PSEW: Rezygnując z wiatraków, rezygnujemy ze 100 mld zł dla polskich firm
Budowa lądowych farm wiatrowych w Polsce utknęła w martwym punkcie. Jak tłumaczy Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, powodem nie jest brak inwestorów czy technologii, ale trudności natury proceduralnej. Ich utrzymanie zdaniem PSEW może nas kosztować blisko 100 mld zł.
W lipcu br. Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) zatwierdziło projekt aktualizacji Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 r. – z perspektywą do 2040 r. Projekt zakłada, że w ciągu najbliższych 15 lat Polska zainwestuje w budowę lądowych farm wiatrowych około 214 mld zł, co przełoży się na budowę około 34,6 GW nowych mocy wytwórczych. Jak szacuje MKiŚ, moc ta powinna przełożyć się na produkcję energii równą 1/3 całkowitego rocznego zapotrzebowania kraju na energię elektryczną. Co więcej, według MKiŚ co najmniej 60 proc. wartości inwestycji w wiatraki, a więc blisko 100 mld zł, powinno zostać w kraju i trafić do kieszeni polskich firm.
„To skala, której nie możemy ignorować – zwłaszcza że największą barierą są dziś nie możliwości techniczne, a przepisy i procedury, które można zmienić” – pisze w swoim komentarzu Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Mur nie do przebicia?
Jak podkreśla stowarzyszenie, pieniądze te mogą nam jednak przejść koło nosa. Mimo rosnącej świadomości roli lądowej energetyki wiatrowej w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego kraju i niezależności od importu paliw z zagranicy, dziś jedynie 1 proc. powierzchni Polski jest bowiem dostępny pod inwestycje wiatrowe.
Potencjał rozwoju lądowych farm wiatrowych ograniczają – zdaniem PSEW – zarówno bariery administracyjne, planistyczne i środowiskowe, jak też ograniczenia wojskowych stref powietrznych. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że inwestycji tych nie można realizować na podstawie zintegrowanych planów inwestycyjnych (ZPI), a długie kolejki wniosków o przyłączenie nowych farm do sieci znacznie tę realizację wydłużają.
„W efekcie proces inwestycyjny wydłuża się na lata, a zielona transformacja polskiej energetyki po raz kolejny zostaje odsunięta w czasie. To nie są bariery technologiczne. To elementy prawa, które można zmienić decyzjami politycznymi, jeśli chcemy realnego przyspieszenia i przewidywalności procesu inwestycyjnego” – czytamy w komentarzu PSEW.
W Niemczech się udało
Jako przykład sprawnej likwidacji tego typu barier stowarzyszenie przytacza Niemcy. W 2024 r. kraj ten wydał rekordową liczbę pozwoleń na przyłączenie do sieci nowych lądowych farm wiatrowych (o łącznej mocy 15 GW). W efekcie obecnie Niemcy dysponują już 63 GW mocy w segmencie onshore, a do 2030 r. chcą zwiększyć tę liczbę do 115 GW. Jak podkreśla PSEW, imponujące rezultaty naszego zachodniego sąsiada to efekt świadomej polityki: uproszczenia procedur, uznania inwestycji w energetykę wiatrową za nadrzędny interes publiczny, skrócenia ścieżki pozwoleń do mniej niż dwóch lat oraz przeznaczenia minimum 2 proc. powierzchni każdego landu pod turbiny wiatrowe.
„To model, który pokazuje, że tam, gdzie państwo tworzy jasne i stabilne warunki, inwestycje ruszają natychmiast” – podsumowuje PSEW w swoim komentarzu.
Albo skok cywilizacyjny, albo hamulec ręczny
– Warto likwidować bariery, bo przy racjonalnym i elastycznym podejściu wiele ograniczeń można zreformować bez szkody dla innych wartości, godząc wymogi ochrony środowiska z rozwojem OZE. Odblokowanie pełnego potencjału lądowej energetyki wiatrowej oznaczać będzie nie tylko miliardy złotych dla polskiej gospodarki, ale również znaczące korzyści dla gmin i społeczności lokalnych – tłumaczy Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.
