OZE w Europie mogą stracić swoją największą przewagę

Komisja Europejska potwierdziła, prezentując w ubiegłym tygodniu propozycje nowych regulacji dla rynku energii, że widzi w jego centralnym punkcie odnawialne źródła energii, które zastąpią wycofywane źródła oparte na paliwach kopalnych. Jednocześnie propozycje KE dotyczące reformy unijnego rynku energii wywołały pewien niepokój w branży OZE, która już teraz jest źródłem pracy dla ponad miliona obywateli Unii Europejskiej i dzięki której kraje UE już teraz oszczędzają na imporcie paliw kopalnych około 20 mld euro rocznie.
W ubiegłym tygodniu Bruksela zaprezentowała szereg założeń dotyczących przyszłej unijnej strategii energetycznej w ramach tzw. pakietu zimowego – zawierającego m.in. propozycję nowej unijnej dyrektywy dla odnawialnych źródeł energii. Te propozycje będą jeszcze podlegać konsultacjom i można spodziewać się pewnych zmian w ich finalnej wersji. Nakreślony kierunek wydaje się jednak ustalony i nie powinien ulec zmianie.
Do 2020 r. sytuacja jest jasna. Każdy z krajów UE ma uzyskać do tego czasu określony udział OZE w krajowym miksie energii (dla Polski cel to 15 proc.). Po 2020 r. sytuacja dla inwestorów na poszczególnych europejskich rynkach OZE wydaje się jednak niejasna. Mimo, że Unia Europejska już przyjęła cel w zakresie OZE na 2030 r. to jednak nie jest on obligatoryjny na poziomie poszczególnych państw. Komisja Europejska ma przygotować regualcje, które zapewnią jasną perspektywę dla OZE także po 2020 r.
W ostatnich latach Europa traci pozycję globalnego lidera w rozwoju odnawialnych źródeł energii kosztem Chin, Japonii, Indii czy USA. Wartość inwestycji w europejskim sektorze OZE spadła od 2011 r. o połowę, a obecnie UE odpowiada jedynie za niecałe 20 proc. inwestycji w globalnym sektorze źródeł odnawialnych.
Unijni urzędnicy zapewniają przy każdej okazji – słyszeliśmy to także podczas ubiegłotygodniowej prezentacji tzw. pakietu zimowego – że chcą, aby Unia Europejska zdobyła pozycję lidera w rozwoju zielonych technologii. Tym liderem już była, jednak w ostatnich latach wyprzedziły ją pod względem rozwoju OZE Chiny i USA, a dystans z roku na rok się powiększa.
Niemniej jednak cel nakreślony kilka miesięcy temu przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude Junckera, który ogłosił, że Europa ma być globalnym liderem w odnawialnych źródłach energii, został powtórzony także w uzasadnieniu pakietu zimowego.
Problem w tym, że zawarte w nim regulacje mogą nie tylko nie zapewnić pozycji globalnego lidera w OZE, ale nawet przez brak jasnych zachęt inwestycyjnych – dystans do Chin i USA (a pewnie niedługo również m.in. do Indii) może jeszcze się powiększyć.
Krok wstecz?
Pierwszy, potencjalny problem to brak wyznaczonych krajowych celów OZE na 2030 r. – tak jak w przypadku perspektywy na 2020 r., na który wyznaczono celu udziału OZE w miksie energii zarówno na poziomie wspólnotowym jak i w poszczególnych krajach UE.
W 2014 r. szefowie państw UE przyjęli cel 27-procentowego udziału OZE w konsumpcji energii w UE, ale jednocześnie nie przyjęto krajowych celów, których realizacja miałaby prowadzić do celu unijnego.
Taki cel w europejskiej branży OZE przyjęto z jednej strony jako zbyt niski, a z drugiej strony jako cel niejasny, nie dający pewności inwestorom na rynkach krajowych.
Wobec zapowiadanej przez Komisję Europejską ofensywy legislacyjnej w zakresie OZE, której założenia poznaliśmy w ubiegłym tygodniu, wielu spodziewało się, że KE z jednej strony zaproponuje zwiększenie celu na 2030 r., a z drugiej strony przedstawi jasne reguły mające służyć budowie potencjału OZE w krajach członkowskich.
Jednak ani w jednym, ani w drugim przypadku tak się nie stało. KE nie zaproponowała zwiększenia celu na 2030 r. i jednocześnie nie przedstawiono warunków, które wytyczą jasne perspektywy dla inwestorów po roku 2020. Prezentujący nowe regulacje unijny komisarz ds. unii energetycznej Maros Stefcovic poinformował jedynie, że KE chce warunku, aby kraj UE nie mógł zejść z udziałem OZE w swoim miksie energii poniżej poziomu przyjętego na rok 2020, a ponadto każdy kraj ma przyjąć swoją strategię rozwoju OZE, której realizację Bruksela ma cyklicznie monitorować.
