Sejm przyjął ustawę antywiatrakową. Koniec inwestycji wiatrowych w Polsce?

Sejm przyjął ustawę antywiatrakową. Koniec inwestycji wiatrowych w Polsce?

 

Sejm w piątek przyjął ustawę o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Zdaniem branży wiatrowej, wejście w życie wpisanych do niej regulacji oznacza koniec nowych inwestycji w polskim sektorze wiatrowym.

REKLAMA

 

W czasie drugiego czytania Komisja Infrastruktury zarekomendowała przyjęcie 17 poprawek. Dodatkowo opozycja zgłosiła 20 wniosków mniejszości, które również były przedmiotem piątkowych głosowań.

 

Przygotowany przez posłów PiS projekt ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, nazywanej przez jej przeciwników ustawą antywiatrakową lub odległościową – ze względu na najważniejszą regulację dot. nowego kryterium minimalnej odległości wiatraków od zabudowań i obszarów chronionych, trafił do Sejmu w połowie marca.

 

Jak referował poseł PiS Grzegorz Schreiber, najważniejsze kwestie w zgłoszonych poprawkach dotyczyły wykreślenia konieczności wydawania decyzji zezwalającej na eksploatację przez Urząd Dozoru Technicznego, a także umożliwienia zabudowy mieszkaniowej w pobliżu elektrowni wiatrowych, w odległości bliższej niż 10-krotną wysokość elektrowni wiatrowej.

 

Za całą ustawą głosowało 239 posłów, 147 było przeciw, a 16 wstrzymało się od głosu. „Za” byli wszyscy posłowie PiS, 12 posłów Kukiz’15 (14 posłów tego klubu wstrzymało się od głosu), trzech posłów niezależnych i wszystkich trzech posłów klubu Kornela Morawieckiego (WiS). Przeciwko głosowali wszyscy posłowie PSL, Nowoczesnej, PO – z wyjątkiem dwóch posłów PO, którzy wstrzymali się od głosu.

 

Teraz swoje poprawki do ustawy mogą wnieść senatorowie. Po ich rozpatrzeniu przez Sejm, ustawę powinien podpisać prezydent. Zgodnie z wpisanym do niej krótkim vacatio legis, ustawa wejdzie w życie już 14 dni po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw.

 

 

Koniec nowych inwestycji wiatrowych?

 

Decyzją Sejmu została również przyjęta ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Określa ona warunki i tryb lokalizacji oraz budowy elektrowni wiatrowych, a także warunki lokalizacji takich instalacji w sąsiedztwie zabudowy mieszkaniowej. Ustawa została uchwalona w związku z dynamicznym rozwojem energetyki wiatrowej i jednoczesnym brakiem ram prawnych dla lokalizowania i budowy elektrowni wiatrowych. Przyjęcie ustawy podyktowane było także faktem, że instalacje te są lokalizowane zbyt blisko budynków mieszkalnych, co powoduje konflikty między niezadowolonymi mieszkańcami a gminami, gdyż urządzenia te emitują hałas, niesłyszalne dla ucha infradźwięki, powodują wibracje i mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia w przypadku awarii. Ustawa m.in. wprowadza definicję elektrowni wiatrowej. Zgodnie z ustawą, instalacje tego typu będą mogły być lokalizowane wyłącznie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Wiatrak będzie można postawić w odległości nie mniejszej niż 10-krotność jego wysokości (wraz z wirnikiem i łopatami) od zabudowań mieszkalnych i mieszanych oraz obszarów szczególnie cennych z przyrodniczego punktu widzenia (np. parków narodowych czy krajobrazowych, rezerwatów). Ustawa pozwala na przebudowę, nadbudowę, rozbudowę, remont, montaż i odbudowę budynku mieszkalnego stojącego w odległości mniejszej niż wyżej opisana. Nowe przepisy dotyczą elektrowni wiatrowych o mocy większej niż 40 kW, czyli nie obejmują mikroinstalacji. W myśl ustawy, nie będzie można rozbudowywać istniejących wiatraków, które nie spełniają kryterium odległości – dozwolony będzie tylko ich remont i prace niezbędne do prawidłowego użytkowania. Ustawa przewiduje również, że możliwa będzie budowa domów mieszkalnych w mniejszej odległości od elektrowni wiatrowej niż wymagana, jeżeli takie inwestycje są uwzględnione w obowiązujących planach zagospodarowania przestrzennego. W sytuacji, gdy takich dokumentów nie ma, gminy będą miały 36 miesięcy na uchwalenie – na dotychczasowych zasadach – planów miejscowych przewidujących lokalizację budynków mieszkalnych. 

