PGE ambitnie o celu OZE na 2030. Ale na razie nie ma się czym chwalić

Miks energetyczny Polskiej Grupy Energetycznej to polska energetyka w pigułce. Dominacja węgla w dotychczasowym miksie wytwórczym, ale i dominacja węgla nadal w realnie prowadzonych inwestycjach. Aktywa w OZE owszem, ale najnowsze uruchomiono jeszcze przed 2016 rokiem. Do tego coraz wyraźniejsze deklaracje o ogromnych inwestycjach w OZE, których realizację blokuje jednak fundowana przez rząd niepewność regulacyjna.
W ubiegłym tygodniu, podczas zorganizowanego w Brukseli przez reprezentujący polskie koncerny energetyczne Polski Komitet Energii Elektrycznej wydarzenia pod nazwą „PKEE Summer Day”, prezes największego polskiego koncernu energetycznego PGE, Henryk Baranowski, zapewnił, że „dzięki inwestycjom członków PKEE udział OZE w wytwarzaniu energii w Polsce osiągnie 27 proc. do 2030 r.”.
Mający wynieść w 2030 roku 27-procentowy udziału OZE w polskim miksie energetycznym zaleciła ostatnio Komisja Europejska. To poziom wyższy od wskazanego wcześniej przez Ministerstwo Energii, które zgłosiło w planie wysłanym do Brukseli cel 21 proc.
PGE chce zwiększać produkcję energii odnawialnej głównie poprzez morskie farmy wiatrowe. Obecnie Grupa ma rozwijać projekty farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim o łącznej mocy do 2545 MW, stanowiących pierwszy etap inwestycji w offshore. Jak deklaruje PGE, energia z jej farm wiatrowych na morzu będzie w stanie zasilić nawet 4 mln gospodarstw domowych.
– Polski sektor energetyczny chce inwestować w farmy wiatrowe na Morzu Bałtyckim, a PGE Baltica planuje dostarczyć pierwszą energię pochodzącą z morskich farm wiatrowych do 2026 roku. Poprzez projekty na Bałtyku chcemy wesprzeć transformację polskiej energetyki w kierunku neutralności dla klimatu. Mogę zapewnić, że inne projekty wpisujące się w ten trend także są już przygotowywane. PGE planuje m.in. inwestycje w 2,5 GW mocy z fotowoltaiki – wyliczał w Brukseli Henryk Baranowski.
Monika Morawiecka, prezes spółki PGE Baltica odpowiedzialnej w PGE za inwestycje w offshore, mówiła, że do 2030 roku Morze Bałtyckie może stać się największym obszarem farm wiatrowych na świecie.
– Jeśli uda się wdrożyć plan, by zainstalować moce rzędu 4,6 GW do 2030 r., Polska stanie się jednym z kluczowych graczy w europejskim sektorze offshore. Co więcej, daje to wielki potencjał rozwoju gospodarczego kraju, zwiększania innowacyjności polskiego przemysłu morskiego, stoczni i przemysłu stalowego, a także wspiera transformację w kierunku gospodarki niskowęglowej – zapewniała Monika Morawiecka.
Deklaracjami PGE nie zaczaruje teraźniejszości
Póki co rzeczywistość jest taka, że OZE mają w miskie wytwórczym największego państwowego koncernu energetycznego jedynie marginalny udział, a to ma z kolei ogromny i negatywny wpływ na to, że jesteśmy bardzo daleko od wywiązania się z naszych zobowiązań jeśli chodzi o energię odnawialną.
PGE to największy producent energii w kraju, a więc i najważniejszy podmiot jeśli chodzi o wpływ na krajowy miks energetyczny. Mimo przeprowadzonych inwestycji w farmy wiatrowe, w miksie PGE nadal dominuje węgiel, którego pozycję umacniają jeszcze finalizowane inwestycje w nowe bloki węglowe. Inwestycje w OZE były, ale głównie przed rokiem 2016, kiedy uruchomiono ponad 0,5 GW w farmach wiatrowych działających w systemie zielonych certyfikatów.
Największy w Polsce producent energii, którego struktura wytwórcza ma decydujący wpływ na krajowy miks energetyczny, odpowiada za około 40 proc. krajowego wytwarzania.
W ubiegłym roku PGE wytworzyło łącznie 65,91 TWh energii elektrycznej, w tym z węgla brunatnego i kamiennego wyprodukowano 90 proc., a ze źródeł odnawialnych – wiatrowych, wodnych i biomasowych – łącznie tylko 2,65 proc.
