Zawiadomienie UOKiK o podejrzeniu stosowania praktyk ograniczających konkurencję na rynku zielonych certyfikatów

Zawiadomienie UOKiK o podejrzeniu stosowania praktyk ograniczających konkurencję na rynku zielonych certyfikatów
Agentur für Erneuerbare Energien e.V. 1

{więcej}Poniżej prezentujemy treść zawiadomienia o podejrzeniu stosowania praktyk ograniczających konkurencję i wykorzystywania pozycji dominującej na rynku zielonych certyfikatów, które zostało skierowane do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przez Polskie Stowarzyszenie Producentów Biogazu Rolniczego. 

REKLAMA

Warszawa, dnia 22.07.2013r.
 
Prezes Urzędu
Ochrony Konkurencji i Konsumentów
Plac Powstańców Warszawy 1
00-950 Warszawa
 
Zawiadomienie o podejrzeniu stosowania praktyk ograniczających konkurencję wykorzystywania pozycji dominującej
 
Działając w imieniu Polskiego Stowarzyszenia Producentów Biogazu Rolniczego w Warszawie zwracamy się z wnioskiem o analizę sytuacji panującej na rynku energii odnawialnej, związanej z tzw. systemem „zielonych certyfikatów” określonym w Ustawie Prawo Energetyczne, z uwagi na uzasadnione podejrzenie istnienia praktyk ograniczających konkurencję oraz wykorzystywanie pozycji dominującej w rozumieniu przepisów (Art. 6 i Art.9) ustawy z dnia 16 lutego 2007r. o ochronie konkurencji i konsumentów zwaną dalej Ustawą.
 
Kwestia ta była już przedmiotem licznych, krytycznych publikacji prasowych (zob. np. art. pt. „Gra w zielone”, w Uwarzm Rze, nr 6/2013,  art. pt. „Nabici w biomasę”, w Przekroju, art. pt. „Czy współspalanie to OZE” portal www.gramwzielone.pl z 21-03-2013 roku, art. pt. „Czy współspalanie to rzeczywiście zielona energia”, portal www.gramwzielone.pl z 07-03-2013 roku, art. pt. „W szponach oligopolu”, Uwarzam Rze z 10-04-2013 roku).
 
Sprawa dotyczy handlu prawami majątkowymi (Kontrakt PMOZE_A) na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie zwanej dalej TGE. Kontrakt ten zwany też „zielonym certyfikatem” jest przyjętym w Polsce elementem systemu wsparcia przez Państwo produkcji energii elektrycznej w odnawialnych źródłach energii (OZE). Faktycznie, wsparcie to jest ukryte w cenach energii, a firmy które sprzedają energię nabywcom końcowym muszą wykazać w swoim bilansie sprzedaży energii odpowiedni udział energii z OZE. Mogą to zrobić na dwa sposoby, zapłacić tzw. opłatę zastępczą lub zakupić odpowiednią ilość zielonych certyfikatów i przedstawić je do umorzenia prezesowi URE.
 
Istotą systemu jest wsparcie różnych technologii produkcji OZE w celu otrzymania zrównoważonego „miksu” źródeł wytwarzania energii oraz wywiązanie się przez Polskę ze zobowiązań unijnych. Polska została zobligowana przez Unię Europejską do uchwalenia ustawy o odnawialnych źródłach energii do grudnia 2010 roku. Niestety do chwili obecnej ustawy nie ma i nie wiadomo kiedy zostanie uchwalona, a przepisy które regulują obecny system wsparcia OZE, stwarzają możliwość dokonywania nadużyć (nieprawidłowe stosowanie i wykorzystywanie cen transferowych, zmowy cenowe, marginalizacja podmiotów spoza grup energetycznych z wykorzystaniem pozycji dominującej) prowadzących do nierównego traktowania firm, w ten sposób, że jednym podmiotom pozwala to czerpać ogromne korzyści z dopłat do OZE, a inne doprowadza do bankructwa.
 
