Rudyszyn: Rynek OZE podzieli się jeszcze bardziej na dwie grupy

Rudyszyn: Rynek OZE podzieli się jeszcze bardziej na dwie grupy
Piotr Rudyszyn

Kiedy kilka lat temu przeczytałem książkę Marca Elsberga „Black out”, pomyślałem, że to świetny straszak dla energetyki konwencjonalnej i dowód na konieczność transformacji energetycznej. Nigdy nie sądziłem, że tak szybko literacka fikcja może stać się faktem – pisze Piotr Rudyszyn, ekspert Instytutu Jagiellońskiego. 

Różnica jest taka, że zamiast opisywanego w książce wirusa komputerowego, gospodarkę światową zainfekował inny wirus – „koronawirus”.

Świat pogrąża się w chaosie i jak kostki domina wirus rozkłada kolejne kraje. Oczywiście efekty wirusa wpływają też na rynek energii, w tym OZE. Priorytetem dla naszego państwa jest naturalnie powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa i jak najszybsze opanowanie związanego z nim kryzysu.

REKLAMA

Nigdy w najnowszej historii nie było stanu globalnej epidemii. Nigdy wcześniej, tak powiązany ze sobą świat, nie stanął przerażony w miejscu i nigdy nikt nie musiał wychodzić z tak ogromnego kryzysu. Pytanie, co będzie z branżą stanowiącą mniej niż 1 proc. PKB? I kiedy przyjedzie wreszcie czas także na jej ratowanie?

Co się dzieje?

Energia elektryczna na rynkach potaniała, i to znacząco, ropa odnotowuje historyczne spadki i nadal spada. Zużycie energii, tak w Polsce jak i całej Europie, zmalało o około 20 proc., potaniały emisje CO2. To wszystko stanowi złe prognozy dla rynku OZE.

Zmniejszenie zużycia i regulacje prawne powodują, że poza rynek wypadają najdroższe technologie i stare bloki energetyczne. Powoli zatrzymuje się przemysł, od kilku tygodni panuje stagnacja w usługach i transporcie. Niestety zużycie energii nadal spada. Tradycyjne metody wydobycia węgla i produkcji energii stają się ryzykowne dla pracowników i ich zdrowia. Na domiar złego, za kilka tygodni państwo będzie musiało wydać kilka miliardów na dopłaty wynikające z rynku mocy. Może się okazać, że to jedyne pieniądze, jakie państwo będzie mogło przeznaczyć na wydatki związane z energią w tym roku.

Paradoksalnie nie jesteśmy jeszcze gotowi na produkcję energii tylko z OZE, bo w przypadku zachmurzenia czy ustania wiatru musimy mieć źródła zapasowe. Elektrownie węglowe, w odróżnieniu od gazowych, potrzebują więcej czasu na zwiększenie mocy. 90 proc. elektrowni spala węgiel kamienny, którego mamy coraz mniej, lub brunatny, który poza tym, że się kończy, to jeszcze emituje największe ilości CO2.

Nie wprowadziliśmy żadnych znaczących działań zmierzających do magazynowania energii z OZE. Dopiero zaczynamy tworzyć strategię wodorową, ale póki co jedynie na papierze. Cała polska energetyka przez lata nie miała ani funduszy, ani know how ani też odwagi na zmiany. Akcje spółek energetycznych, a szczególnie PGE i Taurona notują najmniejsze w historii wartości akcji. Wszystko co się dzieje w światowej energetyce, odbije się o wiele większym echem na naszym rodzimym rynku. Obecny kryzys związany z pandemią bezlitośnie pokazał, że król jest nagi.

Jak długo potrwa?

To czysta matematyka. Jeśli prawdą jest, że wirus rozwija się dwa tygodnie, to w najbardziej optymistycznym wariancie, od ostatniego zakażenia potrzeba około miesiąca na powrót do budowania normalności. Optymistycznie możemy założyć, że do końca kwietnia uda się zatrzymać falę zakażeń, ale do tego potrzebna jest całkowita izolacja. Jeśli do tej pory każdy zrozumie, że może zostać zakażony lub sam nieświadomie może dalej zakażać, a co za tym idzie zrozumie zasadność izolacji, powinno się udać.

Krótkofalowe konsekwencje

Już spadły ceny energii i emisji CO2. Zmalała opłacalność OZE. W krótkiej perspektywie Państwo będzie musiało przeznaczyć środki na ratowanie miejsc pracy i powstrzymanie kryzysu. Ceny energii i wsparcie dla OZE nie będą priorytetem. Środki NFOŚ czy PFR trafią najpewniej na cele bieżące. Z dużym prawdopodobieństwem nie odbędą się aukcje dla technologii OZE, wytwarzające po kosztach dużo wyższych od rynkowych. Czyli wszystkich biogazowych, klastrowych, hybrydowych czy fotowoltaicznych i wiatrowych do 1 MW, które produkowały energię za cenę dwukrotnie wyższą od rynkowej, a nawet trzykrotnie jak w przypadku biogazowni.

