Ministerstwo Energii zawodzi ws. morskich wiatraków

Jeśli Ministerstwo Energii spełniłoby ubiegłoroczne obietnice, to podczas zakończonej wczoraj w Warszawie konferencji nt. morskiej energetyki wiatrowej dyskutowano by już o postępach w finalizowaniu dokumentacji i realnym harmonogramie budowy pierwszych wiatraków w polskiej części Bałtyku. Tymczasem obecnie prowadzone dyskusje dotyczą nawet jeszcze nie tego, co znajdzie się w regulacjach dla offshore, ale w jakiej formie mogłyby zostać ewentualnie przyjęte.
Przedstawiciele sektora morskiej energetyki wiatrowej, którzy spotkali się w Warszawie na organizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej Konferencji Offshore Wind 2019, nie mogą jeszcze dyskutować o słuszności założeń nowego systemu wsparcia dla producentów energii wiatrowej na morzu – mimo, że przed rokiem Ministerstwo Energii zapewniało, że projekt odpowiednich regulacji przedstawi na przełomie 2018 i 2019 r.
Opóźnienie można tłumaczyć kompleksowym charakterem materii, której mają dotyczyć nowe regulacje, koniecznością zgrania ich z innymi regulacjami, nad którymi pracuje choćby Ministerstwo Gospodarki Morskiej, czy niewystarczającym potencjałem kadrowym Departamentu Energii Odnawialnej Ministerstwa Energii, które musi wziąć na siebie ciężar opracowania nowego prawa dla morskich wiatraków.
Fakt jest jednak taki, że inwestorzy mający wziąć na siebie realizację kluczowego planu dla polskiej energetyki – rząd zakłada budowę 10 GW w morskich wiatrakach do 2040 r. – nadal nie wiedzą na czym stoją.
Projektu regulacji dla morskich farm wiatrowych jeszcze nie ma, ale czołowi inwestorzy planujący wielkie projekty na polskim Bałtyku nadal trzymają się swoich ambitnych planów.
PGE chce postawić 1 GW do 2025 r., a następnie 2,5 GW do roku 2030. Inny państwowy koncern Orlen szykuję projekt na 1,2 GW, a zainteresowanie udziałem w takich inwestycjach sygnalizują inne państwowe koncerny. W końcu duże plany jeśli chodzi o wiatraki na Bałtyku ma prywatna Polenergia, która dla swoich projektów uzyskała już nawet decyzje środowiskowe i pozyskała doświadczonego partnera, jakim jest norweski koncern paliwowy Equinor realizujący projekty w morskich wiatrakach liczone w gigawatach.
Tymczasem uczestnicy Konferencji Offshore Wind 2019 mogli usłyszeć od przedstawicieli Ministerstwa Energii nie propozycje rozwiązań, na których będą mogli oprzeć swoje plany, a jedynie dywagacje na temat tego, w jakim akcie prawnym mogą pojawić się takie rozwiązania.
Resort energii od dłuższego czasu sygnalizuje przygotowanie dla offshore osobnej ustawy. Tymczasem obecny na konferencji minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił o wprowadzeniu prawa dla morskiej energetyki wiatrowej w formie nowelizacji ustawy o OZE.
Sprawa tego, czy regulacje dla morskiej energetyki wiatrowej zostaną wprowadzone do oddzielnej ustawy czy jednak pojawią się w ustawie o OZE, nadal pozostaje otwarta. Według ostatnich zapewnień Ministerstwa, założenia prawa dla offshore powinniśmy poznać najpóźniej około połowy listopada.
Mimo zwłoki w ogłoszeniu nowego systemu wsparcia dla offshore i niejasności regulacyjnej zainteresowanie inwestycjami w farmy wiatrowe w polskiej części Bałtyku utrzymują czołowi inwestorzy na globalnym rynku offshore – szwedzki Vattenfall czy duński Orsted – zapewniający o świetnych warunkach dla morskich wiatraków w naszej części Bałtyku i podkreślający dalszy spadek kosztów energii z offshore.
