Co z Energiewende po wyborach w Niemczech?

Po wczorajszych wyborach możemy spodziewać się utrzymania, co nie jest niespodzianką, dotychczasowego kursu w polityce energetycznej Niemiec. Niemiecka rewolucja energetyczna to jeden z kluczowych projektów Angeli Merkel. Na jego powodzenie wpływ mogą mieć jednak teraz nowi koalicjanci CDU/CSU, którzy repezentują przeciwne stanowiska w kwestii Energiewende.
CDU/CSU, czyli zwycięzca wczorajszych wyborów, w swoich przedwyborczych obietnicach zapowiadał kontynuowanie ostatnio przyjętej strategii w ramach Energiewedne, czyli stopniowego urynkowienia produkcji zielonej energii m.in. poprzez wdrażane od 2015 r. aukcje, które – w przeciwieństwie do stosowanego wcześniej systemu wsparcia – wymuszają konkurencję i obniżanie cen, po których wytwórcy są gotowi sprzedawać energię.
Zwycięzca wczorajszych wyborów potwierdzał też cel zakończenia produkcji energii z węgla, ale bez podawania konkretnej daty, a także kontynuację wysiłków zmierzających do realizacji Porozumienia Paryskiego.
Partia Angeli Merkel zapowiadała ponadto dalsze wspieranie rozwoju niemieckich technologii magazynowania energii oraz budowę ogromnych fabryk baterii, a także wspieranie rozwoju elektrycznej mobilności.
Do zmiany w energetycznej rzeczywistości w Niemczech dostosowały się w końcu działające tam największe koncerny energetyczne. E.ON i RWE, które w pierwszych latach przespały Energiewende, tracąc przez to klientów i spory udział w rynku, teraz jasno pokazują, w jakim kierunku chcą prowadzić swoje biznesy.
A głos szefów niemieckich potentatów energetycznych w kształtowaniu polityki energetycznej Niemiec jest nie mniej ważny niż podejście polityków, którzy teraz wejdą do niemieckiego rządu.
W ubiegłym roku E.ON i RWE dokonały być może najważniejszych zmian w swojej historii. Obie firmy wydzieliły do osobnych spółek przynoszące straty aktywa związane z konwencjonalym wytwarzaniem.
RWE w celu sprostania wyzwaniom nowej energetycznej rzeczywistości utworzyło nową spółkę innogy, której biznes opiera się na trzech filarach – wytwarzaniu energii ze źródeł odnawialnych, dystrybucji oraz obsłudze klientów końcowych. E.ON pozostał przy swojej nazwie, natomiast konwencjonalne aktywa wydzielił do nowej firmy o nazwie Uniper.
Zarówno innogy jak i E.ON jasno pokazują, gdzie widzą przyszłość energetyki, stawiając na inwestycje w elektrownie OZE – głównie duże farmy wiatrowe na morzu, obsługę prosumentów, magazynowanie energii czy rozwój sieci ładowania samochodów elektrycznych.
Kierunku, który obrała niemiecka energetyka, z pewnością nie odwróci wynik wczorajszych wyborów parlamentarnych. Do głosu mogą dojść natomiast nowi koalicjanci CDU/CSU, czyli prawdopodobnie FDP i Zieloni. Obie te partie prezentują odmienne stanowisko w kwestii Energiewende.
O ile po Zielonych można się spodziewać, że wzmocnią presję na wycofanie się z produkcji energii z węgla (całkowicie do roku 2030) i atomu oraz przechodzenia niemieckiej gospodarki na czyste technologie, o tyle FDP w swojej przedwyborczej retoryce kładło nacisk na ograniczenie wydatków publicznych na Energiewende, deklarując wprost konieczność zakończenia nowych subsydiów (ale nie wycofywania przyznanych wcześniej). Ta partia wspominała również o możliwości wprowadzenia minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań – podobnie jak obecnie wygląda to w Polsce – czyli na poziomie 10-krotnej wysokości wiatraka.
Potencjalny koalicjant CDU/CSU opowiada się również za wstrzymaniem subsydiów na zakup elektrycznych samochodów, które dotąd oferował niemiecki rząd.
Z drugiej strony FDP jest partią pro-biznesową, a niemiecki biznes jest już bardzo mocno związany z technologiami niskoemisyjnymi i w ich rozwijaniu widzi swoją przyszłość. Poza tym FDP popiera realizację umowy klimatycznej z Paryża i dopuszcza możliwość wprowadzenia „globalnej ceny CO2”.
Nałożenia dodatkowych kosztów na emitentów CO2, również w transporcie, chcą Zieloni. Ta partia chce wycofania ze sprzedaży aut spalinowych w roku 2030.
Program wyborczy dotychczasowego koalicjanta CDU/CSU, czyli SPD, w kwestii energetyki był zbliżony w dużej mierze do programu partii Angeli Merkel. Jeśli SPD przejdzie teraz do opozycji, w której będzie największą partią, po jej wyborczych obietnicach można liczyć, że będzie wspierać wycofywanie się z węgla, zmiany w sposobie wspierania producentów energii odnawialnej, a także realizację ambitnych celów klimatycznych.
Niemcy to globalna potęga w energetyce odnawialnej, którą można porównywać tylko z Chinami czy USA. Przeciwnicy Energiewende skarżą się jednak na wysokie koszty budowy tej potęgi, czyli na liczone na ponad 20 mld euro rocznie dopłaty dla producentów zielonej energii – głównie tych, którzy wytwarzanie rozpoczęli kilka lat temu. Przyznana wówczas stała taryfa obowiązuje w ich przypadku przez 20 lat od uruchomienia produkcji energii.
Obecnie oferowane ceny za zieloną energię dla nowych inwestycji są już dużo niższe i zbliżają się do rynkowych cen energii, która notabene w Niemczech mocno potaniała w hurcie dzięki wejściu na rynek producentów z OZE.
Ponadto coroczne przychody tylko największych niemieckich przedsiębiorstw produkujących na potrzeby sektora OZE liczone są w dziesiątkach miliardów rocznie, a dzięki temu, że Niemcy w porę postawili na czyste technologie, powinni z tej „inwestycji” w kolejnych latach odnosić coraz większe profity, budując potęgę swojego eksportu.
red. gramwzielone.pl