Niemcy dają sobie niecałe 20 lat na wyjście z węgla

Niemcy dają sobie niecałe 20 lat na wyjście z węgla
Fot. Tobias Nordhausen, flickr cc

Niemcy wykonali duży krok w celu przyjęcia daty zakończenia produkcji energii z węgla. Chociaż w ostatnich latach nasi zachodni sąsiedzi w imponującym tempie zwiększali produkcję energii ze źródeł odnawialnych, nadal pozostają największym producentem energii z węgla w Unii Europejskiej, a zmniejszanie wynoszącego obecnie 35 proc. udziału tego surowca w miksie energetycznym utrudnia im podjęta po katastrofie elektrowni jądrowej w Fukushimie decyzja o zakończeniu do 2022 r. produkcji energii z atomu.

Powołana przez niemiecki rząd “komisja węglowa”, składająca się z przedstawicieli niemieckiego przemysłu, lokalnych władz, związków zawodowych, organizacji ekologicznych czy przedstawicieli świata nauki, w weekend ustaliła harmonogram odchodzenia Niemiec od produkcji energii z węgla.

Ostateczne zakończenie spalania węgla w Niemczech ma nastąpić najpóźniej w roku 2038, jednak przyjęto, że w roku 2032 może zostać podjęta decyzja o wycofaniu się z węgla wcześniej, do roku 2035.

REKLAMA

Jak wynika z danych firmy doradczej Sandbag, wśród dziesięciu największych emitentów CO2 w unijnej energetyce za 2017 rok znalazło się aż siedem elektrowni węglowych z Niemiec – wśród nich najbardziej trująca elektrownia należy do RWE i znajduje się w Neurath, a w ubiegłym roku wyemitowała w sumie 29,9 mln ton CO2 (liderem rankingu była elektrownia w Bełchatowie, która zwiększyła w 2017 roku swoje emisje o 9 proc. do poziomu 37,6 mln ton CO2).

Wśród siedmiu najbardziej trujących elektrowni z Niemiec trzy należały do RWE – obok zajmującego 2. miejsce obiektu w Neurath również zajmujące pozycje 2. i 5. elektrownie w Niederaussem (27,2 mln ton CO2) oraz Weisweiler (18,9 mln ton).

Trzy niemieckie elektrownie w zestawieniu należały do będącego pod kontrolą firm z Czech koncernu LEAG – znajdująca się na miejscu 4. elektrownia w Janschwalde (23,6 mln ton CO2), a także umieszczone na pozycjach 6. i 9. elektrownie w Schwarze Pumpe (11,4 mln ton) i Boxberg (10,6 mln ton). Ostania ze zlokalizowanych w Niemczech elektrowni, które znalazły się w pierwszej „10” rankingu przygotowanego przez Sandbag, należąca do czeskiego koncernu EPH elektrownia w Lippendorf – uplasowała się na miejscu 7., emitując w ubiegłym roku 11,4 mln ton CO2.

Teraz eksperci wybrani przez niemieckie władze przyjęli, że z obecnego potencjału elektrowni węglowych w Niemczech, liczącego około 44 GW, pierwsze 12,7 GW (elektrownie należące do RWE, Uniper, EnBW, Vattenfall) zostanie wyłączone do roku 2022, w tym 3 GW to elektrownie korzystające z węgla brunatnego. Kolejne 6 GW mocy bazujących na węglu brunatnym i 7 GW na węglu kamiennym ma zostać wyłączone w 2030, a w niemieckiej energetyce pozostałyby wtedy elektrownie węglowe o mocy 17 GW.

Koszty uzgodnionych działań osłonowych mają wynieść po 2 mld euro rocznie przez 20 lat, co daje razem sumę 40 mld euro w stosunku do kwoty 60 mld euro, o którą miały zabiegać zagrożone regiony.

REKLAMA

Niemniej jednak po ogłoszeniu daty odejścia od węgla przez powołaną przez rząd komisję niemiecki minister gospodarki Peter Altmaier wskazywał na pozytywne efekty odejścia od węgla, podsumowując na Twitterze: „Mniej CO2, więcej miejsc pracy, bezpieczne dostawy energii i przystępność – silny sygnał”.

Ustalenia komisji nie są wiążące. Będą dopiero musiały być wprowadzone do aktów prawnych i wymagają jeszcze akceptacji nie tylko rządu federalnego, ale także rządów poszczególnych landów.

Ustalony termin odejścia od węgla jest późniejszy niż oczekiwały organizacje ekologiczne, które, zgodnie z październikowym raportem agendy Narodów Zjednoczonych (IPCC), domagają się odejścia od węgla w zachodnich gospodarkach do roku 2030.

Zgodnie z obecną strategią niemieckiego rządu, do tego czasu udział energetyki odnawialnej w niemieckim miksie wytwarzania energii elektrycznej ma wzrosnąć do 65 proc. Biorąc pod uwagę, że obecnie Niemcy wytwarzają już z OZE około 40 proc. energii elektrycznej, ten cel wydaje się być w zasięgu, jednak problemem niemieckiej gospodarki pozostaje niższy udział OZE i wysokie emisje CO2 w ciepłownictwie i transporcie.

Z tego powodu Niemcy przyznali, że nie osiągną krajowego celu redukcji emisji CO2 przyjętego do roku 2020 i mogą nie osiągnąć celu zwiększenia udziału OZE w miksie konsumpcji energii w elektroenergetyce, ciepłownictwie i transporcie do 18 proc. do roku 2020 – do którego realizacji zobowiązali się na forum Unii Europejskiej.

Według ostatnich statystyk Eurostatu Niemcy posiadali w 2016 roku udział OZE w ogólnej konsumpcji energii na poziomie 14,8 proc. wobec średniej unijnej na poziomie 17 proc.

redakcja@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o