 

PiS: ustawa przeciwko lobbystom

 

Najaktywniejszy w piątkowej debacie o wiatrakach w Sejmie poseł Michał Stasiński z Nowoczesnej wskazywał, że ustawa zlikwiduje rozwój „innowacyjnej części polskiej gospodarki” i 8,5 tys. miejsc pracy, prowadząc do bankructwa małych i średnich firm oraz rodzimych inwestorów.

 

Wskazywał, że nowa definicja elektrowni wiatrowych „rażąco” podniesie kwoty podatku od nieruchomości, który płacą właściciele farm wiatrowych. Jego zdaniem to narusza konstytucyjną zasadę równości wobec prawa.

 

Apelował ponadto o wydłużenie vacatio legis tej ustawy, które w obecnej wersji ustawy wynosi zaledwie 14 dni.

 

Wskazywał, że ustawa jest też zagrożeniem dla banków, podając przykład BOŚ Banku, który kredytował budowę farm wiatrowych.

 

Przypominał, że raport autorstwa PZH na temat wpływu pracy elektrowni wiatrowych na zdrowie, na który powoływali się autorzy ustawy antywiatrakowej de facto stwiedza, że brakuje badań wykazujących negatywne oddziaływanie wiatraków.

 

Poseł PiS Bogdan Rzońca – Nie ma walki z wiatrakami. Jesteśmy tylko za tym, aby stworzyć w Polsce zdrowy miks energetyczny, gdzie będą biogazowy nie, elektrownie wodne, gdzie oczywiście także będą powstawały farmy wiatrowe. Tylko te farmy wiatrowe nie mogą stać na przykład w uzdrowisku. (…) Farmy wiatrowe tak, ale w tych miejscach, gdzie mogą normalnie funkcjonować i nie szkodzić zdrowiu.

 

Odnosząc się do argumentów posłów PiS, którzy mówili w Sejmie w kontekście inwestycji wiatrowych używając określeń „patologie”, „korupcja” czy „układy mafijne”, że jeśli jest to prawdą, to wszyscy inwestorzy powinni teraz „siedzieć w więzieniach”.

REKLAMA

 

– Za tą ustawą stoi polski węgiel. Państwa miks energetyczny to jest po pierwsze węgiel, po drugie węgiel i po trzecie węgiel – odpowiadał posłom PiS poseł Michał Stasiński. – Polska energetyka oparta na zadłużonym, niedoinwestowanym, niebezpiecznym i nieopłacalnym górnictwie, którego państwo nie naprawicie, będzie przynosić nam wszystkim niestety tylko szkody.

 

Przypominał szacunki, że koszty ratowania górnictwa w przeliczeniu na obywatela, będą wynosić w skali roku po 360 zł.

 

Posłanka Małgorzata Chmiel z PO mówiła o tym, że przez dominującą w Polsce zabudowę siedliskową budowanie nowych farm wiatrowych stanie się niemożliwe. Przypominała, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych orzekło, że ustawa antywiatrakowa jest niezgodna z prawem unijnym.