To może być jednak zbyt mało, aby przekonać niektóre kraje do wyjścia przed szereg (te, które do tej pory przed szereg nie wyszły) i przyjęcia indywidualnej i ambitnej strategii rozwoju OZE – która w dodatku będzie stabilna w długim okresie i przejrzysta dla inwestorów.
Komisja Europejska tłumaczy, że w proponowanej przez nią reformie chodzi o gruntowne przebudowanie unijnego rynku energii, której naturalną konsekwencją ma być większe wykorzystanie odnawialnych źródeł energii. Inwestorzy potrzebują jednak konkretów, a jednym z takich konkretów był do tej pory wyznaczony dla każdego kraju UE cel OZE na 2020 r., dzięki któremu inwestorzy wiedzieli, że dany kraj będzie ich wspierać, aby ten cel zrealizować.
W przedstawionej przez KE propozycji reformy rynku energii zabrakło też drugiego, fundamentalnego konkretu.
Największy problem dla rynku OZE?
Jedną z najważniejszą regulacji nie tylko dla europejskiego sektora źródeł odnawialnych, ale dla całego sektora energetycznego, która determinuje zachodzące w nim zmiany, jest zabezpieczony przez unijne prawo priorytet dostępu energii odnawialnej do sieci państw UE-28.
Tzw. zasada priority dispatch może jednak zostać zniesiona wraz z implementacją reformy, nad którą pracuje Komisja Europejska. Ewentualne skutki wdrożenia tego pomysłu mogą diametralnie zmienić „układ sił” na europejskim rynku energii.
W ostatniej dekadzie obserwowaliśmy znaczący wzrost produkcji energii z uruchamianych w Europie farm wiatrowych czy fotowoltaicznych. Rozwój OZE był zasługą głównie wdrażania poprzez poszczególne kraje preferencyjnych, gwarantowanych stawek za sprzedaż zielonej energii (które w większości krajów zostały już wycofane), ale również priorytetowy dostęp do sieci.
Ten przywilej umożliwił znaczący wzrost udziału OZE w miksach energetycznych krajów UE, a jednocześnie wymusił zmiany tradycyjnej, scentralizowanej energetyki, która bazowała na dużych konwencjonalnych elektrowniach.
Z powodu zasady priorytetowego dostępu do sieci dla OZE duże, konwencjonalne elektrownie są wyłączane, gdy wystarczająco dużo energii produkują źródła odnawialne. To przekładało się w ostatnich latach na rosnące straty europejskich koncernów energetycznych i wymuszało zmianę ich modelu biznesowego. Przykładem są zwłaszcza niemieckie koncerny RWE czy E.ON.
Skutkiem tej regulacji jest również powstawanie mechanizmów, w ramach których operatorzy konwencjonalnych elektrowni domagają się wynagrodzenia za czas, w którym muszą utrzymywać swoje jednostki w uśpieniu.
Komisja Europejska, która pracuje nad projektami nowych regulacjami dla sektora energetycznego w UE, w pakiecie zimowym chce zaproponować odejście od priorytetu sieciowego dla OZE.
Celem zmian, które ma zaproponować Komisja Europejska, ma być zwiększenie elastyczności i konkurencji na unijnym rynku energii. W nowej energetycznej rzeczywistości w Europie OZE mają sobie poradzić bez tego warunku (na zachowanie priorytetu mogą jednak liczyć inwestorzy, którzy wcześniej uruchomili swoje instalacje – KE zapewnia, że nowe regulacje nie będą mieć retroaktywnego charakteru).
Cytowany przez Gaurdiana przedstawiciel europejskiego stowarzyszenia energetyki wiatrowej WindEurope zwraca uwagę, że niekorzystne dla inwestorów zmiany mogą poprzez swój retroaktywny charakter dotknąć także projekty, które były przygotowywane wcześniej z założeniem dotychczasowych zasad.
To jednak nie zadawala europejskiego sektora OZE. W opinii jego przedstawicieli, znosząc priorytet dostępu do sieci, KE występuję wbrew sektorowi, którego publicznie broni.
Zdaniem części cytowanych w ostatnim czasie w mediach przedstawicieli sektora paliw kopalnych, źródła odnawialne – dzięki swoim najniższym kosztom operacyjnym – i tak zachowają priorytetowy dostęp do sieci, a zniesienie priorytetu dla OZE będzie przeciwdziałać występujących na rynkach energii w Europie negatywnych cenach energii.
Z drugiej strony może jednak dojść do sytuacji, w której, w przypadku nadmiaru mocy, to właśnie OZE mogą być pierwsze w kolejce do wyłączenia, ponieważ można je wyłączyć o wiele łatwiej i szybciej niż choćby elektrownię węglową. Prawdopodobieństwo takiego mechanizmu będzie ponadto większe w krajach, w których spółki zarządzające sieciami są w jakiś sposób związane z właścicielami konwencjonalnych elektrowni i mogą bronić ich interesów.
