Czas szokujących cen – taki był rok 2022 dla polskiej fotowoltaiki?

Czas szokujących cen – taki był rok 2022 dla polskiej fotowoltaiki?
Bill Mead, Unsplash

Miniony rok był dla branży fotowoltaicznej wyjątkowy nie tylko ze względu na kolejne rekordy inwestycji i przejście na nowy system rozliczeń. Był to także czas dynamicznych zmian cen komponentów i całych instalacji PV. Jak się one kształtowały? Czy branży udało się poradzić z problemem dostępności kluczowych elementów? Z pomocą ekspertów z branży PV podsumowujemy miniony rok.

Wielu obserwatorów sektora fotowoltaiki w Polsce podkreśla, że jeśli spojrzymy na rynek PV z perspektywy ostatnich lat, to nie mamy zbyt wielu powodów do narzekania. – Generalnie branża z roku na rok, mimo różnych przeszkód i zawirowań, notuje ciągłe wzrosty. Rośnie świadomość ekologiczna oraz biznesowa. Rosnące ceny energii elektrycznej zmuszają odbiorców indywidualnych i biznesowych do szukania alternatywnych rozwiązań w kwestii oszczędności, a fotowoltaika doskonale wpisuje się w ten proces – podkreśla Marek Zagumny, regionalny kierownik sprzedaży Euros Energy Sp. z o.o.

Tyle mocy więcej

REKLAMA

Ma to oczywiście swoje odbicie w tempie sprzedaży i liczbie nowych instalacji. Jak wynika z najnowszego raportu europejskiego stowarzyszenia branży fotowoltaicznej SolarPower Europe, w ubiegłym roku w Europie zanotowano o 47 proc. wyższy wzrost mocy względem mocy uruchomionej rok wcześniej.

Na trzecim miejscu wśród europejskich rynków fotowoltaicznych w 2022 roku pojawiła się Polska ze wzrostem zainstalowanych mocy do 4,9 GW – w porównaniu z 3,8 GW w poprzednim roku.

Mimo kolejnych rekordów w nowych przyłączeniach i mocy nie ma wątpliwości, że ubiegły  rok był dla polskiej branży PV trudny. Zmiana systemu rozliczeń, nowa sytuacja geopolityczna, niestabilność cen i ograniczona dostępność komponentów odbijały się echem przez wiele miesięcy. – Rosnąca inflacja, niekończąca się wojna w Ukrainie miały i mają istotny wpływ na nastroje społeczne, a co za tym idzie również na decyzje finansowe inwestorów indywidualnych i biznesowych – mówi ekspert Euros Energy.

 

Trudno się więc dziwić, że wszystkie te zawirowania wpływały nie tylko na ceny paneli i falowników, ale też na sprzedaż instalacji PV. Jak przyznaje Kornel Dybul, prezes spółki Pagra, na ceny w 2022 roku – w dobie popandemicznej oraz w związku z wojną na Ukrainie – miało wpływ wiele  czynników. – Między innymi inflacja, cena i dostępność transportu oraz dostępność i ciągłość pracy fabryk. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że inne rynki w Europie są mocniej dotowane w obszarze OZE, co również znacząco przekładało się na powyższe czynniki – wyjaśnia ekspert.

Szokujące podwyżki

Marek Zagumny z Euros Energy widzi to tak: – Duży wzrost zainteresowania fotowoltaiką w ostatnich kilku latach i – co za tym idzie – rosnąca produkcja paneli wymuszona popytem spowodowały znaczny spadek cen paneli fotowoltaicznych dostępnych na rynku. Jego zdaniem podobna sytuacja dotyczyła również drugiego ważnego elementu instalacji – falowników. Jednocześnie równolegle do wzrostu zainteresowania fotowoltaiką rosła liczba firm oferujących swoje usługi w tej branży, co również miało swój wpływ na spadek cen paneli i falowników.

– Niestety od roku 2021 notuje się bardzo i dynamiczny wzrost cen głównych komponentów instalacji fotowoltaicznych. Praktycznie skala wzrostów cen paneli fotowoltaicznych i falowników była dla większości uczestników rynku OZE wręcz szokująca. Każda nowa dostawa komponentów wymuszała podwyżkę cen. Z moich obserwacji wynika, że w ciągu ostatniego roku moduły i falowniki podrożały nawet o ponad 40 proc. – zauważa Zagumny.

Oczywiście taki stan rzeczy nie pojawił się z dnia na dzień. Pierwszym czynnikiem mającym duży wpływ na wzrost cen były restrykcyjne obostrzenia transportowe w czasie COVID-19 w Chinach. – Miały one swoje przełożenie na wzrost kosztów transportu. Do tego doszła bardzo wysoka inflacja i wojna w Ukrainie, która spowodowała niespodziewany wzrost cen gazu, ropy i węgla. Jak dołożymy do tego jeszcze  przerwane łańcuchy dostaw oraz ograniczenie dostępności ważnych technologicznie komponentów do produkcji podzespołów, wiemy już, co w największym stopniu odpowiadało za podwyżki cen głównych elementów instalacji PV – wylicza ekspert Euros Energy .

Również Maciej Borowiak ze Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej Polska PV podkreślał w wywiadzie dla Gramwzielone.pl, że mijający rok był kolejnym, w którym ceny paneli nie spadały – jak to się działo w ostatniej dekadzie – ale rosły. Jego zdaniem można przyjąć, że te wzrosty były na poziomie 30–35 proc.

