KE: zwolnienie przemysłu z kosztów opłaty OZE to niedozwolona pomoc publiczna

KE: zwolnienie przemysłu z kosztów opłaty OZE to niedozwolona pomoc publiczna
Angela Merkel i Gunter Oettinger, foto: caugner,flickr cc-by-2.0

{więcej}Taką opinię wyraził niedawno unijny komisarz ds. energetyki Gunter Oettinger w odniesieniu do stosowanego w Niemczech zwolnienia z tzw. opłaty EEG, czyli wliczonego w cenę energii dla odbiorców końcowych kosztu wsparcia producentów zielonej energii. Ze zwolnienia tego korzystają najbardziej energochłonne niemieckie przedsiębiorstwa. 

Niemcy częściowo wyłączyli swoje najbardziej energochłonne przedsiębiorstwa z ponoszenia kosztów związanych z zakupem energii z OZE. Koszty dopłat do produkcji zielonej energii w Niemczech wliczane są odbiorcom końcowym w ich rachunki za energię w ramach tzw. opłaty OZE. W ostatnich latach produkcja energii na niemieckich farmach wiatrowych i fotowoltaicznych szybko rosła, rosły więc także koszty związane z dopłatami uwzględniane w rachunkach za energię.

Aby uniezależnić od ponoszenia rosnących kosztów najbardziej enegochłonne firmy, dla których wzrost kosztów związanych z konsumpcją energii mógłby oznacząć pogorszenie konkurencyjności, niemiecki rząd postanowił zwolnić je częściowo z ponoszenia kosztów dopłat do produkcji zielonej energii, a koszty tych zwolnień uwzględniono dodatkowo w rachunkach za energię dla pozostałych odbiorców. 

REKLAMA

Między innymi dlatego średnia cena energii dla gospodarstw domowych w Niemczech wynosi już ok. 0,29 €/kWh, podczas gdy niemiecki przemysł płaci za prąd o ponad połowę mniej. Wysokość tzw. opłaty EEG w rachunku za energię w Niemczech to już ok. 0,0528 €/kWh. 

Mechanizm polegający na wprowadzonemu już w 2003 roku częściowemu zwolnieniu niemieckiego przemysłu z opłaty EEG może jednak zostać uznany przez Komisję Europejską za niedozwoloną pomoc publiczną, co zasygnalizował komisarz ds. energetyki Gunther Oettinger.

REKLAMA

Według niemieckiego komisarza wprowadzone w jego kraju mechanizmy obniżające koszty energii dla energochłonnego przemysłu to po prostu forma subsydiów – w najlepszym przypadku Komisja Europejska zakaże ich stosowania Berlinowi, a w najgorszym – Bruksela może domagać się zwrotu pieniędzy, które zaoszczędziły niemieckie przedsiębiorstwa korzystające ze zwolnień. W sumie chodzi o kwotę przynajmniej kilku miliardów euro, a liczba przedsiębiorstw w Niemczech, które są objęte zwolnieniem w tym roku wzrosła do 2245 w porównaniu do 979 w roku ubiegłym. 

Dochodzenie w sprawie uznania zwolnienia niemieckiego przemysłu z tzw. opłaty EEG za niedozwoloną pomoc publiczną zostało wszczęte przez Brukselę kilka tygodni temu, a zdaniem Oettingera przyjęcie sankcji jest możliwe jeszcze w tym roku – ale nie przed zaplanowanymi na jesień wyborami w Niemczech. Jak zaznaczył unijny komisarz ds. energetyki, ewentualne sankcje mogą „zagrozić życiu” wielu niemieckim firmom. 

W całej sprawie zastanawia fakt, dlaczego Komisja Europejska przyjrzała się zwolnieniu niemickich firm z opłaty EEG dopiero teraz, skoro mechanizm jest stosowany od roku 2003. Być może dochodzenie jest powiązane z inną sporną kwestią pomiędzy Brukselą i Berlinem, a ponadto Komisja Europejska musi zdawać sobie sprawę, że przyjęcie retroaktywnych sankcji może de facto pogrążyć w kryzysie największą i jedną z niewielu dobrze radzących sobie obecnie europejskich gospodarek.

Ponadto, przyjęcie sankcji może oznaczać koniec niemieckiego systemu wsparcia dla producentów zielonej energii funkcjonującego od 2000 roku w ramach ustawy EEG. Wycofanie subsydiów nie może się jednak odbyć kosztem inwestorów, którzy do tej pory wybudowali w Niemczech swoje biogazownie, farmy wiatrowe czy fotowoltaiczne i którym niemieckie prawo gwarantuje stałe wsparcie przez okres 20 lat od momentu podłączenia do sieci danego projektu. Obecnie w Niemczech działa już po około 30 GW farm wiatrowych i słonecznych, a także kilka tysięcy objętych wsparciem biogazowni, których koszty są następnie przerzucane przez zakłady energetyczne na odbiorców energii w opłacie EEG. 


Zwolnienia z części kosztów związanych z zakupem energii dla najbardziej energochłonnych zakładów mogą zostać wprowadzone także w Polsce. Zapisy na ten temat znalazły się bowiem w nowelizacji Prawa energetycznego, czyli tzw. małym trójpaku, który wkrótce może przyjąć polski parlament. Mały trójpak zakłada częściowe wyłączenie najbardziej energochłonnych polskich przedsiębiorstw z tzw. obowiązku OZE, czyli posiadania określonego udziału zielonej energii w konsumowanej przez nie energii – regulowanego poprzez zakup odpowiedniej ilości zielonych certyfikatów. 
gramwzielone.pl