Branża wiatrowa przeciwko wywłaszczeniom pod wiatraki

Branża wiatrowa przeciwko wywłaszczeniom pod wiatraki
Janusz Gajowiecki

Wkrótce Sejm może przyjąć ustawę ułatwiającą budowę farm wiatrowych w Polsce. Branża wiatrowa sprzeciwia się regulacjom, których przyjęcie otworzyłoby furtkę do wywłaszczania nieruchomości w miejscach, w których będą budowane farmy wiatrowe. Autorzy projektu potwierdzają, że nie ma mowy o wywłaszczeniach.

Do Sejmu trafił przygotowany przez Koalicję Obywatelską i Trzecią Drogę projekt ustawy mającej na celu zamrożenie cen energii dla odbiorców końcowych w 2024 r. W projekcie zawarto jednocześnie przepisy liberalizujące zasady budowy lądowych farm wiatrowych, które zostały mocno zaostrzone w 2016 roku w wyniku uchwalenia przeforsowanej przez PiS tzw. ustawy odległościowej.

Wcześniej można było budować farmy wiatrowe, jeśli w danej lokalizacji umożliwiały to pozytywne wyniki badania poziomów hałasu w okolicznych zabudowaniach mieszkalnych (maks. 45 dB w nocy i 55 dB w dzień). W takich warunkach zrealizowano w Polsce farmy wiatrowe o mocy kilku GW.

REKLAMA

Później jednak rozwój lądowej energetyki wiatrowej został zablokowany przez ustawę odległościową. Zgodnie z nią farmy wiatrowe mogły powstawać w miejscach, gdzie zachowany był warunek minimalnej odległości od domów odpowiadającej 10-krotności wysokości elektrowni wiatrowej (tzw. zasada 10H). W praktyce oznaczało to, że elektrowni wiatrowych nie można było planować przy odległościach od zabudowań wynoszących po 1 km i więcej. To w praktyce zastopowało na kilka lat rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce. W grze pozostały tylko projekty, dla których inwestorzy zdołali uzyskać do połowy 2016 roku pozwolenia na budowę.

Zmiany w zasadach budowy farm wiatrowych

W marcu tego roku ustawa odległościowa została poluzowana. Przygotowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projekt nowelizacji zakładał wprowadzenie minimalnej odległości wiatraków od domów na poziomie 500 metrów, co istotnie odblokowałoby możliwość budowy nowych farm wiatrowych.

Jednak podczas prac nad nowelizacją w Sejmie ta odległość z inicjatywy PiS szybko została zwiększona do 700 metrów. Taki zapis znalazł się ostatecznie w ustawie i nadal obowiązuje (zasada 700 metrów może być stosowana pod warunkiem przyjęcia odpowiednich zapisów w lokalnych przepisach planistycznych – inaczej nadal obowiązuje zasada 10H). Różnica 200 metrów mocno zawęziła potencjał lokalizacji pod nowe projekty wiatrowe.

Teraz pojawia się szansa na zmianę w tym zakresie i wprowadzenie korzystniejszych dla inwestorów zasad budowy farm wiatrowych. Do Sejmu trafił projekt ustawy przygotowanej przez Koalicję Obywatelską. Jej podstawowym zadaniem jest zamrożenie cen energii dla odbiorców końcowych w 2024 roku. Jednak znalazły się w niej również zapisy liberalizujące zasady budowy farm wiatrowych.

Ustawa autorstwa KO ma dokonać zmiany w zakresie wymogu minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowy mieszkalnej oraz parków narodowych.

Z projektu wynika, że ustalenie lokalizacji inwestycji w elektrownię wiatrową uwzględniać ma odległość elektrowni od terenu podlegającego ochronie akustycznej, zależnie od maksymalnego emitowanego przez turbinę hałasu (przy czym bezwzględne minimum ma wynieść 300 metrów). Niezbędne mają być też konsultacje z lokalną społecznością oraz zgoda danej gminy i uwzględnienie inwestycji wiatrowych w lokalnych przepisach planistycznych. Bez tego farmy wiatrowej nie będzie można wybudować.

W ocenie Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) wprowadzenie przepisów zgodnych z projektem Koalicji Obywatelskiej będzie skutkowało w praktyce minimalną odległością wiatraków od domów na poziomie 500 metrów.

Wywłaszczenie za wiatraki?

