Pożary instalacji fotowoltaicznych na Wyspach wzrosły o 60%
Najnowsze dane brytyjskiego ubezpieczyciela QBE pokazują, że liczba pożarów związanych z systemami PV rośnie znacznie szybciej niż sam rynek, co wymusza dyskusję o jakości montażu, utrzymania i projektowania systemów z magazynami energii.
Liczba pożarów instalacji fotowoltaicznych w Wielkiej Brytanii wzrosła w dwa lata o blisko 60%., a straż pożarna w 2024 r. interweniowała przy ogniu związanym z PV średnio raz na dwa dni. Takie wnioski płyną z analizy ubezpieczyciela QBE opartej na danych uzyskanych od brytyjskich służb w trybie FOI (Freedom of Information).
Płonie najwięcej instalacji domowych
Między 2022 a 2024 r. liczba pożarów instalacji z udziałem paneli fotowoltaicznych w Wielkiej Brytanii wzrosła ze 107 do 171 zdarzeń (przy 128 w 2023 r.). W tym samym okresie liczba instalacji PV w kraju zwiększyła się z 1 309 447 do 1 697 231 – to wzrost o 29,6%, czyli około dwa razy wolniejszy niż tempo przyrostu pożarów. Dane pochodzą z 37 spośród 49 brytyjskich służb pożarniczych, co – jak podkreśla QBE – sugeruje, że rzeczywista liczba incydentów może być wyższa.
Najwięcej pożarów PV w 2024 r. odnotowano w Londynie – 41 zdarzeń, co stanowi 24% całkowitej liczby. Dominują instalacje domowe: 97 przypadków pożarów miało miejsce na budynkach mieszkalnych, podczas gdy 27 na obiektach komercyjnych, 17 na instalacjach naziemnych oraz 10 w obiektach przemysłowych.
Przyczyny pożarów fotowoltaiki
Analiza lokalizacji źródła ognia pokazuje, że 21 pożarów rozpoczęło się w inwerterze, 20 na samych panelach, 16 w okablowaniu lub złączach DC, a 12 dotyczyło magazynów energii. QBE wiąże tę statystykę przede wszystkim z jakością montażu – częstymi przyczynami pożarów są luźne połączenia, uszkodzone przewody, wadliwe okablowanie i wynikające z tego łuki elektryczne, a także wady komponentów, wysokie prądy robocze oraz wpływ wilgoci, zabrudzeń i ekstremalnej pogody.
Szczególna uwaga zwrócona jest na inwerter, określany jako „najciężej pracujący” element systemu PV. Generuje on znaczną ilość ciepła, przez co przy błędnym montażu, słabej wentylacji, zakrytych wlotach chłodzenia czy nagromadzeniu kurzu ryzyko przegrzania i pożaru rośnie. QBE przypomina, że inwertery – montowane wewnątrz lub na zewnątrz budynku – powinny mieć zapewnioną dobrą wentylację, brak przesłonięcia oraz terminowy serwis.
QBE podkreśla również rolę ekstremalnych zjawisk pogodowych. Systemy fotowoltaiczne są zwykle projektowane na prędkości wiatru do ok. 190 km/h, ale ostatnie burze, takie jak Storm Ashley, przekraczały ten poziom. Silny wiatr może podrywać panele lub odsłaniać przewody, a grad, pył i długotrwałe upały mogą uszkadzać powierzchnie modułów i izolację kabli. Dlatego ubezpieczyciel zaleca stosowanie kryteriów „raz na 100 lat” już na etapie projektu oraz przeglądy dachu po wichurach, gradobiciach i powodziach.
Szybki wzrost liczby wypadków wymaga uwagi
Kontekst jest szerszy niż same statystyki pożarów. W ramach rządowego Clean Power Action Plan Wielka Brytania zakłada zwiększenie mocy zainstalowanej w źródłach słonecznych z 18 GW do 45–47 GW do 2030 r., m.in. przez intensywny rozwój fotowoltaiki dachowej na budynkach komercyjnych, magazynowych i przemysłowych. Według przytoczonych danych 20% największych magazynów oferuje łącznie ok. 75 mln m2 powierzchni dachowej, co może przełożyć się na ok. 15 GW mocy w PV na dachach. QBE ostrzega, że tak szybka ekspansja na dużych, złożonych obiektach wymaga szczególnej dbałości o projekt, prowadzenie kabli i systemy separacji pożarowej.
