Dotacje z Mojego Prądu. Na efekt „wow” będzie trzeba poczekać

Dotacje z Mojego Prądu. Na efekt „wow” będzie trzeba poczekać
Soltech Energy

Budżet najnowszej edycji programu Mój Prąd jest znacznie mniejszy od budżetów poprzednich edycji, a wnioski mogą składać również prosumenci, którzy zainstalowali fotowoltaikę długo przed uruchomieniem naboru. Czy to oznacza szybkie wyczerpanie środków w Moim Prądzie 4.0? Wiceprezes NFOŚiGW Paweł Mirowski przekonuje w rozmowie z portalem Gramwzielone.pl, że nie będzie powtórki z ubiegłorocznej edycji Mojego Prądu, w którym udostępnione środki skończyły się zaledwie po kilku miesiącach. 

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej od dwóch tygodni przyjmuje w najnowszej edycji programu Mój Prąd wnioski o dotacje na montaż nie tylko instalacji fotowoltaicznych, ale także domowych magazynów energii elektrycznej i/lub ciepła oraz systemów zarządzania energią.

Całkowity budżet aktualnego programu Mój Prąd, którego realizacja została przewidziana na lata 2021–2023, wynosi 855 mln zł, jednak w tej kwocie ujęte są również środki wydane w trzeciej edycji programu, a do dyspozycji w aktualnym, czwartym naborze ma być wyjściowo kwota 350 mln zł.

REKLAMA

Paweł Mirowski, wiceprezes NFOŚiGW, wyjaśnia, że Fundusz zdecydował się na niewydawanie wszystkich środków otrzymanych w 2021 roku z unijnego programu React-EU na dotacje w ubiegłorocznej, trzeciej edycji Mojego Prądu i zarezerwował część środków na edycję czwartą.

– Nie uruchomiliśmy od razu w całości tych środków, wiedząc o tym, że będziemy mieć zmianę ustawy o odnawialnych źródłach energii w zakresie zasad rozliczeń. Dlatego część, którą teraz przekazujemy, przewidzieliśmy jako rodzaj zachęty dla tych prosumentów, którzy zechcą nie tylko wyprodukować, ale także zmagazynować i wykorzystać na własne potrzeby nadwyżki produkowanego „ze słońca” prądu – wyjaśnia Paweł Mirowski.

– Źródło finansowania trzeciej i czwartej edycji programu Mój Prąd jest jedno. Dostaliśmy na ten cel środki z programu React-EU. Budżet 855 mln zł w części został już skonsumowany. Łączny budżet na edycję trzecią i czwartą programu Mój Prąd umożliwia automatyczne przenoszenie niewykorzystanych środków pomiędzy naborami. Dlatego szacuje się, że budżet czwartego naboru będzie wynosić około 350 mln zł – wylicza wiceprezes NFOŚiGW.

Suma 350 mln zł zarezerwowana na dotacje w Moim Prądzie 4.0 może wydawać się stosunkowo niska, patrząc na ogromne zainteresowanie poprzednimi edycjami programu oraz uwzględniając fakt, że tym razem pojedynczy wnioskodawca będzie mógł otrzymać już nie 3 tys. zł dotacji – jak w ubiegłorocznym programie – ale nawet ponad 20 tys. zł, jeśli oprócz zainstalowania fotowoltaiki zdecyduje się na inwestycje w dodatkowe urządzenia energetyczne objęte programem.

Czy jest szansa na zwiększenie puli przeznaczonej na dofinansowanie z Mojego Prądu 4.0? Paweł Mirowski potwierdza, że NFOŚiGW wraz z Ministerstwem Klimatu i Środowiska stara się o zabezpieczenie dodatkowych funduszy.

– Na ten moment posiadamy środki w wysokości 350 mln zł. Natomiast Ministerstwo Klimatu i Środowiska prowadzi rozmowy z Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej, analizując możliwości przesunięć oszczędności z innych instrumentów finansowych  na realizację programu Mój Prąd. Jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o konkretnych kwotach, ale takie rozmowy się toczą mówi wiceprezes NFOŚiGW.

Kiedy skończą się pieniądze?

Ryzyko szybszego wyczerpania środków z Mojego Prądu 4.0 zwiększa fakt, że wnioski mogą składać nie tylko nowi prosumenci, ale także właściciele wcześniej uruchomionych instalacji fotowoltaicznych, którzy ponieśli koszty po 31 stycznia 2020 roku (warunek: muszą być objęci nowym systemem rozliczania prosumentów, czyli tzw. net-billingiem).

Czy z tego powodu NFOŚiGW liczy się z dużą liczbą aplikacji w początkowym okresie – podobnie jak miało to miejsce w ubiegłorocznej, trzeciej edycji Mojego Prądu?

Paweł Mirowski ocenia, że sytuacja z trzeciej edycji programu, w której wnioski mogli składać również prosumenci uruchamiający instalacje przed startem naboru i w której budżet ponad 534 mln zł został wyczerpany po kilku miesiącach, tym razem nie powinna się powtórzyć.

– Proszę zauważyć, że pozwalamy składać wnioski prosumentom, którzy rozliczają się w nowym systemie net-billingu, obowiązującym dopiero od 1 kwietnia. O dotację mogą wystąpić również osoby, które zdecydują się na przejście z opustów na net-billing, co będzie poświadczone odpowiednim dokumentem od operatora sieci dystrybucyjnej. Tak czy inaczej uprawniony do pozyskania dofinansowania jest dopiero prosument, który rozlicza się w nowym systemie – mówi wiceprezes NFOŚiGW.  

