Coraz więcej krytyki pod adresem nowej ustawy o OZE

Coraz więcej krytyki pod adresem nowej ustawy o OZE
Dong Energy

Projekt ustawy o OZE jest coraz głośniej krytykowany – zwłaszcza przez przedstawicieli branży energetyki wiatrowej i biomasowej. Dlaczego?

Na łamach wczorajszej „Gazety Wyborczej” głos w sprawie nowej ustawy o odnawialnych źródłach energii zabrał Tomasz Podgajniak, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej, a także prezes firmy Enerco, która przymierza się do budowy pod Darłowem największej farmy wiatrowej w Polsce i jednej z największych w Europie (czytaj więcej na ten temat na Gramwzielone.pl w artykule: Powstanie największa farma wiatrowa w Polsce)

Tomasza Podgajniak zapewnia na łamach „GW”, że nowe regulacje dla OZE, których przyjęcie proponuje Ministerstwo Gospodarki, a które mają obniżyć dochody wytwórców zielonej energii i mają mieć charakter retrospektywny, mogą oznaczać kłopoty finansowe dla inwestorów, którzy już zainwestowali swoje pieniądze i muszą spłacać zaciągnięte kredyty.

REKLAMA

– Farmy wiatrowe, które dziś są prywatne, ze względu na znaczący spadek przychodów nie będą mogły spłacać rat kredytów, więc zostaną przejęte przez banki. Potem za bezcen ktoś je wykupi, a następnie prawo zostanie zmienione, bo szybko okaże się, że Polska nie może spełnić unijnego wskaźnika. Dbając o wiarygodność inwestycyjną kraju, rząd nie może stwarzać przesłanek do powstawania takich domysłów, szczególnie, że jedynymi firmami, które będą mogły wykupić prywatne farmy wiatrowe, są państwowe koncerny, bo tylko one mają takie pieniądze i uprzywilejowany dostęp do informacji. Byłby to straszny przekręt. Amerykanie, którzy z nami współpracują, łapią się za głowy i pytają: Jak to jest możliwe, że rząd najpierw obiecuje stabilny system wsparcia, a teraz puszcza taki sygnał rynkowy i w rezultacie banki zaczynają wpadać w panikę – mówi na łamach „Gazety Wyborczej” wiceprezes PIGEO.

REKLAMA

O tym, że wprowadzenie nowych regulacji nie zapewni Polsce realizacji 15-procentowego udziału OZE w konsumpcji energii do 2020 roku, do czego jesteśmy zobowiązaniu na forum Unii Europejskiej, przekonuje w „GW” także Grzegorz Górski, prezes GdF Suez.

– Będzie więcej energetyki rozproszonej, czyli małych elektrowni wiatrowych i słonecznych czy biogazowni, ale z całą pewnością energetyki odnawialnej będzie mniej. Polska może wtedy nie wypełnić celów, do których zobowiązała się w UE – do 2020 15 proc. energii powinniśmy czerpać z wiatru, wody i biomasy – prognozuje skutki wprowadzenia nowych regulacji Górski.

Podobnie jak firma Tomasza Podgajniaka, GdF Suez Polska, którym kieruje Grzegorz Górski, realizuje ogromną jak na polskie i europejskie warunki inwestycję w branży energii odnawialnej. Dla potężnego bloku na biomasę, który GdF buduje w Połańcu – podobnie jak dla planowanej farmy wiatrowej pod Darłowem – nowe regulacje mogą oznaczać znacący spadek dochodów z zielonych certyfikatów.

Prezes GdF Suez Polska broni na łamach „GW” krytykowanej często technologii współspalania, której także przysługują obecnie zielone certyfikaty, ale po wprowadzeniu nowych regulacji, ich wartość dla współspalania ma znacząco zmaleć.

– Wokół współspalania funkcjonuje wiele mitów i absurdów. To nie jest wrzucanie łopatą drewna do kotła, jak sobie to wyobrażają niektórzy niekompetentni tzw. eksperci od energetyki odnawialnej. To są instalacje wybudowane za setki milionów złotych, bardzo mocno zabezpieczone przed pożarem i wybuchem, na co kładzie wielki nacisk Państwowa Inspekcja Pracy po tragicznym wybuchu w Elektrowni Dolna Odra. Te inwestycje muszą się zwrócić. Biomasa kosztuje jako paliwo dwa-trzy razy więcej niż węgiel. Jeśli produkcja będzie nieopłacalna, to firmy jej zaprzestaną – „Gazeta Wyborcza” cytuje szefa GdF Suez Polska.