W komentarzach na temat nowego projektu przepisów mających zliberalizować zasady budowy farm wiatrowych pojawiły się głosy wskazujące na to, że nowe prawo – jeśli wejdzie w życie w zaproponowanym kształcie – umożliwi objęcie elektrowni wiatrowych kategorią inwestycji celu publicznego. To mogłoby otworzyć furtkę do wywłaszczenia nieruchomości, w pobliżu których realizowane byłyby inwestycje wiatrowe – podobnie jak może mieć to miejsce w przypadku choćby budowy linii przesyłowych czy elektrowni szczytowo-pompowych (zgodnie z przyjętymi wcześniej w tym roku ustawami opracowanymi przez resort klimatu).

Takiej możliwości sprzeciwiło się Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Prezes PSEW Janusz Gajowiecki zapewnia, że inwestorom z rynku wiatrowego zależy na pełnym procesie planistycznym z poszanowaniem głosów strony społecznej i lokalnych społeczności.

REKLAMA

Stanowisko branży wiatrowej jest jasne i nie zmienia się – nie postulujemy i nie będziemy postulować możliwości korzystania z instytucji celu publicznego dla lokalizacji farm wiatrowych. Te uproszczenia są przeznaczone dla infrastruktury energetycznej zapewniającej przesył energii elektrycznej i ciepła w Polsce. Nie ma potrzeby, aby inwestycje w farmy wiatrowe korzystały ze specjalnych praw zarezerwowanych do tego dokładnie dobranego katalogu inwestycji – mówi Janusz Gajowiecki.

Jednocześnie Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej poparło rozwiązania przyjęte w projekcie ustawy, którą wkrótce powinien zająć się Sejm. PSEW postuluje wprowadzenie minimalnej odległości 500 metrów od zabudowy mieszkalnej jako wypracowanego wcześniej kompromisu z szerokim gronie interesariuszy.

Szczegółowo weryfikowana kwestia oddziaływania akustycznego w projekcie Tuska i Hołowni stanowi jeszcze lepsze zabezpieczenie interesów lokalnych społeczności. Dziś nowoczesne turbiny wiatrowe ze względu na odziaływanie akustyczne nie będą lokalizowane bliżej niż 500 m od domów. Kierowanie się parametrem hałasu farmy wiatrowej oznaczać będzie w praktyce realizację inwestycji na poziomie 500-700 metrów, czyli z zachowaniem już wcześniej wypracowanego kompromisu – mówi Janusz Gajowiecki.

PSEW podkreśla, że propozycja minimalnej odlegości 500 metrów ma potwierdzenie w przygotowanym przez Polską Akademię Nauk opracowaniu dotyczącym wpływu farm wiatrowych na zdrowie człowieka, zgodnie z którym właśnie akustyka powinna być ostatecznym wyznacznikiem odległości farm wiatrowych od zabudowań..

Nie ma mowy o wywłaszczeniach

Umożliwieniu wywłaszczenia nieruchomości pod inwestycje wiatrowe jasno sprzeciwiają się też sami autorzy ustawy.

Nie ma żadnej mowy o żadnych wywłaszczeniach pod wiatraki. To jest jedno wielkie kłamstwo. Co więcej zapewniamy w tej ustawie pełną procedurę chroniącą interesy mieszkańców przed ewentualnymi negatywnymi skutkami takich inwestycji – powiedział wczoraj Borys Budka z Koalicji Obywatelskiej.

– Mogę zapewnić wszystkich, że nie ma mowy o wywłaszczeniach – zapewniła dzisiaj na antenie Radia Zet posłanka Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska, która jest wymieniana wśród kandydatów do objęcia kierownictwa nad resortem klimatu.

Co zmienia 200 metrów?

Z analizy GIS wykonanej przez firmę Ambiens wynika, że wzrost minimalnego dystansu farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych z 500 do 700 metrów oznacza zwiększenie wykluczonego dla energetyki wiatrowej obszaru Polski o 44 proc.

Ambiens szacuje, że przy uwzględnieniu wszystkich założeń ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz odległości od najbliższej zabudowy teoretyczny potencjał do zagospodarowania przez energetykę wiatrową w skali kraju wynosi 32 500 km2, jeśli zachowana zostałaby minimalna odległość 500 metrów. Natomiast w przypadku minimalnej odległości wynoszącej 700 metrów potencjalny obszar pod inwestycje wiatrowe kurczy się do 18 000 km2.

Ambiens zaznaczał, że powyższe wartości są stricte teoretyczne i aby uwzględnić realny obszar, który pozostał dostępny pod inwestycje wiatrowe po zmianie minimalnej odległości z 500 do 700 metrów, konieczne jest uwzględnienie m.in. zapisów miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, które będą przygotowywać poszczególne gminy, a także zapisów wynikających z oceny oddziaływania na środowisko, które dodatkowo mogą zawęzić dostępność terenów pod inwestycje wiatrowe.

Piotr Pająk

piotr.pajak@gramwzielone.pl

© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.