Dofinansowanie na domowe elektrownie wiatrowe – za i przeciw

Dofinansowanie na domowe elektrownie wiatrowe – za i przeciw
TechnoSpin Inc., flickr cc

Ogłoszenie programu dotacji na domowe elektrownie wiatrowe wywołało spore zamieszanie na krajowym rynku energetyki prosumenckiej. Czy zapowiedziane dofinansowanie pomoże, a może zaszkodzi rozwojowi krajowego rynku domowych turbin wiatrowych? 

Kilka tygodni temu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) ogłosił założenia nowego programu dopłat do inwestycji w domowe elektrownie wiatrowe z domowymi magazynami energii z pokaźnym budżetem mającym wynieść 400 mln zł.

W programie Moja Elektrownia Wiatrowa będzie można otrzymać dotację na domową turbinę wiatrową w wysokości do 30 tys. zł (maks. 5 tys. zł/kW). Dodatkowo na magazyn energii będzie można otrzymać do 17 tys. zł.

REKLAMA

Stosunkowo wysokie koszty inwestycji w domowe elektrownie wiatrowe w połączeniu z niepewnym efektem ekonomicznym i wątpliwościami dotyczącymi niezawodności urządzeń sprawiają, że wielu uczestników rynku spojrzała na nową propozycję dotacji ze sporym sceptycyzmem.

Do tej pory rynek domowych mikroinstalacji wiatrowych w Polsce stał w miejscu. Podczas gdy w zaledwie trzy lata Polacy zamontowali w swoich domach ponad 1,3 mln instalacji fotowoltaicznych, przydomowych turbin wiatrowych przyłączono do sieci zaledwie kilkadziesiąt.

Na koniec 2023 r. było zaledwie 57 takich urządzeń według danych Agencji Rynku Energii – do tego było kilkadziesiąt pracujących w układach hybrydowych z fotowoltaiką (a także trudna do oszacowania liczba instalacji wiatrowych pracujących w trybie off-grid.

Te liczby pokazują, że rynek przydomowych elektrowni wiatrowych może nie być gotowy na duży skok zainteresowania tą technologią po uruchomieniu dofinansowania, a firmom instalacyjnym może brakować doświadczenia, aby odpowiednio dobierać i instalować przydomowe turbiny.

Problemem jest też sama kalkulacja ekonomiczna inwestycji w przydomowe elektrownie wiatrowe. W przeciwieństwie do fotowoltaiki produkcja energii z przydomowych turbin w poszczególnych lokalizacjach może być trudna do oszacowania i trudno będzie ocenić korzyści finansowe.

Gruntowne przygotowanie inwestycji w przydomową elektrownię wiatrową powinno się wiązać z dłuższymi badaniami wietrzności w miejscu, gdzie ma pracować turbina. Na tej podstawie będzie można dopiero przeprowadzić rzetelną analizę produkcji energii i korzyści finansowych. Gdy ruszą dotacje, inwestorom i instalatorom może jednak się spieszyć, co nie będzie sprzyjać szerszej analizie inwestycji.

Na rynku nie brakuje jednak zwolenników programu dotacji na przydomowe elektrownie wiatrowe. Część firm instalujących systemy energetyczne dla prosumentów patrzy na perspektywę rozwoju małych turbin z dużym optymizmem, widząc w tej technologii szansę na zwiększenie niezależności energetycznej prosumentów – ale także na uzupełnienie swojej oferty w sytuacji spadku inwestycji w domowe mikroinstalacje fotowoltaiczne notowanego po wprowadzeniu net-billingu.

Małe elektrownie wiatrowe w cieniu fotowoltaiki

Wśród ekspertów z największych firm z rynku prosumenckiego, którzy zgodzili się odpowiedzieć na nasze pytania o sens inwestycji w domowe turbiny, są zarówno zwolennicy jak i sceptycy.

W ocenie Dawida Zielińskiego, prezesa Columbus Energy, główną barierą w rozwoju przydomowych elektrowni wiatrowych w Polsce jest niska świadomość społeczna i wiedza na temat tej technologii. –To stosunkowo nowe urządzenia na rynku OZE, których efektywność i opłacalność dopiero testujemy w naszym kraju – podkreśla Zieliński.

W podobnym tonie wypowiada się Michał Kitkowski, prezes Sunsol – jednej z najstarszych polskich firm oferujących dachowe instalacje fotowoltaiczne. – Turbiny wiatrowe nie maja takiej rozpoznawalności jak fotowoltaika. Brakuje w tym obszarze promocji i dedykowanych rozwiązań, które mogłyby wspierać mikroinstalacje wiatrowe – mówi Kitkowski.