REKLAMA

– Nie będzie więc tego efektu skali, gdzie w pierwszych dniach naboru wpływało po 5–6 tys. wniosków. Trzeba też wziąć pod uwagę, że finansujemy dopiero zadania zakończone. Jeśli ktoś jest w net-billingu i chce otrzymać dotację, te zadania musi mieć zamknięte. Nie będzie więc na początku efektu „wow” jak w Moim Prądzie 3.0 – zapewnia Paweł Mirowski.

Wiceprezes Funduszu zwraca ponadto uwagę, że na razie trudno jest przewidzieć, jakie będzie zainteresowanie Polaków dodatkowymi komponentami, na które można otrzymać dofinansowanie w Moim Prądzie 4.0.

– Próbujemy zachęcać w każdy możliwy sposób, aby instalować urządzenia, które zwiększają autokonsumpcję. Chcielibyśmy przede wszystkim zmienić sposób myślenia prosumentów. Przy poprzednim mechanizmie rozliczania prosumentom nie zależało, aby energię zatrzymać w swoim gospodarstwie domowym i wykorzystać z opóźnieniem, ale nastawiali się, że oddadzą energię do sieci i później ją odzyskają. Traktowali sieci energetyczne jako wirtualny magazyn energii. Notorycznie występował także element przewymiarowania mikroinstalacji fotowoltaicznej. Ten sposób myślenia trzeba zmodyfikować i nie jest to proste zadanie – mówi Paweł Mirowski.

Przedstawiciel NFOŚiGW wskazuje, że szczególnie trudno jest ocenić, jakim zainteresowaniem będzie się cieszyć komponent, na który można pozyskać największą dotację – do 7,5 tys. zł – a więc bateryjny magazyn energii elektrycznej.

– Patrząc na koszty jednostkowe tych urządzeń, które nie są tanie, nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, ile osób zechce w nie zainwestować. Dotacja i ulga termomodernizacyjna stanowią pewną finansową zachętę. Biorąc pod uwagę posiadane przez nas opracowania, stopa zwrotu z inwestycji przy dofinansowaniu w wysokości 7,5 tys. zł do magazynu i 5 tys. zł do fotowoltaiki wynosi około 9 lat. Jeśli zainwestuje się dodatkowo w system zarzadzania wyprodukowaną energią elektryczną, na który również możemy otrzymać dofinansowanie, wskazany powyżej okres zwrotu wykonanej inwestycji możemy skrócić o dodatkowy rok. To wydaje się atrakcyjne, zakładając, że instalacja ma funkcjonować około 25 lat – szacuje wiceprezes NFOŚiGW.

– Zachęcamy do inwestycji w rozwiązania pozwalające na autokonsumpcję wyprodukowanej energii, a tym samym na większą niezależność, ale nie wiem, ilu Polaków zdecyduje się już teraz podjąć takie inwestycje. Będziemy to obserwować. Dla mnie to jest swego rodzaju pilotaż – chcemy poszerzyć sposób myślenia: wyprodukuj energię, ale wykorzystaj ją w miejscu wytworzenia. Dopiero później rozwiązaniem powinno być oddanie nadwyżek do sieci – przekonuje Paweł Mirowski.

Co z dotacjami na domowe ładowarki?

W rozpoczętym w połowie kwietnia naborze w Moim Prądzie 4.0 nie można pozyskać dotacji na zakup i montaż domowej stacji ładowania samochodu elektrycznego – choć wcześniej NFOŚiGW sygnalizował, że również takie urządzenia mogą zostać wprowadzone do tego programu. Dlaczego ostatecznie nie zdecydowano się na objęcie dofinansowaniem domowych ładowarek?

– Wdrażamy inny program – Mój Elektryk – gdzie jedną z opcji jest uzyskanie dofinansowania przez osoby fizyczne. Coraz częściej dealerzy dołączają tego typu urządzenia w pakiecie, aby zachęcić do zakupu auta elektrycznego Uznaliśmy, że skoro efekt zachęty przejęła na siebie branża motoryzacyjna, dołączając ładowarki do samochodów, to przy budżecie, który mamy, brak naszego finansowania ładowarek nie zaburzy rozwoju tego typu infrastruktury – wyjaśnia Paweł Mirowski.

– Uznaliśmy, że chcemy finansować trzy główne elementy, przy czym bardzo ważnym elementem są systemy zarządzania energią, które posiada już część prosumentów. Tego rodzaju systemy są często „zaszyte” w urządzeniach wchodzących w skład instalacji fotowoltaicznych. Na takie systemy można uzyskać dodatkowe 3 tys. zł dotacji, jednak jest to możliwe tylko, kiedy zainwestujemy w dodatkowe elementy. Jest to transakcja łączona jednak niezwykle opłacalna, patrząc na niewielkie nakłady finansowe niezbędne do poniesienia przy jej realizacji – dodaje.  

Wiceprezes NFOŚIGW podkreśla, że główny cel Mojego Prądu 4.0, którym jest zwiększenie poziomu autokonsumpcji energii wytwarzanej przez prosumentów, będzie realizowany dzięki planowanemu wdrożeniu dofinansowania także z innych programów Funduszu.

– Chcemy to osiągnąć jeszcze przez co najmniej dwa programy. Pierwszy dotyczy wsparcia operatorów sieci dystrybucyjnych w zakresie inwestycji w zbiorcze magazyny energii, a drugi obejmuje wsparcie operatorów w montażu inteligentnych liczników, które będą łatwiej sterować siecią. Wspieramy nie tylko indywidualnych odbiorców, ale patrzymy szerzej – aby cały system mógł lepiej funkcjonować, dlatego mamy w ofercie też programy dedykowane dla operatorów sieci dystrybucji – zaznacza wiceprezes NFOŚiGW.

redakcja@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.