Brak perspektyw dla producentów energii z OZE? Na ich bankructwa szykują się banki

Brak perspektyw dla producentów energii z OZE? Na ich bankructwa szykują się banki
Fot. Phil Long, flickr cc

Nie widać oznak poprawy sytuacji producentów zielonej energii, którzy działają w systemie świadectw pochodzenia. Zielone certyfikaty bezustannie tanieją i na TGE kosztują już poniżej 30 zł/MWh. To, że taka sytuacja staje się coraz większym problemem dla właścicieli OZE, którzy zaczynają mieć problemy ze spłacaniem kredytów, sygnalizują banki, które finansowały takie inwestycje, a które teraz przygotowują się na ewentualność odpisów wartości części przyznanych kredytów.

Rząd stoi na twardym stanowisku, że inwestorom, którzy wpadli w tarapaty finansowe w systemie zielonych certyfikatów, pomagać nie zamierza. Ministerstwo Energii zrobiło co prawda odstępstwo dla właścicieli biogazowni rolniczych, małych elektrowni wiatrowych, którzy dzięki aukcji przeprowadzonej w 30 grudnia 2016 r. zyskali możliwość przejścia do nowego systemu wsparcia, jednak nie zanosi się, aby ME poszło na podobne ustępstwa w przypadku wiatraków, którym jest nieprzychylne, a które w ostatnich latach zdominowały inwestycje na polskim rynku OZE.

Tymczasem nic nie wskazuje, że trend polegający na spadku cen zielonych certyfikatów może się odwrócić. Podczas ostatniego, czwartkowego notowania na Towarowej Giełdzie Energii ceny certyfikatów w notowaniach sesyjnych spadły poniżej 30 zł/MWh i nie widać oznak, aby mogły się odbić.

REKLAMA

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej oszacowało ostatnio, że nadpodaż zielonych certyfikatów jest obecnie najwyższa w sięgającej 2005 r. historii tego mechanizmu wsparcia. PSEW podał, że nadpodaż wynosiła na koniec 2016 roku ponad 21,9 TWh, rosnąc w ciągu ostatniego roku o niemal 3,2 TWh.

Po ostatnich decyzjach rządu w zakresie obowiązku zakupu zielonej energii – czyli najważniejszego parametru, którym odgórnie można zmienić sytuację w zakresie cen certyfikatów, nie zanosi się na podniesienie obowiązku OZE na kolejne lata, tak aby zwiększyć popyt na certyfikaty, co przełożyłoby się na spadek ich nadpodaży i wzrost cen.

Nadpodaż certyfikatów wskazuje, że ich ceny mogą spadać nadal. W polskim systemie zielonych certfyfikatów nie wprowadzono mechanizmu ich mimianlnej ceny – tak jak choćby w Rumunii będącej jednym z niewielu – obok Polski – krajów, które stosują taki system wsparcia dla OZE. W rumuńskim systemie certyfikatów przyjęto zasadę, że ich ceny nie mogą spaść poniżej poziomu ok. 28 euro/MWh. 

Dodatkowym problemem w przypadku producentów energii w elektrowniach wiatrowych – oprócz spadku przychodów – staje się ryzyko podniesienia bieżących kosztów ich działalności. Chociaż brakuje jednoznacznego stanowiska rządu – w formie ogólnej interpretacji Ministerstwa Finansów w kwestii tego, czy po wprowadzeniu tzw. ustawy odległościowej powinny zmienić się zasady opodatkowania wiatraków, niektóre gminy zdecydowały się już podnieść opodatkowanie wiatraków, które może wzrosnąć nawet 3-4 krotnie.

REKLAMA

O tym, jak duża staje się skala problemu, świadczą podane w ubiegłym tygodniu przez BOŚ Bank i Alior informacje o zwiększeniu rezerw na wypadek problemów ze spłatami kredytów przez inwestorów z branży OZE.

BOŚ – będący wcześniej czołowym bankiem finansującym inwestycje w elektrownie wiatrowe – odłożył 98,5 mln zł na rezerwy, z których może pokryć ewentualne straty wynikające z problemów finansowych inwestorów, którzy postawili farmy wiatrowe, a którzy później wpadli w kłopoty finansowe. Rok wcześniej na ten cel BOŚ zarezerwował 6,8 mln zł. W połowie 2016 r. wartość kredytów, które ten bank udzielił na inwestycje w odnawialne źródła energii, wynosiła 2,5 mld zł, z czego 2,3 mld zł dotyczyło sektora wiatrowego.

Kredyty na wiatraki to około 1/3 wartości portfela kredytowego Alior, który sfinansował dotąd kilkanaście projektów wiatrowych i – jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna” – 10 z nich o wartości około 600 mln zł może zostać zapisanych do kategorii „nieregularne”. W ubiegłym roku Alior miał zarezerwować na te projekty ok. 34 mln zł, a w tym roku wartość odpisów może sięgnąć 40-60 mln zł.

Jak szacował na łamach „Pulsu Biznesu” Kamil Stolarski z Haitong Banku, w przypadku Alior odpis w wysokości 10 proc. wartości kredytów na OZE może przełożyć się na spadek jego zysków o 1/3.

Straty banków to również straty dla akcjonariuszy. W Alior głównymi udziałowcami są spółki z grupy PZU, a także m.in. Aviva OFE. Natomiast największym udziałowcem BOŚ jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Kilka miesięcy temu Komisja Nadzoru Finansowego podała, o czym informował „Puls Biznesu”, że na razie nie widzi ryzyka, że inwestorzy z branży OZE przestaną spłacać kredyty. KNF zalecił jedynie bankom monitoring sytuacji. Od tamtego czasu jednak sytuacja producentów zielonej energii działających w systemie certyfikatów uległa pogorszeniu.

Utrzymujące się niskie ceny zielonych certyfikatów w połączeniu z nowymi obciążeniami podatkowymi sprawiają, że z ryzykiem bankructwa muszą liczyć się zwłaszcza właściciele mniejszych farm wiatrowych.

red. gramwzielone.pl