Niemcy chcą odbudować przemysł PV. Na Chińczykach nie zrobią wrażenia
Niemiecki przemysł fotowoltaiczny kiedyś nie miał sobie równych. Później za produkcję paneli fotowoltaicznych zabrali się Chińczycy, wykańczając niemiecką konkurencję. Teraz Niemcy chcą odbudować swoje zdolności produkcyjne w fotowoltaice. Problem w tym, że planowany przez Berlin potencjał produkcyjny to tylko kropla w morzu potrzeb europejskiego, a nawet wyłącznie niemieckiego sektora fotowoltaicznego.
Niemcy są zdecydowanym europejskim liderem w inwestycjach w fotowoltaikę. Obecnie zainstalowana moc elektrowni PV u naszych zachodnich sąsiadów wynosi już 63 GW. Kolejny europejski kraj z największym potencjałem elektrowni PV ma zainstalowanych trzy razy mniej mocy. Niemcy nie mogą się jednak równać w tym zakresie z Chińczykami, którzy ponad 60 GW nowych mocy zainstalowali tylko w pierwszych pięciu miesiącach tego roku.
Niemniej jednak inwestycje w fotowoltaikę w Europie i w samych Niemczech wyraźnie przyspieszają. W ubiegłym roku nasi zachodni sąsiedzi zainstalowali 7,3 GW nowych mocy, a w tym roku powinni wyraźnie poprawić ten wynik. Tylko w pierwszym kwartale br. zainstalowali 2,6 GW nowych mocy, a ostatnio zdarza się, że dokładają 1 GW w ciągu miesiąca.
Rząd w Berlinie chce jednak, aby w Niemczech powstawało jeszcze więcej fotowoltaiki, co pozwoli na osiągnięcie przynajmniej 80-proc. udziału OZE w krajowym miksie energii elektrycznej w 2030 roku. Aktualny niemiecki plan dla fotowoltaiki zakłada zbudowanie do tego czasu elektrowni fotowoltaicznych o łącznej mocy 215 GW. Więcej o tym, jak Niemcy chcą osiągnąć ten cel, w artykule: Niemcy mają nowy plan dla fotowoltaiki.
Miliardy euro na import chińskich paneli fotowoltaicznych
Notowany obecnie wzrost inwestycji w fotowoltaikę w Niemczech jest możliwy dzięki temu, że odpowiednią podaż paneli fotowoltaicznych zapewniają Chińczycy. Serwis Euroactiv podał, że ubiegłoroczny import paneli fotowoltaicznych do Niemiec osiągnął wartość 3,6 mld euro, z czego 3,1 mld euro to import z Chin (część importowanych paneli o wartości 1,4 mld euro została wysłana z niemieckich portów do innych europejskich państw).
Niemiecki przemysł fotowoltaiczny – w którym jeszcze w 2010 roku pracowało około 130 tys. osób, a obecnie jest to około 30 tys. – nie byłby w stanie pokryć nawet połowy zapotrzebowania na ogniwa i panele instalowane za Odrą, jednak Niemcy liczą, że ich solarny biznes uda się reaktywować.
Niemiecki rząd zapowiedział teraz, że coraz więcej paneli instalowanych w Niemczech będzie ponownie pochodziło z lokalnych fabryk – a nie z kontenerów przypływających z Azji.
Flagowe projekty
Nowa oferta niemieckich władz w zakresie pomocy publicznej ma zachęcić niemieckie firmy do rozkręcania produkcji w całym łańcuchu dostaw – od wytwarzania wafli krzemowych po panele. Berlin chce przy tym skorzystać z nowej strategii przemysłowej Unii Europejskiej, która zamierza poluzować zasady przyznawania pomocy publicznej w zakresie produkcji urządzeń i komponentów służących do produkcji czystej energii.
Niemiecki minister gospodarki i klimatu Robert Habeck ogłosił nabór wniosków od podmiotów, które są zainteresowane uzyskaniem federalnej pomocy w zakresie rozwoju produkcji modułów fotowoltaicznych i ich komponentów. Berlin poczeka na zgłoszenia do połowy sierpnia i później wybierze kilka najlepszych projektów. Wszystkie będą musiały jednak uzyskać wcześniej zgodę Komisji Europejskiej, która sprawdzi, czy nie jest oferowane nadmierne wsparcie.
Premiowane mają być zwłaszcza inwestycje w najsłabszych gospodarczo regionach Niemiec. Można więc spodziewać się nowych fabryk głównie we wschodnich landach, a jeśli model przećwiczony na fotowoltaice przyniesie spodziewane efekty, Niemcy będą w podobny sposób wspierać również rozwój przemysłu związanego z produkcją elektrowni wiatrowych, elektrolizerów czy pomp ciepła.