Na rynku „zielonych certyfikatów” już od kilkunastu miesięcy utrzymuje się zdumiewająca sytuacja, w której ceny z notowań ciągłych w stosunku do cen z notowań pozasesyjnych są o połowę niższe (obecnie 280 zł/MWh do 140 zł/MWh). Cena na poziomie 280 zł/MWh pozwala na prawidłowe działanie przedsiębiorstwa i generowanie zysków – w przypadku ceny na poziomie 140 zł/MWh mamy do czynienia z funkcjonowaniem poniżej  granicy rentowności i koniecznością ogłoszenia upadłości przez wielu przedsiębiorców działających na rynku OZE.
 
Cena wspomnianego instrumentu (prawa majątkowego) stanowi w istocie subwencję państwa do kosztów wytworzenia 1 MWh energii elektrycznej w odnawialnym źródle energii, a zatem nie powinna być w danym momencie tak zróżnicowana dla podmiotów, które z niej korzystają. Na TGE od dłuższego czasu utrzymuje się patologiczna sytuacja, która umożliwia osiąganie dwóch różnych cen na dany instrument – dla grupy (prawdopodobnie spółek powiązanych) na poziomie 280 zł/MWh i dla reszty podmiotów na poziomie 140 zł/MWh.
 
W tych okolicznościach uzasadnione jest podejrzenie, że np. „spółka – matka” płaci „spółce – córce” z grupy cenę 280 zł/MWh za „zielony certyfikat”, a pozostali uczestnicy rynku są w tym momencie spychani na margines, gdzie popyt na „zielone certyfikaty” jest słaby, a ceny o połowę niższe. Dobrym przykładem są notowania z dnia 18 lipca br. gdzie w transakcjach pozasesyjnych osiągnięto obroty na poziomie 260 GWh (maksymalna cena z danego dnia 297,35 PLN/MWh), co stanowiło 94% całego obrotu sprzedano. Tymczasem w transakcjach ciągłych średnia cena wyniosła 144,01 PLN/MWh (tj. 6% obrotu). Przy istnieniu dwóch cen mogą również zdarzać się sytuacje, w których jeden podmiot (podmioty) kupują „zielone certyfikaty” za niską cenę, a sprzedają już za odpowiednio wysoką.
 
Powstaje zatem uzasadnione pytanie, z jakich przyczyn dzieli się przedsiębiorców na dwie kategorie: uprzywilejowanych, którzy mogą sprzedać prawa majątkowe po cenie gwarantującej zysk, oraz pozostałych, którzy muszą akceptować niekorzystną dla nich cenę, nie pokrywającą kosztów.
 
Zgodnie z art. 6 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów „zakazane są porozumienia, których celem lub skutkiem jest wyeliminowanie, ograniczenie lub naruszenie w inny sposób konkurencji na rynku właściwym, polegające w szczególności na (…) ograniczaniu dostępu do rynku lub eliminowaniu z rynku przedsiębiorców nieobjętych porozumieniem”. Ponadto zgodnie z art. 9 niniejszej ustawy „zakazane jest nadużywanie pozycji dominującej na rynku właściwym przez jednego lub kilku przedsiębiorców”. (…) Nadużywanie pozycji dominującej polega w szczególności na (…) bezpośrednim lub pośrednim narzucaniu nieuczciwych cen, w tym cen nadmiernie wygórowanych albo rażąco niskich, odległych terminów płatności lub innych warunków zakupu albo sprzedaży towarów; (…) Czynności prawne będące przejawem nadużywania pozycji dominującej są w całości lub w odpowiedniej części nieważne.
 
W naszej ocenie regulacje dotyczące zielonych certyfikatów są wadliwe, powodują olbrzymią dysproporcję w traktowaniu przedsiębiorców i ograniczają w ten sposób konkurencję. Jak wskazano powyżej prawdopodobnie wszystkie firmy w sektorze OZE, pozostające w powiązaniu (grupa kapitałowa, podmioty powiązane, zależne itp.) z podmiotami zobligowanymi do nabywania „zielonych certyfikatów”, sprzedają je drogo, zaś pozostali, mali producenci, spoza „układu” są  wykluczeni i stoją na granicy bankructwa. Taka sytuacja powinna zostać uznana za przejaw dyskryminacji, biorąc pod uwagę fakt, że inwestycje w OZE wymagają olbrzymich, wielomilionowych nakładów, a środki na nie przeznaczone, pochodzą nie tylko z unijnych dotacji, ale również ze środków własnych i kredytów bankowych, których obecnie biogazownie nie są w stanie spłacać, ponieważ przychody uzyskane z „zielonych certyfikatów” przy cenie 140 zł/MWh nie pokrywają kosztów działalności.
 
