Rynek biomasy w Polsce

Pewne jest, że popyt na biomasę będzie w naszym kraju systematycznie rósł. A co z jej podażą? {więcej}

Polityka Unii Europejskiej w zakresie zwiększenia produkcji energii ze źródeł odnawialnych gwarantuje systematyczny wzrost popytu na biomasę w kolejnych latach. Biomasę coraz częściej wykorzystują nie tylko gospodarstwa domowe, ale także potężne elektrownie.

Vattenfall szacuje, że biomasą ogrzewanych w naszym kraju jest już około 1 mln domów jednorodzinnych, do czego wykorzystuje się ok. 7,4 mln ton tego surowca. Oznacza to, że do atmosfery nie trafia ok. 11 mln ton CO2.

REKLAMA

Koncern energetyczny zakłada, że, aby wywiązać się z obowiązku redukcji emisji CO2, jaki nałożyła na nasz kraj Unia Europejska, w 2020 roku trzeba będzie wyprodukować ok. 8,3 mln ton, a 10 lat później – 10,6 mln ton biomasy. Czy zaspokojenie tych potrzeb będzie możliwe? Nie przy obecnym tempie wzrostu podaży biomasy.

Biomasę coraz częściej wykorzystują elektrownie, które dzięki jej spalaniu, mogą sprostać coraz bardziej surowym, unijnym wymaganiom w zakresie redukcji emisji CO2. A należy pamiętać też o planie budowy biogazowi, dla których paliwem będą także rośliny energetyczne.

Bloki przeznaczone do spalania biomasy powstają już w wielu polskich elektrociepłowniach. Dla przykładu, Vattenfall już w przyszłym roku chce spalać w swoich zakładach na Żeraniu i w Siekierkach ponad 220 tys. ton biomasy, co pozwoli ograniczyć emisję CO2 o 260 tys. ton rocznie. Dzięki wykorzystaniu biomasy koncern energetyczny będzie co roku produkować 190 MWh ‘czystej’ energii. Z kolei GdF Suez wybuduje w elektrowni Połaniec siłownię o mocy 190 MW, w której będzie współspalana biomasa.

Wyżej opisane przypadki nie są bynajmniej wyjątkami, co otwiera świetne perspektywy przed rynkiem biomasy w Polsce. Problem w tym, że rynek ten po stronie podażowej nie rozwija się na miarę swoich możliwości.

REKLAMA

Polska dysponuje bowiem sporym potencjałem w zakresie produkcji biomasy. Jak przekonuje w wywiadzie dla Rzeczpospolitej Ryszard Gajewski, prezes zarządu Polskiej Izby Biomasy, w naszym kraju pod produkcję roślin energetycznych można przeznaczyć 1,7 mln ha ziemi. Tymczasem obecnie pod uprawy biomasy przeznacza się zaledwie 10 tys. ha. Liczba ta odpowiada zaledwie kilku procentom zapotrzebowania na biomasę zgłaszanego przez polskie zakłady energetyczne.

Zwiększenie areału upraw roślin energetycznych nie musi wcale odbywać się kosztem produkcji roślin na cele spożywcze. Co więcej, wprowadzenie upraw biomasy pozwoliłoby rolnikom na dywersyfikację ich produkcji, a także na zagospodarowanie gorszych jakościowo ziem, które są często niewykorzystywane.

Co uniemożliwia rozwój rynku biomasy? Między innymi brak konsekwentnej polityki nie tylko na szczeblu krajowym, ale także wspólnotowym. Przykładem może być zniesienie przez Unię dopłat do upraw roślin energetycznych, co – biorąc pod uwagę cele Brukseli w zakresie produkcji ‘zielonej’ energii, a także fakt, że są one realizowane przez przedsiębiorstwa głównie za pomocą biomasy – jest niekonsekwencją.

Niekonsekwentna jest w tej kwestii także polityka polskiego rządu, który nie posiada jasnej, długookresowej strategii w zakresie rozwoju rynku biomasy, a który zobowiązał się, że do 2020 roku produkcja energii ze źródeł odnawialnych, czyli m.in. biomasy, wzrośnie do poziomu 15 proc. ogólnej produkcji energii w naszym kraju.

W efekcie, taka sytuacja – brak spójnej polityki, niepewność co do cen i możliwości zbytu w przyszłości – zniechęca wielu rolników do wprowadzania upraw roślin energetycznych, co jest przecież inwestycją minimum kilkuletnią.

Problemem jest też w dalszym ciągu mała świadomość co do możliwości wykorzystania biomasy. W efekcie nie wykorzystuje się w pełni nawet dostępnej już biomasy. Jak szacuje Gajewski, co roku w naszym kraju do wykorzystania na cele energetyczne pozostaje ok. 5-6 mln ton słomy, z której można produkować brykiet i ogrzewać za jego pomocą gospodarstwa domowe.


red. / Gramwzielone.pl