Być może na koniec roku odbędzie się aukcja dla dużych projektów wiatrowych i fotowoltaicznych jednak ceny referencyjne będą z pewnością bliskie lub niższe od rynkowych. Oznacza to załamanie i kłopoty firm rozwijających projekty do 1MW. Dodatkowo może przyczynić się do tego załamanie łańcuchów dostaw paneli fotowoltaicznych i falowników z Chin. W przypadku już realizowanych projektów, które wygrały aukcję lub mają zamiar rozpocząć inwestycję może dojść do opóźnień, a nawet wstrzymania inwestycji. Zdziesiątkowane chorobami i pozbawione obcokrajowców ekipy będą wolniejsze i droższe, jeśli w ogóle się ostaną.

Nie jest tajemnicą, że kilku znaczących graczy zapłaciło za projekty mniejszym firmom obligacjami korporacyjnymi i papierami wartościowymi, których wartość w obecnej sytuacji jest niepewna. Rząd, mający kłopoty z finansami publicznymi, nie będzie miał żadnego interesu w wydłużaniu terminu realizacji projektów aukcyjnych. Krótko mówiąc, jeśli ktoś nie zrealizuje projektu, rząd nie będzie musiał odkupić od niego prądu za dwukrotność ceny rynkowej.

Porównując sprawność fotowoltaiki i elektrowni węglowych, niedobory energii z wszystkich projektów fotowoltaicznych do 1MW, z aukcji jest w stanie pokryć jeden blok elektrowni Bełchatów. Dodatkowo jeśli policzymy, że zużycie spadło o co najmniej kilkanaście procent, to na dzień dzisiejszy ta energia nie jest niezbędna, a import energii maleje lub w ogóle zanika. Oznacza to bardzo złe czasy dla projektów do 1 MW.

Projekty duże pozostają w większości w fazie rozwoju i należy się liczyć ze spowolnieniem lub wstrzymaniem prac rozwojowych. Dodatkowo wszystkie postępowania administracyjne będą trwały dłużej. Należy liczyć się z tym, że przez pierwsze miesiące urzędy i sądy będą nadrabiać zaległości.

Z powodu przerw w dostawach komponentów oraz z powodu zamknięcia kilku firm instalatorskich ucierpi rynek prosumentów. Oszczędności, które klienci i małe przedsiębiorstwa przeznaczali na wkłady własne w inwestycje prosumenckie topnieją i są właśnie zużywane podczas postojów i kwarantanny narodowej. Banki, jeśli będą zmuszone do zawieszania spłat należności przez kredytobiorców, nie będą w stanie finansować kolejnych inwestycji. Duża część konsumentów straci lub obniży swoją zdolność kredytową. Do tego inflacja może poszybować do wartości nawet dwucyfrowej.

REKLAMA

Drogi kredyt, droższe komponenty, przeregulowane prawo pracy, wysokie koszty pracy i brak instalatorów w zderzeniu z niskimi cenami energii, zmniejsza zainteresowanie programami Prosument i Mój Prąd oraz innymi, do grupki hobbystów jak w latach 90-tych.

Kryzys i recesja mogą wzmocnić chęć uniezależnienia się gospodarstw domowych od dużych dostawców, ale pozostaje pytanie, jak długo rynek będzie powracał do proporcji cen i trendów na rynku energii, które znaliśmy jeszcze z końca ubiegłego roku. Krótkoterminowo rynek OZE w Polsce może mieć poważne kłopoty. Małe firmy, które skupiły się wyłącznie na rozwoju i realizacji inwestycji OZE, jeśli nie mają stabilnej „drugiej nogi” będą miały ogromne wyzwania, aby utrzymać się na rynku.

Długookresowe konsekwencje

Historia ekonomii pokazuje, że każdy kryzys kiedyś się kończy, a po nim następuje ożywienie gospodarcze. W połączeniu z programami pomocowymi, nie tylko tymi doraźnymi, ale także rozwojowymi szanse na rozwój są dość duże.

Państwa jak Włochy czy Hiszpania już teraz apelują do Komisji Europejskiej o nowy „Plan Marshalla”. Japonia już zapowiedziała duże programy wspierające rozwój. Jako średni kraj mamy małe szanse na samodzielne działania. Możemy tylko stabilizować naszą walutę i stymulować oszczędności i inwestycje. Jeśli taki nowy plan powstanie, z pewnością będzie zawierał wiele wskazówek i wniosków wynikających i dotyczących obecnej sytuacji.

Ważnym elementem takich programów jest zawsze infrastruktura. Autostrady, linie kolejowe, dworce, lotniska  już mamy. Jednym z głównych elementów takiego programu będzie rewolucja cyfrowa i transformacja energetyczna. Każdy z krajów Unii ma swoją specyfikę, ale wszyscy w swoim tempie będą podążać w jednym kierunku.

Konieczność pozostania w domu pokazała, ile jeszcze mamy do nadrobienia w dziedzinie informatyzacji i łączności. W kraju, w którym wypłacamy co miesiąc setki milionów na świadczenie dla dzieci, każde dziecko musi mieć dostęp do bezpłatnego internetu, każde powinno posiadać komputer czy tablet i dostęp do sieci. To samo dotyczy też dorosłych, a zwłaszcza seniorów.

