Czy powstanie globalny system handlu emisjami?

Do inwestycji w zmniejszanie emisji CO2 przydałby się rynkowy system finansowych zachęt. Stary, opracowany jeszcze w latach 90. jest już martwy, a nowy rodzi się w potwornych bólach.
Międzynarodowe mechanizmy handlu emisjami z Protokołu z Kioto miały momenty swojej chwały i upadku. Obecnie znajdują się w stanie, który najłatwiej opisać jako „zombie”. Na ich miejsce powoli wchodzą nowe mechanizmy, dla których ramy funkcjonowania zostały zapisane w Porozumieniu paryskim.
Ale żeby mogły zacząć działać, trzeba uzgodnić więcej szczegółów, w których, jak wiadomo, siedzi diabeł.
O tym, czy uda się w tym roku na COP25 uzgodnić kształt nowego, globalnego rynku handlu emisjami, zdecyduje postęp na sesji negocjacyjnej w Bonn 17-27 czerwca.
Co było…
Międzynarodowy handel emisjami w ramach Protokołu z Kioto składał się z trzech mechanizmów: Mechanizmu Czystego Rozwoju (CDM) z jednostkami/kredytami o nazwie CER, Mechanizm Wspólnych Wdrożeń (JI) z jednostkami o nazwie ERU i tzw. „czystego” handlu emisjami (IET) z jednostkami o nazwie AAU.
Pierwsze dwa mechanizmy działały na zasadzie realizacji projektów i zgarniania kredytów redukcji emisji z tych projektów w krajach rozwijających się (CDM) lub z gospodarkami w okresie transformacji (JI), np. w Polsce.
Trzeci natomiast opierał się na podobnej zasadzie jak EU ETS w swojej początkowej fazie. Pula możliwych emisji, przeliczona na kredyty (AAU), była obliczana i wydawana dla każdego państwa na podstawie jego emisji w roku bazowym. Suma tych emisji nie mogła przekroczyć progu, który wyznaczał osiągnięcie celu redukcyjnego protokołu, tzw. -5 proc. w stosunku do roku 1990 (w okresie 2008-2012).
Redukować miało 37 państw rozwiniętych i w okresie transformacji wymienionych w Załączniku B Protokołu z Kioto. Gdyby każde z nich wypełniło swoje zobowiązania, to rynek prawdopodobnie działałby bez zarzutu i być może nie trzeba by było od nowa uzgadniać jak ma działać.
Warto wiedzieć, że wypracowanie zasad dla tych mechanizmów pierwotnie zajęło 4 lata: od przyjęcia protokołu w 1997 r. do COP7 w 2001 r., gdzie sfinalizowano jego pakiet wdrożeniowy, tzw. Marrakesh Accords.
Ten sam proces powtórzył się zresztą pomiędzy przyjęciem Porozumienia paryskiego, a uzgodnieniem zasad jego wdrożenia w 2019 r. na COP24 w Katowicach. Tu udało się właściwie wszystko, z wyjątkiem właśnie mechanizmów.
…ale się zepsuło
Pierwszym i w zasadzie śmiertelnym ciosem dla efektywności Protokołu z Kioto i jego rynku handlu emisjami była słynna już decyzja USA z 2001 r., żeby go nie ratyfikować.
Dzięki temu, jeszcze przed wejściem protokołu w życie (rok 2005), wiadomo było, że nie doprowadzi on do zamierzonych redukcji, a na rynku pojawi się nadpodaż kredytów.
Jakie jeszcze elementy trzeba zmienić? Dlaczego to takie trudne? Kiedy możemy spodziewać się nowych rozwiązań? Kto jest głównym „hamulcowym” nadchodzących zmian? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl
Lidia Wojtal, WysokieNapiecie.pl