Polskim elektrowniom potrzeba 13 mld zł na ochronę powietrza
Nieoficjalny projekt nowych wymogów ochrony środowiska dla elektrowni to kolejny potężny ból głowy dla polskich energetyków. Trzeba będzie za co najmniej 13 mld zł zmodernizować większość starszych bloków węglowych – szacują dziennikarze portalu WysokieNapiecie.pl. Kłopot w tym, że ich modernizacja się nie opłaca. Czy wobec coraz silniejszego zaostrzania norm środowiskowych przez UE węgiel nadal będzie zapewniał nam bezpieczeństwo energetyczne?
Chodzi o konkluzje BAT (ang. Best Available Technologies, czyli najlepsze dostępne technologie) i towarzyszące im dokumenty referencyjne (tzw. BREF) dla dyrektywy o emisjach przemysłowych (IED). Pod tymi skrótami kryją się m.in. normy emisji różnorakich szkodliwych związków chemicznych wydzielających się podczas spalania węgla. Opracowuje je dla Komisji Europejskiej IPPC – specjalne ciało techniczne, złożone z przedstawicieli poszczególnych państw, lobbies branżowych oraz organizacji pozarządowych.
Podczas wakacji przyjęto nieoficjalny na razie projekt norm, który będzie obowiązywał od 2021 r. Teraz IPPC będzie jeszcze szlifować projekt. Kiedy zostanie opublikowany, nie wiadomo, gdyż strona polska poprosiła o sporządzenie oceny skutków jego wprowadzenia (tzw. impact assesment). Kiedy Bruksela się z tym upora, projekt zostanie uchwalony w procedurze tzw. komitologii czyli specjalnego komitetu złożonego z przedstawicieli państw oraz Komisji Europejskiej. Polska nie będzie miała możliwości zablokowania nowych zasad, dlatego nasz rząd próbuje grać na zwłokę.
Dla naszej energetyki najważniejsze są normy emisji tlenków siarki (SOx) azotu (NOx). W ciągu ostatnich kilku lat firmy energetyczne wydały ponad miliard zł, na dostosowanie się do norm obowiązujących od 2016 r. Tymczasem przed 2021 r. część nowiutkich instalacji odsiarczania, odazotowania i odpylania trzeba będzie modernizować. Nowy projekt BREF przewiduje m.in. obniżenie rocznej emisji tlenków azotu (NOx) z 200 mg/Nm3 (metrów sześc. w warunkach normalnych) do maksymalnie 150.
Wprowadzono także normy emisji dla rtęci dla nowych substancji – rtęci, chlorowodoru i fluorowodoru. Rtęć stworzy problem dla elektrowni opalanych węglem brunatnym, dwie pozostałe substancje dla tych zasilanych węglem kamiennym.
– To nie byłby problem w przypadku konieczności dostosowania do konkluzji BAT jednego bloku. Ale prace dostosowawcze należałoby prowadzić dla wielu jednostek wytwarzania dopasowując je do terminów odstawień remontowych. To będzie wysiłkiem kosmicznym i może skutkować obniżeniem bezpieczeństwa dostaw energii – tłumaczy Wojciech Orzeszek z firmy Energoprojekt-Warszawa, która oszacowała dla Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie skutki wdrożenia konkluzji BAT dla dużych źródeł spalania.
– Jedną z kluczowych kwestii jest m.in. to czy istniejące instalacje służące do oczyszczania spalin okażą się wystarczające także do usuwania rtęci. Jeśli nie, to potrzebne będą specjalnie przeznaczone do tego urządzenia, a to z kolei znacząco podwyższa koszty i rodzi też problemy techniczne i wyzwania z zagospodarowaniem produktów oczyszczania spalin. Specjalne instalacje do usuwania rtęci nie były dotychczas powszechnie stosowane w UE, znane są głównie z USA. Z węglem kamiennym problem będzie mniejszy, gdyż wymaganą redukcję rtęci do powietrza uda się prawdopodobnie uzyskać przy okazji odazotowania, odpylania i odsiarczania spalin, czego raczej nie uda się osiągnąć przez elektrownie na węgiel brunatny bez metod redukcji emisji rtęci – wyjaśnia Orzeszek.
