Co mogą zrobić właściciele projektów wiatrowych?

Po przyjęciu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, która zablokowała większość realizowanych w Polsce projektów farm wiatrowych, cześć inwestorów może domagać się odszkodowań. Co może być ich podstawą?
Ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, która weszła w życie w połowie ubiegłego miesiąca, wprowadza zasadę, że farmy wiatrowe będzie można budować teraz tylko, jeśli spełnią warunek minimalnej odległości od gospodarstw domowych i terenów chronionych określonej jako minimum 10-krotna całkowita wysokość turbiny wiatrowej.
W praktyce ten warunek wyłączył z możliwości realizacji większość projektów wiatrowych, które nie uzyskały jeszcze pozwolenia na budowę, a w przypadku których inwestorzy ponieśli już znaczące koszty związane z przygotowaniem lokalizacji i zdobyciem niezbędnych pozwoleń.
Po przyjęciu tzw. ustawy odległościowej z branży wiatrowej słychać było głosy, że część inwestorów, którzy stracili na realizowanych dotąd projektach, wystąpi na drogę sądową.
Jakie mają możliwości? Mówi o nich w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Rafał Bobkiewicz, radca prawny i manager w Rödl & Partner. Jak zapewnia, jednym rozwiązaniem jest uznanie przyjętych przepisów za niekonstytucyjne, łamiące prawa nabyte czy „interesy w toku”. Uznanie tych regulacji za niekonstytucyjne mogłoby otworzyć drogę do odszkodowań.
Druga możliwość, o której mówi w wywiadzie dla „RZ” radca prawny z Rödl & Partner, zarezerwowana jest jednak tylko dla inwestorów zagranicznych i dotyczy arbitrażu na podstawie bilateralnych traktatów o wzajemnej ochronie inwestycji, których stroną jest nasz kraj.
Zagraniczni inwestorzy mogą też powołać się na tzw. kartę energetyczną, która chroni inwestycje w sektorze energetycznym.
Link do wywiadu z Rafałem Bobkiewiczem, radcą prawnym z Rödl & Partner w „Rzeczpospolitej”.
gramwzielone.pl