Zniesienie priority dispatch mogłoby wydawać się sprawiedliwym rozwiązaniem, ale na w pełni konkurencyjnym rynku, na którym panują sprawiedliwe zasady gry.
Zniesienie priorytetu dla źródeł odnawialnych może pomoc w zreformowaniu mechanizmów rynku mocy, w ramach których operatorzy elektrowni konwencjonalnych otrzymają zapłatę za wyłączenie na czas, gdy sieci zapełnia zielona energia, korzystając ze swojego priorytetowego dostępu. Usunięcie zasady priority dispatch może jednak sprawić, że swojego rynku mocy mogą zacząć domagać się właściciele farm wiatrowych czy solarnych.
Co dobrego?
Komisja Europejska zapewnia, że tzw. new market design ma umocnić pozycję działających na europejskim rynku OZE źródeł odnawialnych, a także odbiorców energii, którzy mają zacząć odgrywać aktywną rolę m.in. dzięki możliwości produkowania samemu energii czy włączenia się w mechanizmy zarządzania popytem (tzw. Demand Side Response – DSR).
– Do 2030 r. połowa europejskiej energii elektrycznej powinna pochodzić ze źródeł odnawialnych. Udział odnawialnej elektryczności już zwiększył się do 29 proc. i stanowi ponad 85 proc. inwestycji w wytwarzanie w Europie. Dramatycznie spadły koszty technologii odnawialnych – moduły fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe potaniały o odpowiednio 80 proc. i 30-40 proc. w latach 2009-2015. (…) Dalszy rozwój źródeł odnawialnych sprawi, że sektor elektroenergetyki stanie się bardziej dostępny, bardziej zróżnicowany i bezpieczniejszy. W tym kontekście podejście do rozwoju źródeł odnawialnych powinno być bardziej ukierunkowane rynkowo, należy eksplorować niewykorzystany jeszcze potencjał technologiczny i geograficzny, innowacje muszą być kontynuowane, a inwestorom należy zapewnić pewność i przejrzystość – w taki sposób Komisja Europejska przedstawia założenia towarzyszące opracowaniu nowych regulacji dla sektora OZE.
Bruksela zapewnia, że w nowej dyrektywie OZE chce umocować prawo obywateli Unii Europejskiej do własnej produkcji energii, a także do jej autokonsumpcji i/lub odsprzedaży do sieci.
– Konsumenci, samorządy i firmy coraz częściej zapewniają, że chcą bazować w 100 proc. na źródłach odnawialnych. Nowe technologie, takie jak inteligentne sieci, inteligentne domy i magazynowanie energii, coraz bardziej umożliwiają konsumentom stanie się aktywnymi graczami na rynku energii – czytamy w komunikacie KE.
Aby zwiększyć rolę konsumentów na rynku energii w UE, w nowej dyrektywie OZE ma zostać podkreślone prawo do produkcji energii „bez niesprawiedliwych restrykcji i przez zapewnienie, że są wynagradzani za energię, którą oddają do sieci”.
Ponadto nowa dyrektywa ma m.in. wzmocnić pozycję kooperatyw produkujących energię i ułatwić ich działalność, a także zagwarantować dostęp do informacji na temat zużycia energii elektrycznej, ciepła czy chłodu.
Regulacje przyjęte w nowej dyrektywie OZE (po tym jak zostaną wdrożone do porządków prawnych poszczególnych krajów) mają ponadto ułatwić inwestorom i producentom zielonej energii procedury administracyjne m.in. poprzez wdrożenie koncepcji nazwanej „one-stop-shop” czy określenie maksymalnego okresu przyznawania poszczególnych zezwoleń. Szczególne ułatwienia w tym zakresie mają objąć istniejące instalacje OZE, a także zwłaszcza mniejsze projekty.
Na opracowanie finalnych zasad nowego rynku energii w UE, w tym nowych regulacji dla sektora OZE, pozostaje czas do roku 2018. Taką perspektywę przynajmniej na razie przyjmuje Komisja Europejska. Propozycjami zgłoszonymi przez Brukselę staną się teraz przedmiotem debaty na forum instytucji unijnych, a także dialogu z poszczególnymi krajami UE.
Bruksela zapewnia, że dzięki wdrożeniu jej propozycji zostanie osiągnięty cel 27 proc. udziału OZE w unijnym miksie energii do roku 2030 i wylicza, że przełoży się to m.in. na zwiększenie oszczędności na imporcie paliw kopalnych na teren wspólnoty z 20 mld euro rocznie na 60 mld euro w roku 2030.
red. gramwzielone.pl