Podczas ubiegłotygodniowego V Kongresu Energetycznego we Wrocławiu szef Vattenfalla Magnus Hall wyliczał, że obecnie koszt produkcji energii wiatrowej na morzu spadł już poniżej 40 euro/MWh (jednak bez kosztów przyłączenia).
Z kolei Holger Grubel z budującego wiatraki na morzu i zainteresowanego inwestycjami w OZE w Polsce niemieckiego koncernu energetycznego EnBW prognozował, że w 2025 r., gdy farmy wiatrowe na naszym Bałtyku ma już uruchamiać m.in. PGE, koszt produkcji z offshore ma wynosić około 50-60 euro/MWh z przyłączeniem, podczas gdy koszt energii z elektrowni jądrowych ma wynosić wówczas około 135 euro/MWh, a z węgla około 70-110 euro/MWh.
Vattenfall, Orsted czy EnBW to potencjalni udziałowcy w projektach offshore realizowanych przez nasze państwowe koncerny PGE i Orlen, mające wkrótce sfinalizować wybór zagranicznych partnerów, z którymi będą stawiać morskie wiatraki.
PGE ma zakończyć negocjacje jeszcze przed 2020 r., jednak nie wiadomo, czy wówczas będzie już jasne, na jakie podstawowe warunki będą mogli liczyć inwestorzy planujący budowę wiatraków w naszej części Bałtyku.
Dwie kluczowe kwestie
Są dwie kluczowe kwestie, które musi wyjaśnić Ministerstwo Energii w ramach regulacji dla inwestorów szykujących projekty morskich farm wiatrowych.
Pierwsza to sposób, w jaki inwestorom zostaną zagwarantowane przychody ze sprzedaży energii – przynajmniej do czasu, w którym będą musieli spłacić zaciągnięte kredyty – jeśli sugerować się dotychczasowymi regulacjami dla OZE w Polsce, można przyjąć, że wsparcie zostanie przyznane na 15 lat .
Ta kwestia wymaga ponadto uzgodnień z Komisją Europejską, ponieważ będzie to pomoc publiczna, a ewentualna niejasność co do stanowiska Brukseli wprowadzi dodatkową niepewność.
Są w zasadzie dwie możliwości. Pierwsza to mechanizm gwarancji, który jest już stosowany we wdrożonych w Polsce aukcjach, a więc mechanizm kontraktów różnicowych dających gwarantowany poziom przychodów. W tym mechanizmie – stosowanym jeszcze m.in. w morskiej energetyce wiatrowej w Wielkiej Brytanii – inwestor otrzymuje wyrównanie jeśli sprzeda energię na rynku poniżej gwarantowanej ceny, ale jeśli sprzeda energię drożej, wówczas musi zwrócić nadwyżkę.
Drugi możliwy mechanizm to system premii – oferowany inwestorom w offshore choćby w Danii. W tym przypadku w drodze aukcji inwestorom zapewniana jest premia ponad cenę energii uzyskaną na rynku (dodatkowo w systemie premii dla OZE np. w Finlandii przyjmowana jest maksymalna cena energii, powyżej której premia nie przysługuje).
Druga kwestia, która musi zostać wyjaśniona, to podział kosztów i obowiązków jeśli chodzi o przyłączenie morskich farm wiatrowych do Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. To kwestia wpływająca w ogromnym stopniu na koszt inwestycji, a więc i koszt, po jakim może być produkowana energia.
Tymczasem dyskusja podczas zakończonej wczoraj konferencji PSEW pokazała, że w tym aspekcie nie poczyniono jeszcze większego postępu i nadal pozostaje niejasne, jak polski rząd podejdzie do finansowania budowy systemu przesyłowego mającego obsłużyć morskie wiatraki.
Prezes operatora krajowego systemu przesyłowego PSE, Eryk Kłossowski, stwierdził, że dobrym rozwiązaniem byłoby przyjęcie modelu brytyjskiego, w którym inwestor odpowiada za budowę infrastruktury przesyłowej, a po uruchomieniu odkupuje ją operator.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.