A. Bramora: PiS zapomniał, że popierał poprawkę prosumencką
– Wszystko wskazuje na to, że poprawka prosumencka nie będzie wprowadzona. Znikną prywatni przedsiębiorcy, a rynek OZE będzie zmonopolizowany przez państwowe koncerny. To oznacza, że zagrożona jest realizacja celów unijnych – twierdzi Artur Bramora, były poseł PSL, autor tzw. poprawki prosumenckiej przyjętej w ustawie o odnawialnych źródłach energii.
Zgodnie z unijnymi wytycznymi w 2020 r. minimum 15 procent krajowego bilansu energii ma pochodzić z odnawialnych źródeł energii. Zawiera się w tym zarówno ciepło oraz energia elektryczna, jak i zielone napędy transportowe, biopaliwa i nowe źródła energii. Jeżeli Polsce nie uda się tych celów osiągnąć, będziemy musieli zapłacić ogromne kary.
W uniknięciu tego czarnego scenariusza pomóc miała m.in. poprawka prosumencka do ustawy o OZE, czyli zapis o wsparciu osób będących zarówno producentem, jak i konsumentem energii wytwarzanej w najmniejszych odnawialnych źródłach. Poprawkę udało się wprowadzić w pierwotnej wersji ustawy przygotowanej przez rząd PO. System dopłat do prosumentów miał zostać uruchomiony na początku tego roku. PiS wstrzymał jednak wprowadzenie ustawy, zostawiając prosumentów bez dopłat, nierzadko z rozgrzebanymi inwestycjami. Według Artura Bramory, inicjatora prac nad poprawką prosumencką, oznacza to cofnięcie rozwoju rynku OZE w Polsce.
– Jeśli mielibyśmy możliwość produkcji energii w przydomowych instalacjach, wtedy Polska miałaby zupełnie inny miks energetyczny i większą możliwość funkcjonowania, jeśli przestaną działać elektrownie konwencjonalne. To nie jest nierealny scenariusz, biorąc pod uwagę zeszłoroczne problemy z dostawą energii – tłumaczy Artur Bramora. – Instalacje przydomowe będą opłacalne jedynie wtedy, gdy prosumenci będą mieli zapewnione stałe taryfy. Zapowiedzi ministerstwa energii nie idą jednak w tym kierunku.
– W nowym rządzie jest za to przyzwolenie na współspalanie. To skrajnie nieodpowiedzialne. W efekcie prosument funkcjonujący w 60 krajach świata nie działa w Polsce. U nas wiceminister odpowiedzialny za energetykę mówi, że obywatel nie ma prawa zarabiać na energii, którą wytwarza. W Polsce nie ma hobbystów, którzy z własnej kieszeni dołożą do budowy instalacji, żeby pochwalić się nią przed sąsiadami. Nie jesteśmy aż tak bogaci – komentuje Artur Bramora.
Link do całego artykułu w portalu Rynek Infrastruktury.
Rynek Infrastruktury