Parafialna fotowoltaika na Podkarpaciu znów pod lupą. Prokuratura i CBA przedłużają śledztwo do 2026 roku
Śledztwo dotyczące kościelnej fotowoltaiki na Podkarpaciu trwa już piąty rok i wciąż jest w toku. W konkursie dotyczącym dofinansowania miało dojść do wielu nieprawidłowości.
Jak podaje Onet, prokuratura przesłuchuje obecnie urzędników Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie, którzy oceniali wnioski o unijne dotacje złożone przez parafialne spółki w 2018 r. Do postępowania włączone zostało również Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Sprawa prowadzona jest pod kątem przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez urzędników odpowiedzialnych za przyznanie środków. Śledztwo zostało wszczęte w połowie 2021 r., a termin jego zakończenia – jak wskazuje rzeczniczka lubelskiej prokuratury cytowana przez Onet – został ponownie przedłużony do końca stycznia 2026 r. Na tym etapie nie ma jeszcze decyzji o ewentualnych zarzutach wobec konkretnych osób, choć śledczy wskazują, że w konkursie dotyczącym dofinansowania mogło dojść do wielu nieprawidłowości.
Pomysłodawcy i organizacja projektu
Tłem sprawy jest organizowany w 2018 r. konkurs na unijne dotacje na budowę instalacji fotowoltaicznych. W krótkim czasie na Podkarpaciu powstała duża sieć parafialnych spółek, a ich zakładanie koordynował były senator Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Jaworski, który miał uzyskać dla projektu poparcie lokalnych władz kościelnych.
Celem wszystkich spółek miała być działalność w branży fotowoltaicznej. Miały one doradzać poszczególnym parafiom przy budowie elektrowni fotowoltaicznych, które miały powstać na należących do parafii gruntach gorszej jakości (klasy IVa, V i VI).
Moc każdej z instalacji nie mogła przekroczyć 200 kW i miały one zapewnić zaspokojenie potrzeb własnych parafii na energię i ewentualnie odsprzedaż nadwyżek.
W krótkim czasie w regionie powstało blisko 300 parafialnych spółek. Powstała także spółka-matka, która pomagała parafiom tworzyć własne spółki, przygotowywać dokumentację i składać wnioski o dofinansowanie. Ostatecznie 56 spółek powiązanych z parafiami otrzymało blisko 39 mln zł dofinansowania na budowę farm słonecznych.
Parafie w większości przypadków posiadały znaczną część udziałów w powołanych spółkach (zazwyczaj 95%), a pozostała część należała do spółki-matki. Prezesami tych podmiotów byli formalnie proboszczowie, jednak wielu duchownych przyznawało później, że ich rola była wyłącznie symboliczna. Niektórzy opisywali, że otrzymywali do podpisu gotowe dokumenty i nie mieli realnego wpływu na prowadzenie działalności.
Problemy z realizacją inwestycji
Mimo że inwestycje miały wspierać rozwój energetyki odnawialnej w regionie, z czasem okazało się, że spółki parafialne nie radzą sobie z realizacją inwestycji. Tylko nieliczne projekty zostały ukończone i rozliczone, wiele instalacji nie powstało, a liczne umowy między urzędem marszałkowskim a spółkami parafialnymi ostatecznie rozwiązano.
Dochodziło również do konfliktów z wykonawcami, problemów technicznych i opóźnień, które uniemożliwiały terminowe zakończenie zadań. Niektórzy proboszczowie podkreślali, że parafie nie uzyskały z projektów żadnych korzyści, bo inwestycje nie weszły w fazę eksploatacji.
Wątpliwości wokół przyznania dotacji
Konkurs o unijne dofinansowanie na OZE na Podkarpaciu był przeznaczony głównie dla przedsiębiorców i samorządów, co wywołało pytania o udział spółek parafialnych, spełnienie kryteriów konkurencyjności, a także powiązania pomiędzy podmiotami.
Wątpliwości pojawiły się już na etapie oceny formalnej konkursu. Onet przypomina, że już w 2017 r., urzędnicy sygnalizowali, że tak duża liczba powiązanych ze sobą podmiotów może rodzić ryzyko naruszenia zasad konkurencyjności w unijnym systemie finansowania. Urząd marszałkowski miał też zgłaszać obawy dotyczące tego, czy spółki parafialne można traktować jako niezależne od siebie przedsiębiorstwa. Ostatecznie jednak zdecydowano, że spełniają one wymagania formalne, co umożliwiło przekazanie dotacji.
Po rozstrzygnięciu naboru problemy zaczęły narastać. Media podawały, że zgłoszono liczne reklamacje związane z realizacją projektów, a urząd marszałkowski oceniał, że w wielu z nich występowały nieprawidłowości. Jednocześnie część przedsiębiorców działających w branży energetycznej sygnalizowała, że ich wnioski nie otrzymały dofinansowania, mimo że – jak twierdzili – spełniały warunki konkursu. To również zwiększyło zainteresowanie śledczych.
W efekcie wszystkie te wątki skupiły się w jednym, wieloletnim postępowaniu. Z punktu widzenia prokuratury kluczowe jest obecnie ustalenie, czy podczas oceny wniosków i przyznawania dotacji doszło do naruszenia przepisów i czy urzędnicy podejmowali decyzje zgodnie z obowiązującymi procedurami. Ze względu na rozmiar przedsięwzięcia i liczbę uczestniczących w nim jednostek analiza dokumentów oraz przesłuchania świadków trwają znacznie dłużej, niż początkowo zakładano.
Katarzyna Poprawska-Borowiec
katarzyna.borowiec@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
Sprawa jest banalnie prosta – wydusić zwrot dotacji oraz posadzić winnych. Kościół katolicki sam spycha się w otchłań niebytu…