Zgodnie z zasadami ekonomii ceny rynkowe ustalane są w ramach wzajemnej konkurencji, jako rezultat gry popytu i podaży. Jeśli zatem wprowadzono „zielone certyfikaty” na TGE, przy założeniu, że obowiązują zasady wolnorynkowe, to niedopuszczalnym jest, aby istniała tak znacząca różnica w cenie. Ta sytuacja jest kreowana i wykorzystywana przez wielkie koncerny energetyczne, takie jak PGE, Tauron, ENEA, Energa, itp., których działania mogą zmierzać do wyeliminowania innych podmiotów-wytwórców OZE.
 
Patologia tego rozwiązania polega zatem na tym, że stworzono wprawdzie mechanizm rynkowy (czyli kształtowanie się ceny pod wpływem popytu i podaży), ale przy zwiększającej się podaży, która doprowadza do naturalnego spadku ceny i osiągnięcia nowego poziomu równowagi, wyłączono z tego mechanizmu część podmiotów, z uwagi na możliwość zawierania przez nie umów dwustronnych – transakcje pozasesyjne. Prawdopodobnie znaczna część środków pochodząca z wysokich cen „zielonych certyfikatów” trafia do firm korzystających z technologii współspalania biomasy, tj. o stosunkowo niskich kosztach inwestycyjnych. Wystarczy wskazać, że w projekcie ustawy o OZE z 2012r. współspalanie miało zaplanowany współczynnik korekcyjny 0,3 (tzn. że za 1 MWh wyprodukowanej energii elektrycznej firmy miały otrzymać 0,3 „zielonego certyfikatu”), podczas gdy biogazownie – 1,4, zaś elektrownie wiatrowe – 0,9. Projekt był oparty na wieloletnich doświadczeniach europejskich, jak i krajowych, dotyczących rzeczywistych kosztów wytworzenia energii w różnych technologiach OZE. Mniej więcej taki podział powinien istnieć, aby uznać przydział subwencji za racjonalny i odpowiedzialny, a tym samym sprawiedliwy. Tymczasem w świetle obowiązującego prawa dochodzi do dysproporcji, o których mowa powyżej.
 
Zielone certyfikaty stanowią w istocie pomoc publiczną, tak więc podlegają również regulacjom zapisanym w ustawie o finansach publicznych. Ustawa ta bardzo szeroko reguluje  „zasady i tryb kontroli procesów związanych z gromadzeniem i rozdysponowywaniem środków publicznych (…).”
 
Zatem powstaje pytanie, na jakiej podstawie część podmiotów może sobie ustalać wysokość „dopłaty” w relacjach bilateralnych, wykluczając inne – w praktyce m.in. te, które są małe, całkowicie prywatne i niezależne. Wszystkie podmioty podlegają takim samym regulacjom, a w praktyce część z nich otrzymuje subwencję dwa razy wyższą niż pozostałe, głaszając na giełdę podczas notowań ciągłych jedynie końcówkę popytu, co doprowadza do ewidentnego złamania zasad uczciwej konkurencji oraz dostępu do pomocy publicznej.
 
W świetle przytoczonych okoliczności, wnosimy o gruntowne zbadanie sprawy oraz rozstrzygnięcie w sposób generalny określonego problemu rynkowego, eliminując nieprawidłowości, jakie się na nim ujawniły, mając na uwadze potrzebę interesu publicznoprawnego, gdyż celem ustawy prawo energetyczne jest tworzenie warunków do zrównoważonego rozwoju kraju, zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego, oszczędnego i racjonalnego użytkowania paliw i energii, rozwój konkurencji, przeciwdziałania negatywnym skutkom naturalnych monopoli, uwzględnianie wymogów ochrony środowiska, zobowiązań wynikających z umów międzynarodowych oraz równoważenie interesów przedsiębiorstw energetycznych i odbiorców paliw i energii.
 
Z poważaniem,
Zarząd PSPBR

REKLAMA