 

Poseł PSL Mieczysław Kasprzak komentował, że przyjęcie ustawy doprowadzi do wzrostu produkcji energii w technologii współspalania i importu biomasy. Wskazywał, że nie ma możliwości zablokowania możliwości przywożenia do Polski biomasy zagranicznej.  

 

Poseł Kukiz’15 Sylwester Chruszcz walczył o to, aby ustawy nie stosować do wiatraków z poziomą osią obrotu. Jak zapewniał ta technologia to „przyszłość”. Tej poprawki jednak nie przyjęto.

 

Poseł Ireneusz Zyska z klubu Wolni i Sollidarni mówiąc o „bezwzględnym lobbingu” i „zawłaszczeniu odnawialnych źródeł energii” i „patologicznym nadwsparciu tylko jednej technologii”, zapewniał o poparciu swojego klubu dla ustawy antywiatrakowej.

 

Minister edukacji Anna Zalewska, która jako posłanka poprzedniej kadencji Sejmu dała się poznać jako przeciwniczka inwestycji w farmy wiatrowe, zapewniała, że uwagi na temat możliwości niezrealizowania przez Polskę celu OZE na 2020 r. to „niestworzone historie”, dodając, że w 2015 r. nasz kraj miał 12 proc. udziału zielonej energii, podczas gdy celem było 10 proc. – Przepłaciliśmy – podsumowała, wyliczając, że 1 MWh energii z węgla kosztuje 170 zł, a w przypadku elektrowni wiatrowej trzeba doliczyć 250-270 zł.

 

Komentując kwestię wpływu wiatraków na zdrowie, zapewniała, że „na całym świecie jest mnóstwo badań tych, którzy żyją pod elektrowniami wiatrowymi”.

 

Zapewniała, że „Prawo i Sprawiedliwość jest za tym, co daje prawdziwą wolność, za prosumentem i mikroinstalacjami i za różnorodnością”.

 

Minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił o „odnawialnej demagogii”

– Obywatele i przedsiębiorcy z własnej kieszeni przepłacili w 2015 r., różnie szacują, ale na pewno więcej niż pół miliarda złotych,

 

– My przez to szaleństwo z energią odnawialną zmniejszamy sobie PKB

 

Mówiąc o kosztach energii odnawialnej w Niemczech ocenił, że „już przedstawiciel stowarzyszeń niemieckim powiedział, że to będzie musiało się skończyć” (…) Unia Europejska sama mówi, że musimy to jakość unormować, musimy z tego wyjść. To my mamy czekać, żeby oni nam powiedzieli, że mamy z tego wyjść? My musimy być pierwsi w takich sprawach.

 

Zapewniał, że „wszyscy wiemy, że jeśli w 2050 r. odejdziemy od węgla całkowicie, to polskie PKB będzie mniejsze niż dzisiaj”. Ocenił, że bez węgla energia musiałaby kosztować 100 proc. drożej.

 

W każdym rachunku obywatela w 100 zł jest 12-13 zł za energię odnawialną.

 

Nasze elektrownie węglowe muszą stać i czekać, kiedy nie będzie wiatru, żeby wejść z energią. I gdzie te pieniądze mamy znaleźć w tej chwili na odbudowę energetyki węglowej. (…) Musimy odbudowywać energetykę węglową.

 

Oceniał, że nowe elektrownie węglowe mają 50 proc. sprawność, podczas gdy stare – 30 proc. – W związku z tym wyprzedzamy redukcję emisji.

 

Prowadzący posiedzenie Sejmu marszałek Kuchciński nie dał szansy posłom opozycji na ustosunkowanie się do słów ministra energii i od razu zarządził głosowanie nad całą ustawą antywiatrakową. Wcześniej jednak poseł Michał Stasiński odnosząc się do ostatnich wystąpień ministra Tchórzewskiego komentował, że ten „bardzo często mówi półprawcy, ćwierćprawdy, wyciąga pewne informacje nie pokazując całości obrazu”.