KE chce sprawdzić polską ustawę ws. energii

KE chce sprawdzić polską ustawę ws. energii
Mateusz Morawiecki. Fot. Krystian Maj, KPRM /flickr cc

Tuż przed końcem roku parlament w ciągu zaledwie jednego dnia przeforsował przygotowaną przez rząd ustawę, która ma umożliwić utrzymanie opłat za energię na poziomie z 2018 r. Poparła ją zdecydowana większość parlamentarzystów mimo, że wpisane do niej regulacje budziły wątpliwości pod kątem unijnych zasad pomocy publicznej.

Problematyczny w kontekście pomocy publicznej wydaje się zwłaszcza wpisany do regulacji obowiązujących od 1 stycznia mechanizm dotyczący tzw. Funduszu Wypłaty Różnicy Cen, którego ogromnym beneficjentem mają stać się państwowe koncerny energetyczne – jak policzył rząd – uzyskując w pierwszym roku (2019) możliwość zwrotu nawet około 4 mld zł z tytułu wypłaty różnicy pomiędzy wyższą, rynkową ceną energii, a niższą ceną zastosowaną w umowach z odbiorcami.

To jednak nie jedyna potencjalna kolizja z prawem Unii Europejskiej. Błyskawicznie przyjęta ustawa wprowadza tzw. krajowy system zielonych inwestycji, który mają zasilić 20 proc. przychodów ze sprzedaży praw do emisji CO2. Co więcej ustawa przewiduje, że część środków z systemu zielonych inwestycji będzie można wydać na inwestycje w emisyjne źródła energii.

REKLAMA

Tymczasem unijne prawo mówi, że środki uzyskane ze sprzedaży uprawnień powinny zostać wydane na inwestycje przyczyniające się do ograniczenia emisji nie w 20 procenntach, ale przynajmniej w 50 proc.

Teraz o tę ustawę oficjalnie upomniała się Komisja Europejska, informując, że oczekuje od polskiego rządu notyfikacji, aby sprawdzić, czy wpisane do niej regulacje są zgodne z unijnym prawem – jeszcze zanim zaczną być stosowane.

W świetle powyższych mechanizmów akceptacja KE nie wydaje się pewna – chociaż o tym, że ustawa nie budzi zastrzeżeń w kontekście unijnych zasad pomocy publicznej przekonywał podczas jej procedowania w parlamencie choćby minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Obiekcje prezesa URE

Przedwczoraj krytycznie o tej ustawie wypowiedział się prezes Urzędu Regulacji Energetyki, który nie zatwierdził jeszcze wniosków w sprawie taryfy G na rok 2019, złożonych przez państwowych sprzedawców energii, którzy mieli postulować około 30-procentowe podwyżki. W tym celu URE miał czekać jeszcze do wczoraj na kolejne wyjaśnienia i uzasadnienia ws. postulowanych podwyżek.

Tymczasem w komunikacie wydanym przez URE czytamy, że „regulator z dużym zaniepokojeniem przyjmuje uszczuplenie kompetencji organu regulacyjnego w zakresie ustalania cen i stawek opłat dla odbiorców w gospodarstwach domowych, co pozwalało równoważyć interesy odbiorców i przedsiębiorstw energetycznych”.

REKLAMA

Szczególny niepokój budzi „zamrożenie” opłat dystrybucyjnych w kontekście konieczności realizacji szeregu prowadzonych przez przedsiębiorstwa sieciowe inwestycji mających na celu w szczególności zapewnienie ciągłości dostaw energii elektrycznej odbiorcom – czytamy w komunikacie URE.

Ustawa ratunkowa

W uchwalonej przez parlament i podpisanej przez prezydenta tuż przed końcem 2018 r. nowelizacji ustawy o zmianie ustawy o podatku akcyzowym przyjęto dwa rozwiązania mające służyć utrzymaniu finalnych kosztów energii dla odbiorców końcowych na poziomie z pierwszej połowy 2018 r.

Pierwsze rozwiązanie to obniżenie akcyzy z 20 zł/MWh do 5 zł/MWh, a drugie dotyczy zmniejszenia tzw. opłaty przejściowej średnio o 95 proc.

Oba rozwiązania miały wejść w życie z dniem 1 stycznia 2019 r.. Oszczędności dla odbiorców uzyskane z obniżenia akcyzy miałyby wynieść w tym roku 1,85 mld zł, a zmniejszenie opłaty przejściowej miałoby dać dodatkowe 2,24 mld zł.

Do ustawy dzień przed jej przyjęciem przez parlament wprowadzono jednak dodatkowe zapisy mówiące o tym, jak rząd chce rozdysponować sprzedaż ponad 55 mln „starych”, niewykorzystanych w poprzednim okresie rozliczeniowym pozwoleń do emisji CO2 w ramach unijnego systemu ETS. Przychody z tego tytułu mają sięgnąć ok. 5 mld zł.

Z tego 4 mld zł (80 proc. środków ze sprzedaży uprawnień) miałoby wesprzeć wspomniany Fundusz Wypłaty Różnicy Cen, a 1 mld zł (20 proc.) miałoby trafić do tzw. krajowego systemu zielonych inwestycji – rząd chce z niego finansować bynajmniej nie tylko „zielone” inwestycje, ale także wszystkie inwestycje realizowane przez operatorów systemów dystrybucyjnych, inwestycje kogeneracyjne czy modernizację konwencjonalnych elektrowni zgodnie z wymogami BAT.

redakcja@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.