Prezes Columbusa liczy jednak, że wspomniane bariery uda się pokonać. Nie czekając na rządowe dotacje, jego spółka rozpoczęła już zbieranie doświadczeń w zakresie małych elektrowni wiatrowych, aby jak najlepiej przygotować się do wprowadzenia oferty w tym zakresie.

Columbus rozpoczął testowanie tego typu instalacji kilka miesięcy temu, zanim ogłoszono pulę dotacji na ich zakup. Na początek zainstalowaliśmy niewielkie turbiny o poziomej osi obrotu na dachach budynków. Na tym etapie mamy już własne wnioski i analizy, którymi podzielimy się w najbliższym czasie, wprowadzając produkt do naszej oferty. Mogę tylko powiedzieć, że skupimy się na turbinach wolnostojących, z poziomą osią obrotu, o mocy od 3 do 7 kW – informuje Dawid Zieliński.

Przydomowe elektrownie wiatrowe w swojej ofercie posiada już Sunsol. – W naszej ofercie od dawna stosowaliśmy turbiny przy instalacjach off-grid. W tym momencie wprowadzamy turbiny o osi pionowej z inwerterami on-grid o mocy od 3 kW do 10 kW – mówi Kitkowski.

Trudna technologia

Wśród ekspertów z rynku prosumenckiego, którzy zgodzili się odpowiedzieć na nasze pytania, są również osoby, które na razie ostrożnie patrzą na możliwość wdrożenia tej technologii do swojej oferty.

Kamil Sankowski, członek zarządu spółki Polenergia Fotowoltaika, podkreśla, że małe turbiny wiatrowe nie cieszyły się dotąd popularnością wśród inwestorów. Jako powody wymienia brak odpowiednich zachęt ze strony państwa do inwestowania w tego typu rozwiązania, ale także zbyt wysokie koszty w porównaniu do inwestycji w fotowoltaikę oraz trudny do oszacowania czas zwrotu z tego typu inwestycji.

Trzeba zwrócić uwagę również na ukształtowanie terenu. Nawet jeżeli mieszkamy na terenie, na którym wydaje nam się, że z reguły wieje, to warto pamiętać, że są to tylko nasze organoleptyczne doświadczenia. Warto przez co najmniej rok prowadzić profesjonalne pomiary prędkości wiatru za pomocą stacji meteorologicznej – po to, abyśmy byli pewni, że inwestycja w elektrownie wiatrową będzie dobrym pomysłem. W wielu krajach i regionach Europy – takich, jak np. Wyspy Kanaryjskie – pomimo wietrznych dni – mikroturbiny wiatrowe nie są popularnym rozwiązaniem – mówi Kamil Sankowski.

Ekspert Polenergii Fotowoltaika zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt utrudniający rozwój rynku przydomowych turbin wiatrowych.

– Postawienie wieży turbinowej o wysokości 30 metrów ma wpływ na estetykę nieruchomości, krajobraz i sąsiadów mieszkających w okolicy. Montaż niższych elektrowni często może wiązać się z niską generacją energii elektrycznej i być po prostu nieopłacalny – mówi Kamil Sankowski.

REKLAMA

Jeśli chodzi o uzyski, to te zależą od lokalizacji danej turbiny, ilości przeszkód czy wietrzności danej lokalizacji, więc niezbędne jest wyliczenie indywidualne – dodaje Michał Kitkowski z Sunsol.

Konieczne pozwolenie na budowę?

Inną barierą może być bezpieczeństwo związane z użytkowaniem mikroinstalacji wiatrowych. Kamil Sankowski ocenia, że turbiny o średnicy wirnika powyżej 1 metra powinny być budowane tylko w oparciu o pozwolenie na budowę (znacznie mniej restrykcyjne propozycje w zakresie zgody na budowę małych elektrowni wiatrowych przygotowuje rząd).

To jest przypadek, gdzie nad głowami ludzi obraca się nieosłonięty wirnik, a jego elementy pędzą z prędkością blisko 200 km/h. W razie awarii „zasięg rażenia” może sięgać nawet kilkuset metrów. Mówimy tu o zagrożeniu życia. Wspomniane zagrożenie jest znacznie wyższe niż w przypadku dużych, multimegawatowych turbin – mówi przedstawiciel spółki Polenergia Fotowoltaika.

Kamil Sankowski podkreśla, że każda nowa technologia narażona jest na choroby wieku dziecięcego. To z kolei może powodować wydłużony czas wprowadzania tego typu urządzeń na polski rynek.

– Żaden czołowy producent dużej energetyki wiatrowej nie specjalizuje się w mikroturbinach. Jeżeli komponenty będą słabej lub wątpliwej jakości – może dojść do wypadku. Dlatego tak ważne jest, aby oferować sprawdzoną i pewną technologię – ocenia Sankowski.