Intel zabierze część pieniędzy
Nie jest jeszcze pewne, jakie pieniądze na budowę fabryk ogniw czy paneli fotowoltaicznych niemiecki rząd zamierza przekazać wybranym inwestorom.
Wiadomo, że część środków z przeznaczonego na ten celu funduszu klimatycznego zabierze Intel, który dzięki pomocy władz federalnych uruchomi w Niemczech ogromną fabrykę procesorów. Z rocznego budżetu liczącego 15 mld euro amerykańska firma ma otrzymać 10 mld euro.
Największy producent ucieknie z Niemiec?
Niemcy muszą walczyć nie tylko o pozyskanie nowych producentów paneli fotowoltaicznych. Istnieje zagrożenie, że część z już istniejących fabryk paneli fotowoltaicznych przeniesie się np. do Stanów Zjednoczonych, które oferują wsparcie dla przemysłu clean-tech w ramach ustawy Inflation Reduction Act. Taką możliwość zasygnalizował ostatnio największy europejski producent ogniw i paneli fotowoltaicznych Meyer Burger, który ma zakłady produkcyjne we wschodnich Niemczech. Meyer Burger już zresztą buduje fabrykę paneli fotowoltaicznych za Oceanem.
Chińska konkurencja nie śpi
Ogłaszając nabór dla projektów zakładających budowę fabryk ogniw czy modułów fotowoltaicznych, niemieckie ministerstwo gospodarki i klimatu ogłosiło cel uruchomienia zdolności produkcyjnych w całym łańcuchu dostaw na poziomie 10 GW. W tym 2 GW mają wynieść roczne zdolności wytwarzania finalnego produktu, jakim są moduły.
Taki cel oznacza, że aby nadal zwiększać tempo inwestycji w fotowoltaice, Niemcy wciąż będą musieli kupować ogromne ilości paneli PV z Chin. Przemysł fotowoltaiczny z Państwa Środka mocno inwestuje w swoje zdolności produkcyjne, uruchamiając fabryki o zdolnościach produkcyjnych wynoszących nie pojedyncze gigawaty, ale setki gigawatów.
Najwięksi chińscy producenci sprzedali w ubiegłym roku panele fotowoltaiczne o mocy po ponad 40 GW, a w tym roku powinni poprawić swoje wyniki. Zdolności w zakresie produkcji ogniw czy paneli fotowoltaicznych niektórych chińskich firm przekraczają już po 100 GW, a Chińczycy nadal mocno inwestują w swoją bazę produkcyjną, modernizując swoje linie, aby produkować na nich ogniwa i panele nowej generacji. Coraz częściej wykorzystują wydajniejsze ogniwa TOPCon czy HJT, a ponadto znacznie zwiększają skalę produkcji.
Przykładem jest jeden z czołowych chińskich producentów Longi Solar. W tym roku ogłosił, że wyda ponad 6,6 mld dolarów na budowę fabryki, która będzie w stanie produkować w skali roku wafle krzemowe o mocy 100 GW. A do tego w tej samej lokalizacji w prowincji Shaanxi zwiększy produkcję ogniw fotowoltaicznych o 50 GW.
Koszty wyższe nawet o 35 proc.
Jest też inne wyzwanie – oprócz przepaści w zdolnościach produkcyjnych – które dzieli Europę i Niemcy od Chin. To koszty. Jak potwierdziły ostatnie analizy Komisji Europejskiej, Chiny są w stanie produkować panele fotowoltaiczne po kosztach, które są nieosiągalne dla producentów w Europie. Sporo mogą tutaj zmienić nowe protekcjonistyczne działania Unii Europejskiej, w wyniku których np. chiński import będzie obciążany dodatkowymi kosztami związanymi ze śladem węglowym. Do tego dojdzie większa pomoc państw UE dla europejskich fabryk. Jednak na razie różnica w kosztach produkcji ogniw i paneli PV w Chinach i Europie pozostaje duża.
Według Komisji Europejskiej produkcja paneli fotowoltaicznych w Europie aktualnie ma być droższa od produkcji w Chinach o 25–35 proc. Co więcej, o 15 proc. taniej można produkować panele w USA.
Mało optymistycznie wyglądają również prognozy. Komisja Europejska przewiduje, że dzięki wdrożeniu odpowiednich strategii Europie uda się zniwelować różnice w kosztach produkcji paneli, ale dopiero około roku 2035.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
Bez zasady że produkcja czegokolwiek służącego zeroemisyjności jest zwolniona z podatków emisyjnych to wszystko się rozkraczy jak niemiecka armia na froncie Wschodnim
Wystarczy wprowadzic cła na chińskie PV sprzedawane obecnie poniżej kosztów produkcji… To co teraz wyprawiają z cenami modułów to zabójstwo większości firm na rynku EU.