W tym scenariuszu ceny energii w Polsce wystrzelą w górę

Bazująca głównie na wysokoemisyjnych elektrowniach węglowych, polska energetyka już odczuwa ostatnie wzrosty cen uprawnień do emisji CO2. Analitycy tego rynku wskazują, że może to być dopiero początek wzrostu, który szczególnie mocno odczułaby polska gospodarka.

Unia Europejska uzgodniła już ramy nowej „edycji” europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS). Ten system miał co do zasady zniechęcić europejską energetykę do utrzymania wytwarzania skutkującego znaczącymi emisjami gazów cieplarnianych i skłonić je do przechodzenia na niskoemisyjne technologie. Jednak w ostatnich latach nie spełniał swojej roli z uwagi na utrzymujące się na rynku niskie ceny uprawnień.

W kolejnych latach ma być inaczej, a to za sprawą nowych zasad ETS, które uzgodnili unijni decydenci i które już przyczyniły się do wyraźnych wzrostów cen praw do emisji CO2.

REKLAMA

Wprowadzany mechanizm rezerwy stabilizacyjnej może się przełożyć zdaniem think-tanku Carbon Tracker, na który powołuje się Bloomberg, na powstanie w najbliższych pięciu lat deficytu uprawnień w ilości odpowiadającej wartości 1,4 mld ton CO2.

Ceny uprawnień już wzrosły z poziomu kilku euro na tonę CO2 już do ok. 18 euro, a spodziewany jest dalszy wzrost.

Carbon Tracker zapowiada teraz zwiększenie cen uprawnień do średniego poziomu ok. 35-40 euro na tonę CO2 w latach 2019-2023. W okresie zim w roku 2021 i 2022 ceny miałyby wzrosnąć nawet do 50 euro na tonę.

Jak taki wzrost cen przekłada się na koszt energii w Polsce, w której  produkcji energii bazuje głównie na wysokoemisyjnych elektrowniach węglowych?

Obecnie średnie emisje CO2 w produkcji energii elektrycznej w naszym kraju wynoszą około 0,7 tony na MWh. Oznaczało to koszt emisji przy cenie uprawnień rzędu 6 euro około 4,2 euro/MWh, natomiast po trzykrotnym wzroście ceny uprawnień, do aktualnego poziomu ok. 18 euro, mamy już dodatkowy koszt ok. 12,6 euro/MWh (ok. 54,31 zł/MWh).

Jeśli prognoza cytowana przez Bloomberga, przy cenie 35 euro/t  do wyprodukowanej megawatogodziny energii polska energetyka będzie musiał zapłacić dodatkowo 24,5 euro, a przy cenie 40 euro/t nawet 28 euro/MWh (ok. 120 zł/MWh).

REKLAMA

Przy notowanych obecnie w Polsce hurtowych cenach energii elektrycznej na poziomie ok. 200 zł/MWh to zdecydowanie znacząca wartość.

Jeśli ten scenariusz się spełni, wówczas odbiorcy energii w Polsce będą musieli liczyć się ze znaczącym wzrostem cen energii, a za zaniedbania związane z modernizacją polskiej energetyki i zbyt wolne tempo niskoemisyjnych inwestycji może słono zapłacić polska gospodarka, której koszty produkcji wzrosną dużo bardziej niż u naszych sąsiadów, którzy wytwarzając energię, wysyłają do atmosfery znacznie mniej CO2.

Dla przykładu, Wielka Brytania, której w ostatnich latach znacząco udało się ograniczyć rolę węgla w energetyce, obecnie schodzi ze średnimi emisjami nawet do poziomu ok. 0,2 tony CO2/MWh. Wzrost cen uprawnień CO2 do poziomu 40 euro/t oznaczałby tam dodatkowy koszt już tylko 8 euro/MWh, czyli 3,5 razy mniejszy niż możliwy wzrost kosztów dla polskiej energetyki.

Takie wyliczenia przyszłych kosztów mogą być ważną wskazówką dla inwestorów, które szukają lokalizacji pod swoje energochłonne inwestycje – np. fabryki baterii do samochodów elektrycznych.

W Szwecji, w której ma powstać największa europejska fabryka baterii litowo-jonowych stosowanych w pojazdach elektrycznych czy magazynach energii, emisyjność energetyki sięga ok. 0,04 t CO2/MWh. Wzrost cen uprawnień do 40 euro oznaczałby tam dodatkowe koszty niemal 50 razy niższe niż realne koszty CO2 przy produkcji energii w Polsce.

Do tego dochodzi strata wizerunkowa. Peter Carlson, szef firmy Northvolt, która stoi za tym projektem, już zresztą zadeklarował, że w Polsce nie zainwestuje z uwagi na duży udział węgla w produkowanej w naszym kraju energii.

gramwzielone.pl

redakcja@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.