Rząd szykuje rewolucję wsparcia OZE

Rząd szykuje rewolucję wsparcia OZE
danishwindindustryassociation/ flickr cc-by-nc-2.0

{więcej}Zamiast obecnych zielonych certyfikatów i planowanych cen gwarantowanych dla małych producentów rząd chce wprowadzić tzw. kontrakty różnicowe połączone z aukcjami – piszą o nowych propozycjach dziennikarze portalu WysokieNapiecie.pl
 
Wszystko wskazuje na to, że efekt dwóch lat pracy urzędników Ministerstwa Gospodarki trafi w sporej części kosza, bo otoczenie premiera chce całkowicie nowego modelu wsparcia dla elektrowni wykorzystujących energię odnawialną.
 
Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii, który miał obniżyć koszty funkcjonowania systemu wsparcia, po pracochłonnych konsultacjach społecznych, został ukończony i czekał tylko na akceptację innych ministerstw. Zaraz po tym miał trafić do parlamentu. Rozwiązania stały się jednak kością niezgody w rządzie. Wreszcie premier zdecydował, że system ma być zbudowany od nowa tak, aby był jeszcze tańszy.
 
– Operacyjnie kontrolę nad energetyką prowadzi Ministerstwo Gospodarki, ale tak naprawdę od 2008 roku przesuwa się ona w stronę KPRM. Teraz prawdziwy ośrodek władzy jest u premiera. To normalne ograniczone zaufanie do mniejszościowego koalicjanta – mówi nam jeden z kluczowych polityków PO. Premier rzeczywiście postawił na swoim (i ministra finansów) – system ma być zupełnie nowy.
 
Rozgrywki rządowe
 
Od kilku lat wiadomo, że obecny system wsparcia odnawialnych źródeł energii (OZE) został źle zaprojektowany. Kosztował nas do tej pory więcej, niż to było konieczne, aby uzyskać dzisiejszy efekt, a w dodatku doprowadził do nadpodaży ekologicznej energii. Przez to cena zielonych certyfikatów, czyli dowodu pochodzenia prądu ze źródła odnawialnego (np. elektrowni wiatrowej albo na biomasę) spadła tak nisko, że wielu inwestorom nie pozwala na bieżące funkcjonowanie, nie mówiąc już o pokryciu kredytów i zarobku. 
 
Ministerstwo Gospodarki postanowiło zmienić ten system. Zaproponowało dywersyfikację poziomu wsparcia uzależnioną od wielkości instalacji (duże elektrownie są tańsze przez efekt skali) oraz technologii (najtańsze współspalanie biomasy z węglem potrzebuje kilka razy niższej pomocy niż biogazownie lub farmy wiatrowe na Bałtyku). Całość miała przynieść odbiorcom energii ok. 1 mld zł oszczędności rocznie. Resort zaproponował ponadto wyższe wsparcie gwarantowanymi cenami zakupu produkcji energii w najmniejszych instalacjach, np. panelach fotowoltaicznych na dachu domu lub małym wiatraku postawionym obok firmy. Zdaniem części ekspertów takie, rozproszone w całym kraju, wytwarzanie prądu to przyszłość w którą warto inwestować.
 
Propozycjom sprzeciwiło się jednak ministerstwo skarbu, ponieważ na nowych zasadach najwięcej stracić miały państwowe firmy oraz Ministerstwo Finansów, które nieoczekiwanie stało się rzecznikiem przedsiębiorców. Jego zdaniem nieważna jest liczba inwestycji w kraju, kluczowy jest każdy grosz mniej w cenie energii. 
 
Argument resortu finansów wzmocniło mianowanie Jacka Rostowskiego wicepremierem, zaraz po przejęciu resortu gospodarki przez Janusza Piechocińskiego. Teraz są równorzędnymi partnerami w rządowych dyskusjach. W końcu argumenty Ministerstwa Finansów poparł także premier, poirytowany trwającymi sporami koterii biznesowo-politycznych. Sprawę nowego systemu wsparcia oddał do zbadania swojej kancelarii z przykazaniem, że system ma być najtańszy z możliwych. Zespół urzędników KPRM pod przewodnictwem wiceministra Adama Jasera i szefa rady gospodarczej przy premierze Jana Krzysztof Bieleckiego ustala szczegóły z urzędnikami resortów gospodarki i finansów.
 
Rewolucja w systemie
 
Ostatnią propozycją, która ma największe szanse na realizację, jest rezygnacja z zielonych certyfikatów oraz gwarantowanych wysokich cen zakupu prądu z najmniejszych instalacji.
 
Jak ma wyglądać nowy model wsparcia OZE i jak oceniają go eksperci? – Czytaj dalej na portalu WysokieNapiecie.pl

REKLAMA