Nikt nie chce zbudować morskiej farmy wiatrowej
W Holandii unieważniono przetarg na budowę morskiej farmy wiatrowej, ponieważ jego organizator nie otrzymał ani jednej oferty. Podobna sytuacja miała wcześniej miejsce w Niemczech i na Litwie.
Przetarg dotyczył budowy morskiej farmy wiatrowej Nederwiek 1-A o mocy 1 GW, która miała powstać ok. 95 km od zachodniego wybrzeża wyspy Texel na Morzu Północnym. Przeznaczony pod nią obszar o powierzchni ok. 149 km2 obejmuje wody o głębokości 35-45 m, a miejscami nawet 50 m. I to – zdaniem Holenderskiej Agencji Przedsiębiorczości (RVO) – było jednym z czynników decydujących o małym zainteresowaniu aukcją. Agencja zastrzegła bowiem, że ze względu na brak badań dotyczących oddziaływania na środowisko innych typów fundamentów, w przetargu uwzględniane miały być tylko projekty obejmujące fundamenty typu monopile. A te na wspomnianych głębokościach są co prawda wykonalne, ale bardzo drogie – wymagają dużych konstrukcji i specjalistycznych metod instalacji.
Wyśrubowane kryteria
To jednak nie jedyny powód małego zainteresowania aukcją. Zdaniem RVO równie istotne są także rosnące koszty realizacji projektów w morskiej energetyce wiatrowej oraz stosunkowo niskie zapotrzebowanie na zieloną energię.
– Proces dekarbonizacji holenderskiego przemysłu postępuje zbyt wolno. To utrudnia deweloperom farm wiatrowych zawieranie długoterminowych kontraktów na sprzedaż energii jeszcze przed rozpoczęciem budowy, co zmniejsza ich gotowość do inwestowania – podsumowało RVO.
Dodatkowo zgłaszane do przetargu oferty musiały uwzględniać nie tylko kwestie finansowe, ale także aspekty ekologiczne i środowiskowe, takie jak recyklingowalność łopat turbin, obowiązek wykonania badań nad akumulacją biomasy wokół elektrowni czy gotowość do wstrzymania pracy farmy w przypadku przelotów ptaków. W sumie kryteria te stanowiły aż 38% łącznej sumy punktów, które mógł uzyskać zgłoszony projekt.
Kolejny przetarg dotyczący budowy morskiej farmy wiatrowej w strefie Nederwiek 1-A ma zostać ogłoszony w 2026 r.
Inni też mają pod górkę
Holandia od wielu lat jest jednym z liderów w zakresie morskich farm wiatrowych. Obecnie u wybrzeży kraju działa 8 takich farm o łącznej mocy 5,5 GW, dwie kolejne są w budowie, a dalsze cztery mają rozpocząć pracę w latach 2027–2032. Holandia też jako pierwsza wprowadziła aukcje bez dotacji, w których firmy płacą za możliwość wykorzystania danej strefy w celu budowy farmy wiatrowej bez wsparcia dopłatami publicznymi.
Pierwsze farmy wiatrowe zbudowane w tym modelu: Hollandse Kust Zuid i Noord zostały uruchomione w 2023 i 2024 r. I choć wydawać by się mogło, że realizacje takie są możliwe, w przypadku trudnych warunków geologicznych i dużych głębokości – w połączeniu z trudniejszymi warunkami rynkowymi i wzrostem kosztów inwestycji w offshore – brak dopłat może skutecznie zniechęcić inwestorów.
.
.
.
Przekonała się o tym w sierpniu 2025 r. niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci (Bundesnetzagentur). Również i w tym przypadku do przetargu dotyczącego zagospodarowania stref pod morskie farmy wiatrowe nie zgłosił się ani jeden inwestor, a jako główny powód podawano trudne warunki techniczne inwestycji oraz brak subsydiów.
Nieco inaczej niż w Niemczech sytuacja wyglądała na Litwie, gdzie — po pierwszej nieudanej próbie organizacji przetargu na budowę farmy offshore w 2024 r. — postanowiono zachęcić inwestorów dotacjami. Mimo to kolejny przetarg również został unieważniony, gdyż zgłosiła się do niego tylko jedna firma. Zdaniem analityków winne w tym przypadku były zmienne i nie do końca jasne warunki przetargowe oraz niska wartość wsparcia państwowego w formie kontraktu różnicowego (CfD).
Agata Świderska
agata.swiderska@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
Proces racjonalizacji w energetyce Europy rośnie. Farma wiatrowa, bez zabezpieczenia w postaci elektrowni atomowej, gazowej lub wẹglowej o podobnej mocy nie ma sensu. No I lepiej budować na lądzie niż na wodzie, tu koszty mogą skoczyć m.in. na niekorzystne warunki pogodowe I budowẹ szlag może trafić
„…gotowość do wstrzymania pracy farmy w przypadku przelotów ptaków.” – Nie wiem, czy ktoś zdaje sobie sprawę, ila zajmuje wyhamowanie do zera pracującej z mocą nominalną turbiny wiatrowej. W tej chwili montuje się już turbiny o mocach po kilkanaście megawatów. Wyhamowanie rotora wyłącznie poprzez pitch (regulację kąta natarcia łopat) może zająć nawet parę minut. Pytanie, czy ptaki poczekają 😉
Używanie hamulca hydraulicznego przy dużej prędkości rotora może skończyć się przegrzaniem tarczy i okładzin i poważną awarią. Kolejny pomysł ekooszołomów bez fundamentalnej wiedzy na temat pracy turbin wiatrowych. Mnie zastanawia też, w jaki sposób będą rozpoznawać zbliżające się stado ptaków? Na lotniskach służą do tego zaawansowane i dość drogie radary, które robią to przy okazji kontroli ruchu lotniczego w rejonie lotniska.