Wśród korzyści tych Janusz Gajowiecki wymienia stabilne wpływy z podatku od nieruchomości, z których można finansować szkoły, drogi, transport publiczny czy lokalne inwestycje infrastrukturalne. Z kolei mieszkańcy mogą zyskać realne profity ekonomiczne, a także skorzystać na rozwoju lokalnych usług i nowych miejsc pracy.
Lądowa energetyka wiatrowa to nie tylko megawaty i procenty w miksie energetycznym, lecz realna podstawa bezpieczeństwa energetycznego, niższe koszty energii dla przemysłu, większa odporność gospodarki oraz tysiące miejsc pracy. To decyzja między skokiem cywilizacyjnym a hamulcem ręcznym zaciągniętym na przyszłości kraju
– podkreśla prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Agata Świderska
agata.swiderska@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
6H byłoby najlepsze.
Turbiny o mocy 7MW a u nas 2-3 MW ciągle.
Dzisiaj na stronie PSE: produkcja z wiatraków – 2 GW, ze żródeł tradycyjnych – 20 GW. A w OZE mamy już za stalowane 33 GW. Głownie stoją i czekają na lato. I tak jest codziennie, do kwietnia/mają. Płacić za taką energetykę 215 mld zł.? Nonsens. Za tą kwotę można zbudować 30 GW nowoczesnych siłowni konwencjonalnych, pracujących bez względu na pogodę. A to oznacza zaspokojenie w 100 % naszego obecnego zapotrzebowania. A tak , zbudują za to 20 GW w wiatrakach, które będą sobie gniły do lata na świeżym powietrzu. Prawdziwe pieniądze zarabia się na drogich , słomianych inwestycjach. Zarobi na tym TYLKO branża OZE. Reszta społeczeństwa będzie to finansować. Cała ta branża przypomina mi Amber Gold, od pewnego momentu coraz trudniej wcisnąć to konsumentom. Na Amber Gold, też zarabiali jacyś przedsiębiorcy. Może nie 100 mld, ale jednak.
@ozzy nie da się czytać tych twoich bredni
Ale to prawda. OZE jest uzasadnione głównie w lecie, gdy sprawność siłowni tradycyjnych maleje. Związane to jest z własnościami obiegu Clausiusa – Rankina- maleje nieco próżnią za turbiną parową. Wtedy, panele lub wiatraki odciążają elektrownię i pozwalają na ich spokojną eksploatację. I moc kilkunastu GW w OZE jest uzasadniona. Parametry mocowe i jakościowe trzymają elektrownie konwencjonalne, a OZE bilansuje system. Obecnie tendencja jest taka, że z nistabilnych i kapryśnych źródeł robimy podstawę systemu. Cholernie drogie, cholernie niestabilne. Dla względnej stabilizacji trzeba zainwestować ogrom w magazyny. Całość tzw transformacji energetycznej, to tysiące mld złotych. Nikt tak do końca nie wie ile. Kiedyś to było 1000 mld zł. Potem 1000 mld euro, a dziś ?
Potrzebujesz pożyczki? Oferujemy wszystkie rodzaje pożyczek, a nasza oferta jest szybka, bezpieczna i bardzo rzetelna. Zysk od 50 000 do 5 milionów euro. Skontaktuj się z nami już teraz, aby uzyskać pożyczkę z korzystnym oprocentowaniem 2%. Skontaktuj się z nami, aby uzyskać więcej informacji na temat rozpoczęcia pożyczki: niezależnie od lokalizacji, skontaktuj się z nami mailowo: zuckerstatterchristian@gmail.com
Potrzebujesz pożyczki na opłacenie rachunków, a może szukasz pożyczki biznesowej lub osobistej z oprocentowaniem 2%? Jeśli tak, napisz do mnie teraz na adres e-mail: stefanopessina02@usa.com
Polska zainwestuje? To znaczy kto ? Rząd? To bankrut.