Na potencjalny syndrom choroby wieku dziecięcego zwraca uwagę również Michał Kitkowski z Sunsol.

 Obawiam się, że podobnie jak w wypadku paneli fotowoltaicznych tu też będziemy świadkiem chorób wieku dziecięcego i oprócz mocy turbin nie ma parametru, który byłby weryfikowalny. Pamietam początki fotowoltaiki w Polsce w 2013 roku, gdy zupełnie nieznane na rynku globalnym firmy sprzedawały swoje wątpliwej jakości panele czy inwertery. Rynek je zweryfikował i obecnie pozostali wyłącznie sprawdzeni gracze. Podobnie będzie w przypadku turbin – komentuje Kitkowski.

Prezes Sunsol podkreśla jednak, że na rynku polskim są już dostępne sprawdzone technologie w tym obszarze – choćby w systemach off-grid, które wspierają pracę instalacji fotowoltaicznej.

Jeśli chodzi o rozwiązania technologiczne, to nie stanowią one problemu. Odnośnie wyboru konkretnych rozwiązań, w przypadku turbin jeszcze bardziej niż przy zastosowaniu paneli fotowoltaicznych, ich skuteczność zależeć będzie od warunków, w jakich będą zainstalowane. W przypadku obszaru, gdzie dostępne będzie dużo wolnej przestrzeni (poza miastem), uzasadnione będzie zastosowanie turbin osi poziomej. Na terenach zabudowanych odpowiedniejsze będą turbiny osi pionowej, ze względu na mniejszy hałas i ilość drgań, jakie generują – mówi prezes Sunsol.

Dofinansowanie na domowe turbiny zbyt niskie?

Czy zaproponowany w programie Moja Elektrownia Wiatrowa poziom dotacji (maks. 5 tys. zł/kW) nie jest zbyt niski, aby zachęcić do inwestycji, a może jest zbyt wysoki i spowoduje negatywne konsekwencje dla krajowego rynku małych turbin wiatrowych?

– Tak jak z w przypadku pierwszej edycji programu Mój Prąd, a w późniejszych – dotacji do magazynów energii, Fundusz będzie „badał” poziom, przy którym rynek turbin ruszy do przodu. Generalnie każda forma wsparcia pomoże ten rynek rozwinąć, a dopiero czas pokaże, jak szybko to nastąpi i co będzie tym decydującym impulsem – ocenia Michał Kitkowski.
.

.
Dawid Zieliński z Columbusa ocenia, że zaproponowany poziom dotacji w programie „Moja Elektrownia Wiatrowa” jest „dosyć ostrożny” z uwagi na wysokie koszty inwestycji w przydomowe turbiny.

Ponieważ koszt takiej inwestycji to od 20-30 tys. zł do nawet 200 tys. zł dla instalacji o mocy od 2 do 20 kW. Aby użytkowanie wiatrowej elektrowni przydomowej było opłacalne, ale też możliwa była instalacja wolnostojącej siłowni wiatrowej, nasze doświadczenie podpowiada nam, że powinna ona mieć moc ok. 4-6 kW. To już koszt 50-70 tys. zł i tutaj dotacja 30 tys. zł ma sens. Pamiętajmy też, że wydajność instalacji wiatrowych jest bardzo zależna od miejsca, w jakim się znajduje i od wysokości posadowienia samego wirnika – wylicza Dawid Zieliński.

Polenergia nie mówi nie

W ocenie Kamila Sankowskiego z Polenergii Fotowoltaika zaproponowany poziom dotacji na przydomowe elektrownie wiatrowe nie spowoduje dużego wzrostu zainteresowania tą technologią, a przewidziane na ten cel pieniądze warto spożytkować inaczej.

– Poziom dotacji ustalonej w projekcie na 5 tys. zł/kW w mojej ocenie jest niewystarczający, aby inwestorzy „rzucili się” na mikroturbiny wiatrowe. Koszt zakupu zestawu elektrowni wiatrowej jest zdecydowanie większy niż w przypadku np. instalacji fotowoltaicznej. Wspomniany budżet 400 milionów złotych można przeznaczyć na inne rozwiązania, dzięki którym uzyskamy więcej zielonej energii – mówi Sankowski.

Polenergia Fotowotaika nie wyklucza jednak rozpoczęcia sprzedaży przydomowych elektrowni wiatrowych.

- Będziemy przyglądać się planom wdrożenia programu Mojej Elektrowni Wiatrowych. Jeżeli będzie duże zainteresowanie ze strony potencjalnych inwestorów – na pewno przygotujemy konkurencyjną ofertę obejmującą sprzedaż, montaż, audyt oraz serwis mikroturbin wiatrowych – komentuje Sankowski.

Piotr Pająk

piotr.pajak@gramwzielone.pl

© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.