Podobnie wygląda sytuacja jeśli chodzi o miks w sprzedaży detalicznej, którą zajmuje się spółka PGE Obrót, dostarczająca około 1/4 energii sprzedawanej odbiorcom końcowym w Polsce.
W ubiegłym roku udział energii pochodzącej z węgla brunatnego i kamiennego w miksie PGE Obrót wynosił łącznie 92,91 proc., natomiast udział odnawialnych źródeł energii wyniósł zaledwie 3,82 proc.
Tymczasem Polska do 2020 roku powinna osiągnąć przynajmniej około 20-procentowy udział OZE w krajowej konsumpcji energii elektrycznej, aby możliwe stało się wypełnienie naszego zobowiązania, jakim jest 15-procentowy udział energii odnawialnej w konsumpcji energii łącznie w elektroenergetyce, ciepłownictwie i transporcie.
Obecnie jesteśmy jednak daleko od tego celu, a – jak pokazują powyższe liczby – wina w dużej mierze leży po stronie PGE i dotychczas relatywnie skromnych inwestycji w nowe moce OZE.
Z danych Eurostatu wynika, że w 2017 r. udział energii odnawialnej w konsumpcji energii elektrycznej, cieplnej i w transporcie w Polsce wyniósł tylko 10,9 proc.
Jakie mogą być skutki niewypełnienia 15-procentowego celu OZE na 2020 r.?
Najwyższa Izba Kontroli oszacowała pod koniec ubiegłego roku, że Polska prawdopodobnie stanie przed koniecznością dokonania statystycznego transferu energii z OZE z państw członkowskich, które mają nadwyżkę tej energii, szacując koszty tego transferu nawet na 8 mld zł.
Niewyraźne wiatraki na morzu
Obecnie realizowany przez PGE, pierwszy od kilku lat nowy projekt OZE – budowa farmy wiatrowej „Klaster” o mocy niemal 100 MW – to jaskółka, która jednak na razie wiosny nie czyni. Na istotne powiększenie potencjału farm wiatrowych na lądzie na razie nie ma co liczyć, ponieważ rząd nie chce zmienić tzw. odległościowej, która zablokowała możliwość realiacji nowych projektów.
Prawdziwą zmianę mają zapewnić dopiero wspomniane inwestycje w morskie farmy wiatrowe. PGE do 2030 roku chce mieć w offshore około 1-2 GW zainstalowanych mocy, a po roku 2030 ma dołożyć 2,5 GW, przy czym uruchomienie pierwszych farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim miałoby nastąpić w roku 2026.
Inwestycje w morskiej farmy wiatrowe, które mają powstać w polskiej części Bałtyku i którymi chwali się PGE, na razie nadal wydają się niepewne. Ministerstwo Energii zwleka bowiem z przedstawieniem założeń regulacji dla offshore, a forsujący do tej pory ten temat w resorcie energii wiceminister Grzegorz Tobiszowski ostatnio odszedł z ME, aby objąć stanowisko w Parlamencie Europejskim.
W efekcie nie wiadomo, kiedy takie regulacje uda się przekuć w obowiązujące prawo, które da inwestorom podstawy, aby na serio zabrali się za budowę morskich farm wiatrowych.
PGE zapowiedziała, że do końca tego roku wybierze doświadczonego partnera, z którym będzie dalej realizować inwestycje w morskie wiatraki. Mimo, że chęć współpracy z PGE miało wyrazić wiele firm, które mają już na koncie inwestycje w offshore, wyłonienie takiego partnera we wskazanym horyzoncie czasowym może okazać się jednak trudne w sytuacji braku, do tego czasu, wskazania przez Ministerstwo Energii założeń wsparcia morskiej energetyki wiatrowej.
Również niejasne wydają się zasygnalizowane przez PGE plany inwestycji w elektrownie fotowoltaiczne. Co prawa Grupa sygnalizuje już pierwsze projekty, jednak, aby zrealizować wskazany potencjał 2,5 GW, w najbliższych latach potrzebne będzie kontynuowanie dużych aukcji dla PV, w tym umożliwienie wejścia do systemu aukcyjnego większych elektrowni PV.
Póki co jeszcze trudno spodziewać się, że aż tak duży potencjał fotowoltaiki PGE byłoby w stanie uruchomić wyłącznie bazując na warunkach rynkowych i podpisywanych umowach CPPA.
Tymczasem Ministerstwo Energii nadal nie informuje, jaki ma plan na aukcje w przyszłym roku i kolejnych latach i czy stworzy warunki do rozwoju w systemie aukcyjnym większych instalacji PV – w przeciwieństwie do dotychczasowych zasad tego systemu, które premiowały jedynie budowę mniejszych farm fotowoltaicznych o mocy do 1 MW.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.