Pożary magazynów energii
Drugim rosnącym obszarem ryzyka są magazyny energii. Według QBE większość nowych instalacji domowych i komercyjnych obejmuje już magazynowanie, a jednostki do tego przeznaczone często montowane są na poddaszach, w szachtach czy na wyższych kondygnacjach – miejscach trudnych do ewakuacji i dostępu dla służb. Ubezpieczyciel przypomina, że w 2024 r. straż pożarna na Wyspach interweniowała przy pożarach baterii litowo-jonowych 1 330 razy (średnio raz na trzy dni) i prognozuje, że w przyszłości baterie mogą stać się głównym źródłem pożarów powiązanych z PV.
W odpowiedzi na rosnące ryzyko QBE rekomenduje właścicielom budynków i instalacji m.in. korzystanie z certyfikowanych instalatorów, coroczne przeglądy i czyszczenie instalacji, kontrolę poprawnego montażu wyłączników pożarowych i systemów detekcji łuku, unikanie montażu PV na dachach łatwopalnych lub stosowanie barier ognioodpornych oraz obowiązkowe inspekcje po ekstremalnych zjawiskach pogodowych.
Adrian Simmonds z QBE podsumowuje, że fotowoltaika pozostaje kluczowym elementem transformacji energetycznej Wielkiej Brytanii, ale tempo jej rozwoju wymaga dużo bardziej świadomego podejścia do projektowania, montażu i serwisu – tak, aby rosnąca moc PV i magazynów energii nie przekładała się na niepotrzebnie rosnące ryzyko pożarowe.
Radosław Błoński
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
Myślę, że tematem musi zająć się konkurencyjny portal WN, z pewnością uda im się udowodnić, że zwykłe domy płoną częściej i dłużej.
Lepszy jest globenergia i tam artykuł z 20.11.25r dotyczy właśnie statystyki pożarowej
Nie jestem za ani przeciw, analizuje tylko treść i liczby. Choć liczba pożarów instalacji PV wzrosła z 107 do 171 w ciągu dwóch lat, warto spojrzeć na ryzyko względne. W 2022 r. pożary stanowiły około 0,008% wszystkich instalacji, a w 2024 już 0,010%. Różnica procentowa istnieje, ale wciąż mówimy o bardzo niskim ryzyku w ujęciu absolutnym. Dane pochodzą z 37 z 49 służb pożarniczych, więc nie obejmują całego kraju. Twierdzenie, że rzeczywista liczba incydentów może być wyższa, jest spekulacją, równie dobrze rozkład pożarów w brakujących jednostkach może być niższy bądź nawet równy 0. Autor porównuje procentowy wzrost pożarów (ok. 60%) z procentowym wzrostem liczby instalacji (ok. 30%) i sugeruje dramatyczny wzrost zagrożenia. To klasyka porównania nieporównywalnych wskaźników, który może wprowadzać w błąd. Nagłówek i wstęp sugerują dramatyczny problem, ignorując niski wskaźnik absolutny (pożary per instalacje) to typowy majstersztyk, niby prawda ale jak zagłębimy się w temat to jednak dochodzimy do innych wniosków. Ryzyko pożarowe jest realne, ale stosunkowo niskie w kontekście liczby instalacji. Dalej wzrost liczby pożarów wskazuje na potrzebę wysokich standardów montażu, regularnych inspekcji i odpowiedniego projektowania, a nie na inherentne zagrożenie technologii. Retoryka alarmistyczna powinna być wyważona, procentowy wzrost ≠ katastrofa bezpieczeństwa. 👍
170 pożarów instalacji rocznie na cały kraj, normalnie APOKALIPSA :]
Fajnie by było poznać statystyki z cywilizowanego i rozwiniętego kraju w TYM zakresie.