Część energetyków twierdzi, że takie instalacje nie są w ogóle komercyjnie dostępne, np. nie ma katalizatorów oczyszczających tlenki azotu z węgla brunatnego. Ale dr Aleksander Sobolewski z Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla przekonuje, że technologie są. – Można sięgnąć choćby po rozwiązania stosowane przy spalarniach śmieci – wyjaśnia.
Jednak pies pogrzebany jest gdzie indziej. Firmy energetyczne mogłyby zainwestować kolejne miliony zł w nowe instalacje, gdyby były przekonane, że im się to opłaci. A tak nie jest. Żeby wyjść na swoje, blok na węgiel musi pracować określoną liczbę godzin. Większość najstarszych, najmniejszych i najmniej sprawnych bloków na węgiel kamienny o mocy 120 i 200 MW przynosi dziś straty, bo pracuje mniej niż połowę godzin w roku. Wypierają je odnawialne źródła energii, które mają pierwszeństwo w dostępie do sieci i wsparcie, rosnący import energii, czy nowe bloki energetyczne.
Katalizator służący odazotowaniu spalin dla bloku o mocy 200 MW kosztuje kilkadziesiąt mln zł. Kto zainwestuje takie pieniądze, wiedząc, że blok nie przyniesie ani złotówki zysku?
Sytuacja jest tym trudniejsza, że te bloki są potrzebne, bo dostarczają energię w szczycie zapotrzebowania. Dla bloków pracujących mniej niż 1500 godzin w roku wymogi BREF są łagodniejsze, ale jeśli miałyby pracować tak rzadko, to musiałby powstać jakiś system dopłat, tzw. mechanizm płatności za moc, pokrywający koszty stałe ich utrzymania, a na takie pomysły Komisja Europejska patrzy bardzo niechętnie.
Energoprojekt Warszawa przygotowuje obecnie uaktualnioną analizę skutków wprowadzenia BREF-ów. Tymczasem już wnioski z analizy, którą TGPE przedłożyło kilka miesięcy temu Ministerstwu Środowiska dla majowego, znacznie łagodniejszego projektu BREF były bardzo niepokojące.
Jak wskazują nasi rozmówcy z TGPE, olbrzymie znaczenie będzie miało też to, czy elektrownie zostaną zaliczone do istniejących, czy nowych instalacji, gdyż dla nowych normy będą ostrzejsze. PGE już ogłosiła konieczność przeprojektowania budowanego bloku w Turowie. Inna inwestycja PGE – budowa bloków 5 i 6 w Elektrowni Opole także może wymagać dodatkowych nakładów. Z naszych informacji wynika, że trwają w tej sprawie analizy. Na razie budowane bloki maja mieć standard emisji NOx na poziomie poniżej 200 mgm3.
W budowanym właśnie bloku nr 11 w Elektrowni Kozienice, który będzie oddany jako pierwszy z nowej „floty“, sytuacja jest skomplikowana. – Jeśli chodzi o NOx i SOx to mamy gwarantowane poniżej 100 mg, czyli spełniamy normy. Jeśli zaś chodzi o rtęć i chlorki, nie są one objęte unijnymi dyrektywami, więc nie ma gwarantowanych parametrów. Są to dane wrażliwe, których nie ujawniamy – poinformowało nas biuro prasowe Enei.
– Nasza elektrownia nie będzie miała problemu z tlenkami azotu i siarki, ale nie spełniamy norm emisji pyłów – tłumaczy nam przedstawiciel innego dużego właściciela elektrowni, należącego do zagranicznego potentata.
Ile mocy w elektrowniach zostanie wyłączonych w najbliższych latach? O tym w dokończeniu analizy na WysokieNapiecie.pl
Rafał Zasuń, Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl