O OZE w TVP1: tylko dopłaty czy również inwestycja w gospodarkę?
Temat kosztów i dopłat dla OZE, przy jednoczesnym braku odniesienia się do kosztów i dopłat, z których korzysta energetyka konwencjonalna, zdominował poświęcony energetyce odnawialnej odcinek programu „Chodzi o pieniądze”, wyemitowany przedwczoraj przez TVP1.
Na początku programu prowadzący go dziennikarz Jacek Łęski wyliczył koszty związane ze wsparciem producentów zielonej energii, które są przenoszone na rachunki odbiorców energii.
Przypomniał, że ostatnio na rachunkach za energię polskich odbiorców pojawiła się tzw. opłata OZE związana z finansowaniem produkcji energii ze źródeł odnawialnych, wyliczając, że w połączeniu z innymi dopłatami związanymi ze wsparciem odnawialnych źródeł energii odbiorcy zapłacą 3 gr. za kWh, co w przypadku przeciętnej rodziny może oznaczać roczny koszt na poziomie ok. 135 zł.
W programie wiele mogliśmy usłyszeć o kosztach wsparcia odnawialnych źródeł energii, nie wspominano jednak o wsparciu, które otrzymuje konwencjonalna energetyka.
Prowadzący program „Chodzi o pieniądze” zadał pytanie, dlaczego energetyka odnawialna potrzebuje wsparcia, i wytłumaczył to niską efektywnością wiatraków, przeciwstawiając im efektywność konwencjonalnych elektrowni – mimo – jak zauważył cytowany wcześniej w programie przedstawiciel jednego z działających w Polsce deweloperów wiatrowych – że obecnie to energetyka wiatrowa na lądzie jest najtańszą formą produkcji energii elektrycznej.
Prowadzący program „Chodzi o pieniądze” wyliczał natomiast, że „elektrownia węglowa albo gazowa wytwarza prąd przez cały rok, 24 godziny na dobę, tylko z krótką przerwą na niezbędne remonty i konserwacje; w sumie może pracować przez 8 tys. godzin rocznie”, natomiast – jak stwierdził – „farma wiatrowa produkuje prąd tylko, gdy wieje wiatr; w polskich warunkach pracuje średnio 3 tys. godzin rocznie, prawie dwa razy krócej niż tradycyjna elektrownia”.
– Przy porównywalnym koszcie inwestycji, liczonym na 1 MW mocy, 5 tys. godzin produkcji więcej daje elektrowniom konwencjonalnym ogromną przewagę po stronie przychodów – ocenił dziennikarz TVP1 i konkludował, że aby opłacało się produkować energię ze źródeł odnawialnych, wprowadzono system wsparcia.
Do wyjaśnienia sytuacji na rynku OZE do programu zaproszono prof. Andrzeja Strupczewskiego, który ocenił, że rozwój energetyki wiatrowej czy słonecznej w polskich warunkach nie ma sensu ze względu na gorsze warunki wietrzności i nasłonecznienia. Jak mówił, Polska nie ma takich warunków wietrznych jak Szkocja i takich warunków nasłonecznienia jak Hiszpania.
– Jeśli w Polsce wiatrak ma się opłacać, musimy ponosić większe koszty dopłat do tego wiatraka – komentował prof. Strupczewski, skupiając się w swoich wypowiedziach również na wskazaniu kosztów dopłat do produkcji energii odnawialnej w Niemczech, szacowanych obecnie na 25 mld euro rocznie.
– Jeżeli Polacy chcieliby iść tą drogą, to każda polska rodzina (…) dopłaci do roku 2025 100 tysięcy złotych – oceniał prof. Strupczewski.
Marek Józefiak z organizacji Polska Zielona Sieć odpowiadał, że o wiele wyższe koszty niż te związane z dopłatami do OZE, polscy odbiorcy energii ponoszą w związku z tzw. opłatą przejściową, która jest dodawana za rachunków za energię i z której jest finansowana energetyka konwencjonalna.
– Mam rachunek za energię. Opłata OZE na moim rachunku to jest 89 gr., natomiast opłata przejściowa, wprowadzona ustawą o OZE, która tak naprawdę wspiera energetykę węglową, na moim rachunku to są 23 zł. Nie demonizujmy tego wsparcia, bo wcale tyle nie zapłacimy – odpowiadał Marek Józefiak.
– Nie możemy mówić, że Polacy dopłacą tyle, co Niemcy, bo Niemcy wchodzili na ten rynek w zupełnie innym momencie (…) Gdyby spytał pan Niemców, czy są zadowoleni z Energiewende, ponad 70 proc. Niemców mówi, że tak, ponieważ te pieniądze zostają w gospodarce (…) po prostu im się to opłaca, co więcej zyskali ogromną przewagę technologiczną i teraz eksportują technologie – komentował.
Na koniec programu jego prowadzący skupił się ponownie na podkreśleniu – jego zdaniem – wyższego kosztu OZE niż produkcji energii z węgla, zauważył jednak, że pieniądze wydane na energetykę odnawialną to nie tylko koszt, ale również inwestycja w gospodarkę.
– Dziś musimy dopłacać do zielonej energii, bo jest droższa od energii wytwarzanej przez elektrownie opalane węglem czy gazem, ale jak na razie dopłacamy relatywnie nie dużo. Przeciętna niemiecka rodzina do końca 2025 r. zapłaci za zieloną rewolucję w energetyce w sumie 25 tys. euro. Nas oczywiście na tyle nie stać – podsumował prowadzący program „Chodzi o pieniądze” emitowany w TVP1, dodał jednak, że może „kwota kilkudziesięciu euro rocznie w przeliczeniu na gospodarstwo domowe jest do przyjęcia w sytuacji, gdy decyduje się nasze miejsce w technologicznym i cywilizacyjnym wyścigu”.
– Może warto dziś zapłacić, żebyśmy jutro nie musieli kupować prądu, paliwa albo technologii od innych – podsumował prowadzący program „Chodzi o pieniądze”.
Link do programu TVP1 pt. „Chodzi o pieniądze”.
red. gramwzielone.pl