REKLAMA

Na przestrzeni całego 2022 roku obserwowaliśmy zmianę cen podyktowaną inflacją, a jednocześnie niedostępnością towaru – przyznaje Kornel Dybul, prezes spółki Pagra.

Mariusz Brzozowski, dyrektor realizacji i utrzymania projektów OZE w Green Genius, zwraca uwagę na dynamiczną sytuację cenową związaną z inwerterami. – Do połowy roku cena inwerterów była stabilna. W drugiej połowie roku jako inwestor zostaliśmy poinformowani o przejściowych problemach dotychczasowych partnerów z dostępnością komponentów do produkcji urządzeń. Dlatego byliśmy zmuszeni do poszukiwań alternatywnych rozwiązań. Dodatkowo zauważyliśmy, że pozostali producenci, którzy w jakiś sposób zapewnili sobie możliwości produkcyjne, podwyższyli ceny inwerterów dostępnych na rynku – opowiada.

Będzie tylko lepiej

Rok 2022 to czas narzekań klientów na rosnące ceny modułów i falowników, jednak dla wielu sprzedawców i dystrybutorów to czas prosperity. – Obecnie notujemy wzrost biznesu powyżej 50 proc., a liczba ta może jeszcze ulec zwiększeniu na przełomie roku – przyznaje prezes Pagry. Jak zaznacza szefostwo spółki, przyszły rok zapowiada się jeszcze bardziej udany. – Ze względu na kontrakty duże B2B oraz ESCO prognozujemy wzrosty kilkukrotne w 2023 roku. Jesteśmy w stanie urosnąć między 3 a 10 razy.

Kierownik sprzedaży w Euros Energy również nie ma powodów do narzekań. – Mimo znacznego wzrostu cen komponentów odnotowaliśmy kilkudziesięcioprocentowy wzrost sprzedaży w stosunku do ubiegłego roku, głównie dzięki wysokiemu zainteresowaniu fotowoltaiką w obliczu zapowiadanych zmian systemu rozliczeń i przejścia z net–meteringu na net–billing – przyznaje.

Przyszły rok również zapowiada się interesująco. – Biorąc pod uwagę ostatnie bardzo korzystne zmiany dotacji i dopłat programów NFOŚIGW do fotowoltaiki, pomp ciepła i magazynów mocy, jesteśmy gotowi na kolejny dobry rok i realne zyski ze sprzedaży tych trzech mocno uzupełniających się technologii – mówi Marek Zagumny.

(Nie)dostępność?

Jednym z czynników, które determinowały wzrosty cen w ubiegłym roku, były problemy z dostępnością zarówno paneli, falowników, jak i pozostałych kluczowych elementów instalacji (konstrukcji montażowych, okablowania itp.). Jak duże i uciążliwe w skutkach są problemy z elementami elektroniki do produkcji urządzeń typu falowniki, możemy zobaczyć na przykładzie branży motoryzacyjnej, gdzie brak jednej jednostki elektronicznej unieruchamia cały proces montażu pojazdu.

Według Kornela Dybuli najgorzej z dostępnością było na początku ubiegłego roku. – To był skokowy wzrost realizacji instalacji fotowoltaicznych u klientów indywidualnych, którzy chcieli zdążyć na „starych zasadach”. Spowodowało to czasowe niedostępności towaru, które były później dodatkowo spotęgowane wojną na Ukrainie i wynikającymi z tego problemami logistycznymi – przyznaje prezes Pagry.

Warto jednak podkreślić, że kłopot ten – będący pokłosiem m.in. pandemii oraz obecnej sytuacji geopolitycznej – dotknął branżę PV w niejednakowym stopniu. – Współpracujemy z jednym z największych podmiotów OZE w Polsce, więc problem dostępności podstawowych elementów instalacji nie dotknął nas bezpośrednio – przyznaje Marek Zagumny. – Jednak obserwowałem sytuację na rynku i mogę powiedzieć, że wiele firm, szczególnie tych mniejszych, które nie miały bezpośrednich umów na dostawy od producentów, desperacko szukały komponentów w hurtowniach, co bardzo często przekładało się na wzrost cen i jakość oferty – dodaje.

Dyrektor realizacji i utrzymania projektów OZE w Green Genius przyznaje, że jego firma planuje swój łańcuch dostaw z wyprzedzeniem i kontraktuje wyposażenie bezpośrednio od producentów. – Dzięki temu nie korzystamy z lokalnych stanów magazynowych, a poza wcześniej wspomnianymi problemami z dostępnością inwerterów konkretnych producentów nie dostrzegliśmy trudności z kontraktowaniem tych urządzeń – wyjaśnia ekspert.

Mariusz  Brzozowski przyznaje jednak, że inaczej sytuacja przedstawiała się z transformatorami. – W ciągu całego roku napotkaliśmy wiele problemów z terminami realizacji dostaw transformatorów. A w okresie letnim terminy dostaw urządzeń powyżej 1000 kVA sięgały nawet 50 tygodni. Ta sytuacja zmieniła się i aktualnie oferowane dostawy kształtują się w okolicach dwudziestu kilku tygodni – opowiada.

W ocenie Kornela Dybuli z Pagry spółki, które nie zabezpieczyły z wyprzedzeniem towarowania lub nie miały gotowych scenariuszy działania, miały trudności z pozyskaniem urządzeń. – W naszym biznesie trzeba być elastycznym i szybko reagować. My mieliśmy przygotowane odpowiednie strategie, które nie doprowadziły do przestojów firmy i pozwalają nam realizować bieżące i zaplanowane projekty – zaznacza.

Katarzyna Bielińska

katarzyna.bielinska@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.