Pierwsi prosumenci nie dostaną wsparcia
Nie tylko podłączenie, czy zakup paneli słonecznych, ale nawet samo zawarcie umowy w tej sprawie lub drobna pomyłka we wniosku wyeliminują pierwszych inwestorów np. w panele słoneczne z systemu taryf gwarantowanych (tzw. FiT). To pomysł Ministerstwa Energii na „doprecyzowanie” ustawy o OZE, którym wkrótce zajmie się rząd – wynika z analizy Obserwatora Legislacji Energetycznej portalu WysokieNapiecie.pl.
Przygotowywana przez Ministerstwo Energii „prosumencka” nowela ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) miała poprawić przepisy przyznające pierwszym osobom, które wybudują np. na dachu własnego domu panele fotowoltaiczne podłączone do sieci energetycznej taryfy gwarantowane. Uchwalone rok temu – wbrew stanowisku rządu i PO, a głosami PiS, SLD i PSL – przepisy są bowiem niejasne.
Zgodnie z aktualnym brzmieniem ustawy o OZE taryfy gwarantowane otrzymać mają „nowobudowane” mikroinstalacje o mocy do 3 kW (pierwsze 300 MW) oraz do 5 kW (pierwsze 500 MW). Ustawa nie wyjaśnia jednak znaczenia terminu „nowobudowane”, ani nie przewiduje trybu weryfikacji, czy ustawowe progi łącznej mocy zainstalowanej, po przekroczeniu których wsparcie nie będzie już przyznawane, zostały przekroczone.
Ministerstwo Energii zaproponowało, aby prosumenci, którzy chcą skorzystać z taryf gwarantowanych (od 45 do 75 gr/kWh) składali w Urzędzie Regulacji Energetyki pisemną deklarację o zamiarze otrzymania takiego wsparcia. Mieliby w niej podać rodzaj instalacji, który zamierzają zamontować, oraz przewidywaną 15-letnią produkcję energii. Dzięki temu URE monitorowałoby liczbę i moc instalacji, które mają powstać, a następnie weryfikowało z dystrybutorami energii, czy rzeczywiście powstały. Na podstawie tych informacji wiedziałoby, kiedy zostaną przekroczone progi 300 i 500 MW. O tym fakcie niezwłocznie informowałoby na swojej stronie internetowej, a taryfy gwarantowane nie byłyby już przyznawane wszystkim osobom, które wprowadziłyby energię ze swoich mikroinstalacji w następnym miesiącu lub później. Te osoby mogłyby już odsprzedawać energię z mikroinstalacji po 100 proc. średniej ceny rynkowej z poprzedniego kwartału.
Najwięcej kontrowersji budzi jednak przepis, zgodnie z którym niezłożenie deklaracji do URE przed zakupem lub choćby zamówieniem urządzeń (jeśli jest nieodwołalne i wiąże się np. z wpłatą zaliczki) eliminowałoby prosumentów z możliwości otrzymania taryfy gwarantowanej.
Zgodnie z projektowanym art. 39b ustawy o OZE „przez rozpoczęcie inwestycji dotyczącej mikroinstalacji należy rozumieć rozpoczęcie budowy, zakup, instalowanie, eksploatację albo modernizację mikroinstalacji lub złożenie pierwszego prawnie wiążącego zobowiązania do zamówienia urządzeń wchodzących w skład mikroinstalacji lub jakiegokolwiek zobowiązania, które czynić będzie realizację inwestycji nieodwracalną”.
Ministerstwo Energii nie wyjaśniło w uzasadnieniu do ustawy dlaczego termin „nowobudowane” zastąpiło tak restrykcyjną definicją. Tymczasem na podstawie aktualnych przepisów część drobnych inwestorów zamówiła lub kupiła już urządzenia, na bazie których chcieli wybudować swoje mikroinstalacje po 1 stycznia 2016 roku.
– Mówić krótko czuję się oszukany przez państwo. Na podstawie istniejącej ustawy zdecydowałem, że nie skorzystam z dofinansowania, tylko z własnej kieszeni wydałem 14 tys. zł na instalację o mocy 3 kW i zamiast spodziewanego zwrotu z inwestycji w ciągu kilku lat, być może wyjdę na zero za kilkanaście i tylko dzięki temu, że mamy bilansowanie energii netto – mówi w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl pan Marcin z województwa łódzkiego. – W gorszej sytuacją będą jednak te osoby, które pod kątem nowego systemu wsparcia wybudowały lub rozbudowały swoje instalacje do 10 kW chcąc sprzedawać większą ilość nadwyżek – dodaje.
Już samo uchwalenie 29 grudnia 2015 roku nowelizacji ustawy o OZE (została opublikowana i weszła w życie 31 grudnia), która odroczyła wejście w życie przepisów o taryfach gwarantowanych, wzbudziło niezadowolenie wielu osób, które przygotowywały się do nowych przepisów. Kolejna nowelizacja oznacza, że nie tylko nie dostaną obiecanej pomocy przez pierwsze pół roku, ale nie otrzymają go wcale. Taki sposób podejścia do drobnych, indywidualnych inwestorów może podważać zaufanie do państwa. W trakcie rządowych prac nad ustawą żaden z resortów nie podniósł tego problemu. Można się zatem spodziewać, że ustawa w takiej formie zostanie przyjęta przez rząd i trafi do parlamentu.
Jak wynika z informacji Obserwatora Legislacji Energetycznej portalu WysokieNapiecie.pl, na razie resorty energii, finansów, środowiska i rolnictwa spierają się o kilka innych kluczowych kwestii – m.in. dodatkowe pieniądze na obsługę składanych przez prosumentów deklaracji, czy możliwości objęcia wsparciem także samorządów. Z tego powodu zaplanowane rozpatrzenie projektu ustawy o OZE przez rządowy Komitet Stały zostało odwołane. Jak poinformowała dziennikarzy portalu osoba zajmująca się sprawą, ministerstwa muszą uzgodnić kontrowersyjne kwestie między sobą, ponieważ tego typu spory nie są rozstrzygane na szczeblu politycznym, czyli posiedzenia rządu.