie mieli o tym zbytniego pojęcia, a specjalistów za granicą nikt nie szukał.

Zupełnie inaczej było z panem Sawadą, któremu już po półgodzinie rozmowy zaświeciły się oczy i zdecydował się nas wesprzeć. Ale to Japonia, która przecież kocha nowe technologie.

 

Może polskich firm nie było na to stać?  

To dość tania technologia. Cały materiał można syntetycznie wytworzyć w laboratorium, a wydatek na rozwój naszej technologii to najwyżej kilkanaście milionów. Pewnie, że to też pieniądze, ale przecież na tym rozwiązaniu będzie można zarobić znacznie więcej. Moim zdaniem zabrakło im po prostu odwagi.

Jak będzie teraz wyglądała wasza działalność przez najbliższe lata?

To przede wszystkim będzie praca w laboratorium nad prototypem na telefony komórkowe i laptopy, ale niewykluczone, że będą to także inne zastosowania, np. militarne czy w budownictwie.

By zintensyfikować prace nad tym rozwiązaniem, chcemy zatrudnić dodatkowych naukowców i pracować na wiele rąk. Aktualnie prowadzimy rekrutację nowych członków zespołu.

W następnej kolejności chcemy stworzyć sieć produkcyjną składającą się z ciągu drukarek lub jednej dużej drukarki. Liczymy po cichu, że te prace nie potrwają dłużej niż dwa-trzy lata.

Ostatni etap to wdrożenie naszego produktu do produkcji.

Czy to będą cały czas dodatki do telefonów i laptopów?

Generalnie zakładamy nie bezpośrednią sprzedaż, ale współpracę z innymi firmami. My im dostarczymy folię, a oni ją wykorzystają – czy to do pokrycia telefonu, czy dachu domu.

Do czego statystyczny Kowalski może wykorzystać to rozwiązanie?

Na bardzo wiele sposobów. Powoduje ono drastyczne obniżenie kosztów energii. W dodatku mniej zanieczyszczając środowisko. Mam nadzieję, że też dzięki temu uda się zapalić światło w tych biednych domach, w których z biedy wyłączono prąd, a także ogrzać mieszkania zimą. Dodatkowo widzę także spore możliwości jego zastosowania w obronności, np. w zasilaniu drona czy w żeglarstwie. I znikną z polskich dachów te szpecące ekrany fotowoltaniczne.

A macie też inne projekty czy to jest wasz jedyny?

To nasz najważniejszy projekt, ale niejedyny. Rozmawiamy z naukowcami o ich pomysłach. Niewykluczone, że trafimy na taki, który będziemy chcieli rozwinąć i w niego zainwestować. My dostaliśmy szansę, musimy ją wykorzystać i pomóc też innym w realizacji ich pomysłów i planów. Chcemy zmienić Polskę poprzez innowację, bo to innowacja pobudza wzrost gospodarczy i poprawia nasze życie.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,138504,18814365,w-zyciu-wszystko-jest-mozliwe-tylko-trzeba-o-to-walczyc.html#ixzz3lpizuXV7