Z czasem musimy przenieść znaczącą część naszych aktywności do świata wirtualnego. Postępowania administracyjne, sprawy sądowe, poczta, podatki, wybory, media, bankowość, handel, edukacja, rezerwacje biletów, biblioteki i szereg innych przeniosą się w dużej mierze do internetu. Skoro tak niewielkie państwo jak Estonia dokonało tego już kilka lat temu, to Polska też ma na to szansę. W Estonii obowiązuje zakaz drukowania dokumentów urzędowych.

Kilka lat zajmie całemu światu wychodzenie z wykluczenia cyfrowego, tak jak kilkadziesiąt lat temu walczono z analfabetyzmem. A co się stanie na rynku energii?

Po stagnacji i spadku cen przemysł będzie się powoli odbudowywał, wzrastać będzie zapotrzebowanie na energię i paliwa. Jednak jednym z wniosków może być w Europie podatek od CO2 na towary importowane. Zmusi to gospodarki azjatyckie, zwłaszcza Chiny, Indie, ale też Rosję i USA do neutralności klimatycznej w przeciągu kilkunastu, najpóźniej kilkudziesięciu lat. Transformacja energetyczna stanie się głównym elementem nowej gospodarki.

Produkcja energii z OZE, przetwarzanie odpadów, magazynowanie energii w różnych formach, wirtualne elektrownie i systemy bilansowania, internetowe platformy obrotu energią, zrównoważone ciepłownictwo, zmiany w ciepłowniach systemowych, energetyka prosumencka i produkcja energii w lokalnych samo bilansujących się grupach i klastrach stanie się obowiązującym kierunkiem, rozdrobniony akcjonariat na ryku usług komunalnych i ciepłowniczych, zeroemisyjny transport. Podobnie jak ma to miejsce z węglem, za kilka lat możemy też zacząć odchodzić od gazu ziemnego. Świat na dobre pożegna się też z tworzywami sztucznymi, popularnymi plastikami.

Transformacja informatyczna i energetyczna staną się „bezpieczną wyspą” dla funduszy finansowych, które dysponują dziś ogromnymi środkami finansowymi. Ich obecność na rynku wymusi jednak liberalizacje przepisów, zwiększy ilość podmiotów na rynku oraz wprowadzi zasady konkurencji. Rynek energii będzie się upodabniał do rynku informatycznego i nawzajem z nim przenikał. Paradoksalnie obecna sytuacja uzdrowi w przyszłości te dwie branże.

Tańsza i bardziej rozproszona energia elektryczna ze źródeł bezemisyjnych, zostanie połączona w inteligentną sieć. Konkurencja pomiędzy dotychczasowymi i nowymi operatorami sieci, spółkami obrotu, producentami a nawet rynkami energii spowoduje obniżenie cen. Dojdzie do zmiany zachowań konsumentów. Zaczniemy korzystać z prądu i ciepła w okresach, kiedy energia będzie najtańsza, sami w miarę możliwości będziemy produkować i magazynować energię, a nadwyżkami dzielić się z innymi konsumentami. Duże przedsiębiorstwa będą zaopatrywać się w energię lokalnie lub produkować ją samemu. Mogą stać się także akcjonariuszami w mniejszych przedsiębiorstwach energetycznych.

Podsumowanie

Na koniec pytanie kto na tym skorzysta? Zgadzam się z Zuzanną Skalską i jej tezami w artykule sprzed kilku dni „Wszystko będzie inaczej”. Ekonomia, w tym OZE, po krótkiej korekcie wróci na ścieżkę rozwoju. Dojdzie też do kumulacji korzyści w rękach nielicznych, jak ma to miejsce w ostatnich latach. Będzie powiększać się rozwarstwienie społeczne, a bogaci dzięki skumulowanym dobrom i środkom finansowym będą budować coraz większą przepaść między nimi, a mniej zamożnymi.

Rynek OZE podzieli się jeszcze bardziej, na dwie różne grupy. Małe projekty prosumenckie, magazynowanie energii, sharing i drobny akcjonariat obejmie kilkanaście procent rynku energii. Pozostałe duże projekty będące typowymi wehikułami inwestycyjnymi będą produkowały prąd i sprzedawały go w formule PPA z pominięciem tradycyjnych operatorów. Koncerny energetyczne połączą się i zostaną sprywatyzowane i zrestrukturyzowane. Tradycyjna energetyka i górnictwo powoli ustąpią na rynku miejsca technologiom bezemisyjnym. Energetyka cieplna zmodernizuje się, sprywatyzuje lub połączy się w grupy producenckie i sojusze. 

Ewolucja, o której mówiono, że wydarzy się w ciągu następnych dwudziestu czy trzydziestu lat, zrealizuje się dzięki nowym technologiom i prywatnym funduszom do końca tego dziesięciolecia. Oczywiście też dzięki trudnym doświadczeniom z jakimi mamy obecnie do czynienia.

Piotr Rudyszyn, Instytut Jagielloński

Pierwotnie materiał ukazał się w portalu PolishBrief.pl